Nie wolno zgodzić się na eutanazję. Ale zamiast stawiać wysokie wymagania i mówić o próbie usprawiedliwienia przed sobą zła przez zrzucenie odpowiedzialności na sąd (co z tego, że to zapewne słowa prawdziwe, skoro okrutne?) trzeba się zaangażować w pomoc.
Matka 40-letniego mężczyzny, nieprzytomnego od 24 lat, domaga się „prawa do eutanazji” – taką wiadomość przyniósł wczoraj „Dziennik”. „Pozwólcie mojemu synowi umrzeć, tak jak Włoszce Elanie.” – apeluje. Pisząc o takiej sytuacji nie wolno zapomnieć, że dotyka się dramatu. Syn ma lat 40, matka 65. Jest coraz słabsza i zaczyna – jak wszystkie matki dzieci niesamodzielnych życiowo – z rozpaczą myśleć: „co będzie, gdy mnie zabraknie?” Kto zadba o moje dziecko, kto mu okaże miłość? Już teraz przecież opieka nad nim sięga granic moich fizycznych możliwości. Hospicjum? Kobieta takie próby już podejmowała. „Kiedy do niego przyjeżdżałam, był cały zaśliniony, zaflegmiony. I natychmiast zabierałam go do domu” - opisuje. ”Kto tam będzie czuwał przy nim całymi nocami?” - pyta. Co znaczy „godna śmierć”, o którą prosi? Tylko tyle, by umierał bez odleżyn, zadbany, wśród ludzi, którzy go będą kochali. Jak człowiek, nie roślina. Jak człowiek, nie ciało, bo przecież nie jest tylko ciałem. Przypomina się historia Janusza Świtaja, człowieka który chciał umrzeć, ale wystarczyło wyciągnąć rękę, by znalazł motywację do życia. Ktoś dostrzegł i uszanował jego człowieczeństwo – dał mu szansę jego realizacji. Tu także nie sposób się oprzeć wrażeniu, że matka potrzebuje przede wszystkim pomocy. Odciążenia już teraz i pewności, że ktoś o jej syna zadba nawet wtedy, gdy jej już na świecie nie będzie. Śmierć jest rozwiązaniem alternatywnym, rozwiązaniem które wydaje się jedyne dopiero wtedy, gdy człowiek ma poczucie, że został sam. Nie można scedować ani na państwo, ani na sądy czy kogokolwiek innego odpowiedzialności za decyzję o zabiciu człowieka – mówi prof. Hartman, filozof i etyk - Nie można w sposób bezgrzeszny i niewinny, a nawet choćby legalny pozbawić kogokolwiek życia. To wszystko prawda, a jednak z tych słów tchnie okrucieństwem. Bo nie wolno również umywać rąk i zostawiać człowieka sam na sam z problemem, który go przerasta. Nie wolno nakładać na ludzi ciężarów, których samemu nie dotyka się nawet palcem. Nie wolno zgodzić się na eutanazję. Ale zamiast stawiać wysokie wymagania i mówić o próbie usprawiedliwienia przed sobą zła przez zrzucenie odpowiedzialności na sąd (co z tego, że to zapewne słowa prawdziwe, skoro okrutne?) trzeba się zaangażować w pomoc. Tylko czy nas na to jeszcze stać? I czy pierwsza przyczyna zgody na eutanazję w dzisiejszym świecie nie leży w konstatacji, że śmierć stała się najprostszą alternatywą dla wysiłku? Ta matka już zdała egzamin z poświęcenia wielokrotnie. Dalej nie jest w stanie. Czas na innych…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.