Polska przegrała w Herning z Islandią 27:28 (16:13) w meczu o 5. miejsce mistrzostw Europy piłkarzy ręcznych. Biało-czerwoni zajęli 6. lokatę.
Spotkanie z Islandią rozpoczęło się od obronionego przez Sławomira Szmala karnego i bramki Patryka Kuchczyńskiego.
Ponieważ mecz nie miał żadnego znaczenia dla dalszych losów obu zespołów, które otarły się o strefę medalową, więc był toczony w sportowej atmosferze, zawodnicy grali bez specjalnej presji i pozwalali sobie na indywidualne popisy. Starano się pozostawić po sobie jak najlepsze wrażenie.
W dodatku w Herning zabrakło większej grupy polskich kibiców, którzy byli ósmym graczem biało-czerwonych podczas potyczek grupowych.
W miarę upływu czasu zaznaczyła się lekka przewaga biało-czerwonych, którzy po kwadransie prowadzili 9:5, a zdobywcą trzech bramek był Karol Bielecki.
Dalej gra toczyła się gol za gol. Na boisku brakowało determinacji. Linie obronne nie były zbyt szczelne, ale za to Szmal nadal był w dobrej formie.
Znająca się na piłce ręcznej jak mało kto duńska publiczność, oczekująca na swój mecz półfinałowy z Chorwatami, raz po raz nagradzała oklaskami jego interwencje.
Rywale dwie minuty przed przerwą zdobyli kontaktowego gola na 13:14, ale końcówka należała do Polaków. Po raz trzeci na listę strzelców wpisał się najmłodszy w polskiej ekipie Kamil Syprzak, gola dołożył Adam Wiśniewski i do szatni podopieczni trenera Michaela Bieglera schodzili wygrywając 16:13.
Po przerwie rozstrzelał się Krzysztof Lijewski. Po jego dwóch trafieniach Polacy wygrywali 18:14 w 34. minucie.
Linie defensywne zacieśniły szyki i gole padały rzadziej. Polacy zaczęli jednak popełniać proste błędy, m.in. przebywało ich w pewnym momencie za dużo na boisku, za co otrzymali dwie minuty kary. Islandczycy z tego korzystali, zmniejszając straty do dwóch bramek.
W 42. min było już tylko 20:19 dla Polski. Coraz lepiej spisywał się w bramce przeciwników Aron Rafl Edvarsson i dwie minuty później wyrównał Runar Karason.
Od tej pory zaczęła działać adrenalina i spotkanie zrobiło się bardzo zacięte. Wynik oscylował wokół remisu. Każdy błąd mógł zadecydować, kto ostatecznie zwycięży.
Pięć minut przed końcem było 25:25 i nadal grano bramka za bramkę. W końcówce każda nieudana akcja mogła zadecydować o przegranej.
Minutę przed końcem przy wyniku 27:27 obronił Edvardsson i Islandczycy mieli piłkę. Szmal co prawda obronił, ale piłka wyszła w aut. Rywale na 20 s przed końcem zdobyli gola i - wobec nieskutecznych odpowiedzi Polaków - wygrali.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.