Reklama

Aborcja to nie lewatywa!

W mym najgłębszym przekonaniu - i żadna sofistyka pseudonaukowa tego nie zmieni - zapłodnione jajo jest życiem ludzkim, tak samo jak ja jestem życiem ludzkim, tylko w innej fazie pracy sił natury nade mną - napisał na swoim blogu Waldemar Kuczyński (minister do spraw prywatyzacji w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, doradca premierów Jerzego Buzka i Włodzimierza Cimoszewicza).

Reklama

Zacznę od tego, że nie kieruje mną wzgląd religijny, lecz humanistyczny. W mym najgłębszym przekonaniu - i żadna sofistyka pseudonaukowa tego nie zmieni - zapłodnione jajo jest życiem ludzkim, tak samo, jak ja jestem życiem ludzkim, tylko w innej fazie pracy sił natury nade mną. Aborcja jest więc zabiciem życia ludzkiego. To jest tak oczywiste, jak to, że istnieje słońce. Zygota, zarodek, płód, noworodek, niemowlę, dreptuś, podlotek, chłopak, dziewczyna, starzec, staruszka, to są wszystko nazwy życia ludzkiego w różnych jego fazach. Tak mówi mi też moje sumienie, bo gdyby tak nie było, gdyby człowiek zaczynał się gdzieś pośród tych nazw, to ono reagowało by na aborcję tak samo jak na zrobienie sobie lewatywy, bo dla niego byłaby wtedy ona jedynie pozbyciem się czegoś zbędnego, tylko nie z kiszki stolcowej, a z macicy. Przepraszam za ostrość porównania, ale wydaje mi się tu najwłaściwsze. Tymczasem aborcja to jeden z największych dylematów moralnych człowieka; kobiety i mężczyzny. Tym co tak łatwo mówią, że zygota, czy zarodek to nie człowiek, radzę zapytać ich sumienia, czy dla niego lewatywa i aborcja to to samo? Nie wymagam odpowiedzi. Koniec kropka nawet ze mną w tej sprawie nie polemizujcie. Myślicie inaczej, ja myślę tak właśnie i z tego wyciągam wnioski i nie widzę żadnego argumentu, któryby moje podejście robił czymś gorszym niż podejście sądzących przeciwnie. Jestem bezwzględnie pewien, że ta smarkula, która z gówniarzem dopuścili się bardzo nieodpowiedzialnego czynu, zapłaci za aborcję o wiele większą cenę niż za urodzenie dziecka i oddanie go do adopcji, już nie mówię o wychowywaniu. Sądzę, że także jej rodzice nie zdają sobie do końca sprawy co jej fundują. O aborcji się nie zapomina! Zabijając w sobie życie ludzkie, rodzi się wyrzut. Upiora, który będzie szedł za tą dziewczyną przez 10-lecia, tym częściej im będzie starsza. Będzie do niej wracał w różnych momentach mówiąc, popełniłaś błąd i za ten Twój błąd kazałaś zapłacić moim życiem, które nie było twoim, do którego nie miałaś już prawa. Brzuch jest Twój, ale życie w nim nie jest Twoje. Ono było moje. Może sobie ten upiór pójdzie, jak wyleje ona za nim dużo łez i urodzi parę innych dzieci. Może? Żadne znieczulenie Zofio tu nie pomoże! Twój przypadek, gdy organizm nie akceptował obcego życia, to nie była aborcja w normalnym tego słowa znaczeniu, tylko coś pośredniego między nią, a usunięciem guza złośliwego. To zupełnie inne tło moralne, bo to było zabicie wroga, który sam by się nie urodził, tylko Cię zabił. Jesteś więc złym przykładem do opisu długofalowych następstw skrobanki. Kolejna sprawa; ja nie należę do żadnego obozu, ani do progresistów, ani do konserwatystów. Nie gram w drużynie ani z Kazimierą Szczuką, ani ruchem pro-life. Czasami sądzę tak, jak jedni, a czasami, jak drudzy. Piszę to co myślę i czuję. Ktoś z Was napisał tu, że patrzę na sprawę oczami zakochanego we wnuczce dziadka. Tak, właśnie tak patrzę i powiem coś, co może Was tu oburzy, ale gdyby nie daj Bóg moja wnuczka za ileś tam lat popełniła taki błąd jak ta Agata, to zrobił bym wszystko, żeby ją przekonać do wzięcia na swe ramiona skutków tego błędu, z pomocą dziadków rzecz jasna, bo mówię to także za zgodą mojej żony. I jestem pewien, że nie minął by rok od urodzin i już byśmy dziękowali opatrzności, czy losowi, że ustrzegł nas od decyzji przeciwnej. Napisałem w moim tekście, że dziewczyna ma prawo do aborcji, jeśli rzeczywiście jest do niej przekonana. Z wszystkich informacji, jakie napływały można wyciągnąć tylko jeden wniosek, że jest ona rozdarta w swoim sumieniu. Uważam za paskude te sugestie, że jej wahania to wyłącznie naciski. Jest ona rozdarta i w tym rozdarciu nie pomogą jej rodzice, bo wyraźnie ją popychaja na fotel ginekologiczny, jak i sabat mocherowy, który ją ciągnie w przeciwnym kierunku. Powinien w tej sytuacji rozstrzygnąć sąd opiekuńczy uświadamiając ją, że robiąc zabieg pozbędzie się jednego problemu, a zyska następny problem na długo. Dopiero wtedy, kiedy świadoma skutków także tych odleglych powie tak, wtedy wszystko będzie w zgodzie z państwem prawa. Także śmierć nienarodzonego dziecka, po którym nawet ja, zupełnie obcy, odczuję żal.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
rano
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
wiecej »

Reklama