„Jeśli żądamy, aby małżonkowie trwali w swoich nieudanych związkach, to powinniśmy wymagać także od siebie wiernego trwania w powołaniu" - powiedział kiedyś pewien kapłan w gronie prawie samych księży.
„Kościół zbyt pobłażliwie podchodzi do tych, którzy chcą porzucić swoją służbę” – mówił dalej. „My powinniśmy być dla małżonków przykładem wierności powołaniu”. Jako świecki nieśmiało zauważyłem wtedy, że nierozerwalność małżeństwa ustanowiona jest z woli samego Boga, a celibat jest prawem Kościoła. Dyskusja przeszła na nieco inne tory. Jednak pointę do niej dopisało samo życie. Ów ksiądz kilkanaście miesięcy później sam porzucił stan kapłański. Dane opublikowane w dwutygodniku włoskich jezuitów "La Civilta Cattolica" wskazują, że na świecie w ostatnich dziesięcioleciach co roku z kapłaństwa rezygnowało około tysiąca księży (część z nich później wróciła). Dużo to czy mało? Trudno powiedzieć. Faktem jest, że odejścia zazwyczaj wiążą się z mniejszym czy większym zgorszeniem wiernych. Nie jest więc to liczba nic nie znacząca. Powodów odejścia jest zapewne tyle, ile samych odchodzących. I tylko jedna ich kategoria budzi we mnie autentyczną złość: kiedy z kapłaństwa odchodzi ktoś po roku czy dwóch. Bo jest to dla mnie sygnałem, że ów, dorosły przecież, człowiek, strasznie niedojrzale podszedł do swojego powołania. Jeśli parę lat wcześniej, po kilku latach formacji, prosił o przyjęcie do grupy kandydatów do święceń, poważnie przemyślał sprawę diakonatu, odpowiedzialnie podszedł do decyzji o przyjęciu święceń kapłańskich, nie miał prawa po tak krótkim czasie zmienić decyzji. Choćby nie wiadomo jak trudno mu było. Innych, odchodzących po latach mogę zrozumieć. Wiem co to znużenie i zniechęcenie. Znam poczucie wypalenia się. Nie są mi obce, tak typowe dla czterdziestolatków, tęsknoty za radykalnym odmienieniem życia. Rozumiem jak to jest, gdy się nie dorasta do swoich ideałów. Doświadczyłem też w swoim życiu poczucia samotności. Wiec nie potępiam. Zastanawiam się tylko jak w takich sytuacjach pomóc. W dwóch głośnych ostatnio sytuacjach odejść z kapłaństwa ważną rolę zdawała się odgrywać kwestia posłuszeństwa przełożonym. Trochę mnie to zdziwiło. Bo przecież nie jest tak, że tylko w kapłaństwie czy życiu zakonnym może ono sprawiać trudność. Ograniczeń w świeckim życiu jest mnóstwo: a to spowodowanych koniecznością uwzględnienia zdania współmałżonka, a to potrzebą zatroszczenia się o dzieci. Szefowie w pracy też miewają różne pomysły i nie zawsze, w trosce o utrzymanie rodziny, można się im przeciwstawić. Myślenie, często spotykane wśród księży, że świecki jest w pełni niezależny, to tylko pobożne życzenie. Jeśli chce być wierny swojemu życiowemu powołaniu, musi nieraz przełknąć gorycz i godzić się na kompromisy. Przeżywający trudności w trwaniu w swoim powołaniu kapłani powinni o tym pamiętać. Nie będę się więcej wymądrzał. Na temat problemów odejść z kapłaństwa napisano już bardzo dużo i nie ma pewnie sensu tego powtarzać. Jako stojący z boku problemu świecki mogę tylko przytaknąć tym, którzy najlepszego lekarstwa na odejścia z kapłaństwa upatrują w wiernym trwaniu przy Chrystusie. Bo tak jest i w moim życiu. Wpatrywanie się w tego, który był wierny i posłuszny woli Ojca aż do śmierci naprawdę pomaga przezwyciężać pokusę zakosztowania nieznanego i radykalnej odmiany życia. Wierność jest trudna. Ale tylko ona przynosi błogosławione owoce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.