Z dr. Krzysztofem Cyranem z Politechniki Śląskiej w Gliwicach, pracownikiem
Instytutu Informatyki, rozmawia Radio Watykańskie.
- Czy zmierza Pan w kierunku tak zwanego „inteligentnego projektu”? Czy to jest jedyne rozwiązanie dla człowieka wierzącego?
Nie, nie wydaje mi się, żebym zmierzał w tę stronę. Wydaje mi się, że „inteligentny projekt”, przynajmniej tak, jak go rozumiem, a być może niektóre jego elementy, mieści się w tym, o czym mówię. Natomiast na pewno uciekałbym od takich form „inteligentnego projektu”, w których wymaga się ścisłej interwencji Boga np. przy przejściu pomiędzy takimi formami, jak gady, ssaki czy ptaki. Coraz więcej faktów bowiem, również z genetyki ewolucyjno-rozwojowej, wskazuje, że tak drastyczne zmiany można wytłumaczyć na gruncie czysto naukowym. Szczerze powiem, że nie do końca jestem zorientowany w odmianach „inteligentnego projektu”, więc trudno mi się do nich ustosunkować. Jeżeli byłby on przedstawiany jako pewne rozumienie celowości zamierzonej przez Boga, ale takiej, w ramach której mieści się również przypadek w rozumieniu nauk ścisłych, to jest to do przyjęcia. Jeżeli natomiast w ten przypadek należałoby zaprząc cudowne działania Boskie, to wydaje mi się, że przynajmniej na gruncie nauki jest to trudne do zaakceptowania.
- Czyli jeśli ja, jako człowiek wierzący, chciałbym obstawać przy teorii ewolucji, to nie bardzo mogę np. Panu Bogu podziękować za piękną żonę, za piękne dzieci, bo to, że są piękne, jest dziełem przypadku?
Ja myślę, że piękno i dziękowanie Bogu nie są kategoriami naukowymi, w związku z tym, nie wydaje mi się, żeby w naukach ścisłych należało się odwoływać do tego rodzaju kategorii. Natomiast to, o czym pan mówi, jest zupełnie poza nauką i właśnie w tych kategoriach można mówić o „Boskim zamierzeniu” człowieka. Jako człowiek wierzący zdecydowanie podzielam ten pogląd, że jesteśmy przez Boga zaplanowani, ale tego typu rozumowania nie należy wprzęgać w metody ściśle naukowe – takie jest moje zdanie.
- A zatem świat naukowy i wiara to dwa równoległe światy, które się jednak nie spotykają?
Owszem, spotykają się, gdyż jest jeden Bóg i człowiek żyje w świecie przez tego Boga stworzonym. Natomiast metoda naukowa jest odrębna od metody filozoficznej czy teologicznej i w ramach dziedzin, którymi się te przedmioty zajmują, nie powinno się wymieniać metod. To są podstawowe błędy metodologiczne, jeżeli w naukowym wyjaśnieniu przyrody stosuje się metodę teologiczną i vice versa, jeżeli np. niektórzy przyrodnicy wykraczają poza wnioski, do których mogą dojść na gruncie przyrody i zaczynają formułować wnioski teologiczne. Ja jestem zwolennikiem kompetencji metod w ramach poszczególnych dziedzin. Natomiast gdzieś tam na ich styku pozostaje wielka tajemnica. Ja, jako człowiek wierzący, w tej tajemnicy widzę Boga.
- Zakończmy pozytywnie. Przez wiele dziesięcioleci teoria ewolucji dla wielu była pretekstem, by odejść od wiary i Pana Boga wyrzucić ze swojego życia. Tak być nie musi?!
Tak nie musi być i chyba tak już dzisiaj nie jest. Chociaż wciąż istnieją przeciwnicy teorii ewolucji, zwłaszcza w kręgach ortodoksyjnych protestantów w Stanach Zjednoczonych, to wydaje się, że teoria ewolucji jest faktem, a przynajmniej, jak mówił Jan Paweł II – „jest czymś więcej niż hipotezą”. W związku z tym w sensie naukowym jej przyjęcie – w miarę postępów nauki i nieznajdywania przeciwwskazań, a wręcz przeciwnie, znajdywania potwierdzeń –powinno być dopuszczalne. Natomiast kłopot rodzi się, kiedy tak rozumianą ewolucję zaczyna się stawiać zamiast Boga, tzn., jeżeli na teorii ewolucji zamyka się całe rozumienie swojego świata. Wówczas rzeczywiście może grozić odejście od Boga, ale dla osób naprawdę wierzących wydaje się, że tego typu groźba nie powinna być istotna.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»