Jeszcze niedawno powtarzano, że aborcja to morderstwo, bestialstwo, rzeź niewiniątek. Taki język rani i jest niekomunikatywny, bo cechują go nadmierne emocje i epitety. Teraz przenosi się ten styl na rozmowę o zapłodnieniu pozaustrojowym - mówi na łamach „Gazety Wyborczej" dominikanin o. Marcin Lisak.
W rozmowie jaką z o. Lisakiem przeprowadziła Katarzyna Wiśniewska, dominikanin przyznaje, że ma kłopot ze zrozumieniem „bezwzględności zakazu” kościelnego odnośnie zapłodnienia in vitro.. „Nie przekonuje mnie ta część argumentacji Kościoła, która wskazuje, że in vitro jest niedopuszczalne, bo do zapłodnienia nie dochodzi w wyniku aktu seksualnego. (…) Sugerowanie, że pary, które decydują się na in vitro, to konsumpcjoniści, jest krzywdzące.” uważa o. Marcin Lisak. Jednocześnie zaznacza, że gdyby zgłosiłaby się do niego katoliczka, chcąca się poddać sztucznemu zapłodnieniu, przedstawiłby jej oficjalne nauczanie Kościoła w tej materii, „bo ma prawo to wiedzieć” nawet choć ta argumentacja „pewnie nie jest doskonała”. „W sprawie statusu embrionów pojawiły się różne teorie” mówi o. Lisak „Zdaniem niektórych teologów godność osobowa przynależy istocie ludzkiej po 14. dniu od zapłodnienia, kiedy dobiegnie końca proces zagnieżdżenia. Takie stanowisko jest niezgodne z wyrażonym obecnie zdaniem urzędu nauczycielskiego Kościoła. Jednak w naukach teologicznych rozwój nie wyklucza stawiania hipotez, siłą rzeczy także błędnych. Czasami przecież nauczanie Kościoła przechodzi ewolucję jak w przypadku pożyczki na procent czy wolności religijnej” Dominikanin podkreśla przy tym, że „oprócz znajomości ogólnych zasad moralnych, które wytycza Kościół, każdy człowiek musi jednak samodzielnie rozpoznawać złożoność sytuacji i podjąć decyzję we własnym sumieniu. Może być to decyzja dramatyczna, gdy dostrzegamy konflikt wartości: spłodzenie dziecka i miłość do niego, a z drugiej strony możliwość zniszczenia embrionów czy wyraźny zakaz władz Kościoła”. Zdaniem ojca Lisaka „Kościół chciałby ludzi pozbawić tego ważnego doświadczenia dramatu i wymusić jedyne rozwiązanie”. Zwracając uwagę, na to że „że żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym” gdzie katolicki głos jest jednym z wielu w debacie zmierzającej do uregulowań prawnych „nie można narzucać argumentacji etycznej w sposób doktrynerski. Nie można też absolutyzować pewnych zagadnień etycznych i czynić z nich najważniejszego kryterium oceny politycznej” uważa dominikanin. Dominikanin dodaje, że „prawo nie może precyzować wszystkich spraw, bo wtedy nie byłoby już miejsca dla moralności” i chciałby, „żeby w sprawach tak delikatnych jak powołanie do życia człowieka używano bardziej wrażliwego języka. Także dziecko poczęte poprzez zapłodnienie pozaustrojowe jest przecież darem bożym. Przychodzi na świat jako osoba, a nie produkt techniki medycznej czy konsumpcjonizmu. Zadaniem Kościoła nie jest w tym wypadku wytykanie palcami. Nawet jeśli ktoś popełnia błędy, to rolą Kościoła jest łączenie ludzi z Bogiem, a nie wprowadzanie podziałów na dobrych i złych.” twierdzi o. Lisak Od redakcji Wiara.pl Nauczanie Kościoła w kwestii początków życia i zapłodnienia pozaustrojowego jest znane. Ojciec Lisak próbuje je rozmiękczyć, a obrońców tego nauczania przedstawić jako oszołomów. Wstyd. Prawdą jest, że czasem słowa obrońców życia są ostre. Ale jest tak głownie dlatego, że powszechnie nie dostrzega się prawdziwych tragedii, jakie kryją się pod słowem aborcja, przerwanie ciąży itd. Do wielu nie dotarło, że pod tymi eufemizmami kryje się pozbawienie życia człowieka. Tak, człowieka. I nie jest to wymysł Kościoła, ale wynik badań biologów. Dziś wątpliwości co do momentu powstania życia trudno nazwać inaczej jak ignorancją. Ojciec Lisak myli się (albo wprowadza w błąd), gdy mówi o konieczności kierowania się sumieniem. Owszem, człowiek ma obowiązek kierować się sumieniem, ale musi dbać o jego należyte ukształtowanie. Lekceważenie wyraźnego nauczania Kościoła na rzecz swojego widzimisię to otwieranie drogi do relatywizmu moralnego. Żeby nie było - niektórym obrońcom życia w Ameryce wydawało się, że dla obrony nienarodzonych można zabijać lekarzy, którzy przerywają ciążę. Czy takie pójście za głosem sumienia (jakoś uzasadnione, bo przecież chodzi o obronę osoby trzeciej przed agresją) też o. Lisak by pochwalił? Wypowiedzi ojca Lisaka bolą tym bardziej, że ukazują się w gazecie znanej z nieprzychylnego stanowiska wobec obrony życia. To nie jest biuletyn teologiczny czy "W drodze", gdzie takie wypowiedzi można potraktować jako próbę ponownego przedyskutowania problemu. Wywiad w Gazecie Wyborczej, czy tego ojciec Lisak chce czy nie, wpisuje się w krytykę stanowiska Kościoła. W imię czego? Zmiany tegoż stanowiska? Jeśli o. Lisak tak myśli, to jest co najmniej naiwny. Wydaje się, że w grę wchodzi inny motyw. Jednak dawno temu Ktoś powiedział: "Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom". Andrzej Macura