W indyjskim stanie Orisa nad spokojnymi i wesołymi świętami czuwały oddziały policji.
Pogromy chrześcijan w tym północno-wschodnim stanie rozpoczęły się właśnie przed rokiem. W same święta spalono wówczas 10 świątyń i zabito trzy osoby. Dlatego 20 grudnia zwierzchnicy Kościołów i wspólnot chrześcijańskich złożyli wizytę szefowi stanowych władz, domagając się na Boże Narodzenie wzmożonej ochrony. Choć kierujący rządem Orisy Naveen Patnaik przystał na ich prośby i rozstawił liczniejsze niż zwykle patrole, zaledwie kilka tamtejszych parafii zdecydowało się na pasterkę o północy. Północne Msze były natomiast sprawowane w 11 obozach uchodźców. Żyje w nich 13 tys. chrześcijan, których domy zostały spalone podczas sierpniowych i wrześniowych pogromów. Wciąż nie mają dokąd wracać. Odszkodowania w wysokości 250 czy nawet 500 dolarów, które proponują im władze w zamian za opuszczenie obozu, nie wystarczą, by odbudować dom. Nie zmieniła się też wroga chrześcijanom atmosfera w stanie Orisa. Zdaniem miejscowego zwierzchnika Kościoła katolickiego, abp. Raphaela Cheenatha, główną przeszkodą na drodze do normalizacji jest po prostu brak politycznej woli u stanowych władz. Uchodźcy pozostają zatem w obozach. Choć żyją tam w prawdziwej nędzy, strzegący ich policjanci gwarantują im bezpieczeństwo. W pierwszy dzień świąt, dzięki ofiarności chrześcijan z całego świata, mogli też zjeść prawdziwie świąteczny obiad złożony z czegoś więcej niż ryżu i soczewicy, dostarczanych im na co dzień przez władze stanowe.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.