Od ponad 60 lat pracuje w Zambii, opiekując się dziećmi w sierocińcu Kasisi. Jej uśmiech i dobre rady sprawiają, że najstarsi i najbardziej zbuntowani chłopcy lgną do niej jak do mamy i babci.
- Kiedyś byłam w Piekarach Śląskich na spotkaniu misjonarzy i misjonarek. Każdy opowiadał, jak rodziło się jego misyjne powołanie. Jedni mówili, że czytali gazety misyjne, inni oglądali filmy, a ja nie miałam takiej pobożnej opowieści i gdy przyszła na mnie pora, powiedziałam, że moje powołanie zawdzięczam Stalinowi – wspomina s. Jolanta pracująca w sierocińcu w Kasisi, w Zambii. Jest najstarszą z sióstr służebniczek starowiejskich pracujących tym miejscu. Na spotkanie przychodzi w asyście kilkunastoletnich chłopców. Prowadzi ich pod rękę i coś tłumaczy. – Miałam 19 lat, gdy zaczęłam pracować w sierocińcu. Wtedy nie wiedziałam nawet, jak przygotować mleko dla niemowlaków. Jeśli ktoś myśli, że w sierocińcu nie ma miejsca na radość i uśmiech, grubo się myli. Tu każdy dzień jest wielkim sukcesem, a smutnych chwil nawet nie staram się pamiętać, bo po co – mówi s. Jolanta.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | 4,0 |
głosujących | 5 |
Ocena |
bardzo słabe
|
słabe
|
średnie
|
dobre
|
super
Czy nowy rząd w Berlinie ma pomysł na problem migracyjny, który Niemcy sami stworzyli?
Chcemy ustalić wszystkie ofiary tej dramatycznej nocy z 1945 r. i dokonać godnego pochówku.
To odwet za niedzielny atak Huti na lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie.
"Pewne jest tylko to, że "wybrany zostanie mężczyzna i katolik".
Tak wynika z badania "Polaków portfel własny: wiosenne wyzwania 2025".