W ostatnich dniach lipca na łamach Gazety Wyborczej Jan Hartman, filozof, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego pisał, jak to szkoła zmusza jego dziecko do przyjęcia katolicyzmu. Czy rzeczywiście rozumie różnicę między przymusem ze strony innych, a własną niechęcią do wychylenia się z grupy?
Nie wiem. Dziecka pana Hartmana oczywiście nikt nie zmusza do pójścia na lekcję religii czy udziału w poświęceniu tornistrów. Tyle że – jego zdaniem – trudno mu wyłamać się z grupy. Może poczuć się napiętnowane. By jego dziecko miało możliwość wyboru, wszyscy mają więc udawać, że wiara dla nich nic nie znaczy. Filozof, wykładowca uniwersytecki, nie zauważył, że nie da się żyć w społeczeństwie wolnym od jakiegokolwiek nacisku. Tymczasem życie pokazuje, że obawa przed pokazywaniem palcami jest niczym w porównaniu z tym, co w imię niewiary gotuje się czasem wierzącym. W Portugalii socjalistyczny rząd Jose Socratesa wbrew zasadom demokracji wprowadził nowe prawo, pozwalające na aborcje do 10 tygodnia ciąży. Jak donosi „Dziennik”, 80-85% portugalskich lekarzy nie zgadza się na mordowanie dzieci i odmawia wykonania zabiegu. Rząd nie składa broni i liczy, że sprawę rozwiążą lekarze z innych krajów, którym sumienie nie przeszkadza czerpać zysków ze zbrodni. Na szczęście – jak się wydaje – nikt nie chce lekarzy powołujących się na swoje sumienie zwalniać z pracy. Na razie. Doświadczenie wielu krajów pokazuje, że z czasem kierowanie się własnym sumieniem kończy się w sądzie albo skutkuje koniecznością rezygnacji z wykonywania zawodu (vide mój komentarz z 31 lipca). Nie da się żyć w społeczeństwie wolnym od jakichkolwiek nacisków. Polacy uczą dzieci polskiego języka, polskiej kultury, polskich obyczajów. To samo robią Niemcy, Francuzi, Rosjanie, Chińczycy i Eskimosi. Nikt nie pyta małych chłopców w polskich szkołach, czy w głębi serca nie czują się np. Szkotami i czy nie chcieliby w przyszłości założyć eleganckich, kraciastych spódniczek. Domaganie się, by z kwestii wyboru religii uczynić wyjątek, to próba promocji niewiary i zmuszania wierzących do ukrywania swoich poglądów. Na pewno jednak trzeba się przeciwstawiać sytuacjom, w których kierowanie się własnym sumieniem powoduje sankcje ze strony państwa, które próbuje narzucić obywatelom, nowe, jedynie słuszne poglądy. Tyle że od bardzo dawna celują w tym nie chrześcijanie, a ci, którzy z „religijnym zabobonem” starają się walczyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.