Spotykam czasem lokalnych działaczy mówiących w taki sposób jak gdyby byli "półduchownymi". Dążenie świeckich, aby zastępować księdza, jest ucieczką z własnego pola misji - mówił abp Nycz w wywiadzie dla KAI.
Kolejny priorytet to studenci. W Polsce studia wyższe kończy 50 proc. populacji. Za czasów PRL-u w Warszawie było 70 tys. studentów, dziś jest ich 300 tys. Dlatego tak ważne są duszpasterstwa akademickie. Nie wystarczą tylko te „z pierwszej półki”, jak dominikańskie czy jezuickie, święta Anna, św. Jakub. Niezbędne są kręgi duszpasterstwa akademickiego w parafiach, tam gdzie studenci mieszkają, gdyż niewielki procent studentów mieszka dziś w akademikach. Błagam księży by je tworzyli. Jeśli młody człowiek spędzi kilka lat w takiej grupie, pozostawi to w nim trwały ślad. Duszpasterstwo studentów nie wystarczy, pracę w tej formie zacząć trzeba na poziomie szkół licealnych, by nie przerwać formacji młodych. My tymczasem intensywnie zajmujemy się młodzieżą do momentu bierzmowania. Oprócz katechizacji w szkole spotykamy się z młodzieżą w parafii w małych grupach, dbamy o ich rozwój. Na początku liceum się to urywa. Tymczasem jak się kogoś zgubi w parafii przed maturą, później się go już nie odnajdzie w kościele. Na tym odcinku chcemy podjąć różne działania w obu warszawskich diecezjach, wspólnie z abp. Henrykiem Hoserem. Postanowiliśmy przygotować materiały duszpasterskie, które odpowiadałyby potrzebom młodych. Myślimy też o dłuższym przygotowaniu do bierzmowania, z możliwością bierzmowania bardziej dojrzałej młodzieży w liceum. KAI: A czy dostrzega Ksiądz Arcybiskup załamanie religijności wśród młodzieży? Socjologowie twierdzą, że polska młodzież jest mniej religijna od rodziców. - Młodzi prawie zawsze są mniej religijni niż starsi. To jest stara prawidłowość. Pamiętam, że o nas 40 lat temu też tak mówiono. Problem w tym, czy w tej dziedzinie nie nastąpiło jakieś przyspieszenie. Nie można mówić o załamaniu. Dostrzegam poszukiwanie wartości wśród młodych, ale i zagubienie, zwłaszcza na płaszczyźnie moralnej. W świadomość młodzieży bardzo silnie wkrada się zasada, która leży u podstaw moralności dzisiejszego świata - że sam chcę stanowić co jest dobre, a co złe. Nie respektuję prawdy o dobru, która istnieje poza mną. KAI: Jak temu przeciwdziałać? - Powinniśmy ukazywać zasady moralności chrześcijańskiej jako wartość, a nie tylko jako obowiązek i system zakazów i nakazów. Robię coś nie dlatego, że Kościół tak nakazuje. Kościół coś przypomina, gdyż jest to dobre dla człowieka, a ja to czynię dlatego, że jestem przekonany, że to jest dobre. KAI: Czyli respekt dla wartości jako drogi do szczęścia? - W tym momencie dotykamy definicji szczęścia. Leszek Kołakowski powiedział: „Szczęście jest ubocznym skutkiem dobra”. Jeżeli człowiek za wszelką cenę dąży do szczęścia, a nie do dobra, to często szczęście definiuje jako przyjemność. A to są dwie różne rzeczy. I w tę pułapkę wpadają młodzi ludzie, a zwłaszcza ukształtowani przez tzw. wychowanie bezstresowe. Obiecuje się młodemu człowiekowi, że będzie szczęśliwy bez wysiłku. Nie pokazuje się mu trudnego i pełnego stresów życia, lecz mówi: będziesz szczęśliwy, zawsze będzie ci przyjemnie. Gdy człowiek tego nie osiąga, wpada w depresję, albo szuka namiastek szczęścia. Mówiąc o młodzieży mówiłbym raczej o zjawisku „falowania religijności” w różnych okresach życia. Jesteśmy bardziej religijni będąc dziećmi, później to słabnie, a wreszcie znów szukamy wiary. Spadająca religijność młodzieży nie koniecznie musi oznaczać laicyzację.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.