Jednym z tematów niedawnych obrad Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski oraz biskupów diecezjalnych była kwestia ewentualnego wprowadzenia kadencyjności proboszczów - przypomina Nasz Dziennik przytaczając opinie niektórych proboszczów na ten temat.
Taka kadencyjność może się sprawdzić w małych parafiach, liczących 1,5 tys. wiernych, gdzie szybciej poznaje się ludzi, uważa ks. prałat Jan Dziasek z Krakowa, zwycięzca konkursu na Proboszcza Roku 2007. Jednak jego zdaniem w przypadku parafii dużych, z wieloma tysiącami wiernych, kadencyjność może niewiele zmienić. - Mam pod tym względem mieszane uczucia - przyznaje ks. Dziasek. - Poznanie ludzi, nawiązywanie kontaktów, powstawanie więzi w dużych parafiach zajmuje dużo czasu - podkreśla. - Ja siedzę na jednej parafii od 37 lat i nie dłuży mi się - powiedział. - Cenię moich parafian, bardzo ich kocham i nie wyobrażam sobie, że miałbym pójść gdzie indziej. Ksiądz Dziasek jest od 37 lat proboszczem parafii Jadwigi Królowej w Krakowie Krowodrzach - przypomina Nasz Dziennik. - Ksiądz na parafii - bez względu na to, czy to jest wikary czy proboszcz - nie powinien być dłużej niż 10 lat - uważa z kolei ks. Piotr Sadkiewicz, zwycięzca konkursu na Proboszcza Roku w 2005 roku. Od 5 lat jest proboszczem parafii Michała Archanioła w Leśnej k. Żywca. - Po dłuższym czasie po prostu się wypalamy - tłumaczy. - Człowiek się też za bardzo przyzwyczaja i zaczyna pewnych rzeczy nie dostrzegać - dodaje. Ksiądz Sadkiewicz zauważa też negatywne strony kadencyjności. Może się zdarzyć, że proboszczowie będą starali się pracować "dla siebie", a nie dla parafii, którą mają po kilku latach opuścić. - Ale to mogą być jednostkowe przypadki. Ogólnie uważam, że kadencyjność pozytywnie wpłynie zarówno na księży, jak i na parafie - zastrzega ks. Sadkiewicz.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.