Postanowiliśmy w portalu Wiara.pl rozpocząć program obrony prawdziwego świętego Mikołaja.
Tak się w Polsce stało, że chrześcijańscy publicyści częściej martwią się niebezpieczeństwem, jaki Kościół stanowi dla rynku, niż zagrożeniami, jakie Kościołowi przynosi rynek. Nie chcę teraz dyskutować o przyczynach tego stanu rzeczy. Skutek jest widoczny. Fakt, że zarówno głupcy, jak i wrogowie mogą zrobić ze świętego Mikołaja, co im się podoba, a religijne pieśni wykorzystywać jako podkład do telewizyjnych reklam, to jedna z wielu możliwych ilustracji obecnej sytuacji. Furda smak! Byle skocznie! Cóż z tego, że w środku adwentu! Czy rzeczywiście musimy się wstydzić swojego zakłopotania, gdy na dwa tygodnie przed świętami musimy słuchać „Lulajże, Jezuniu” w wersji pop? Czy sprzeciw wobec lekceważenia tego, co dla nas cenne, obnaża ukryte tęsknoty autorytarne? Powiedzmy wyraźnie - nie chodzi o prawną delegalizację złego smaku - ani to możliwe, ani słuszne - ale o nazywanie rzeczy po imieniu. Wrogie postawy dotyczą w Polsce nie tylko demokracji czy wolnego rynku - ale również chrześcijaństwa. Demokracja rynkowa przy wszystkich swoich zaletach nie jest Tysiącletnim Królestwem Chrystusa, jak się czasem wydaje liberalnym millenarystom. Spór ze zbawianym światem należy do natury obecności Kościoła w świecie. Nigdy nie było i nigdy nie będzie inaczej i dlatego ukrywanie konfliktów nie stanowi rozwiązania, lecz zamazanie problemu. Miłować przeciwników nie znaczy przecież twierdzić, że ich nie ma. A teraz propozycje. Namawiam przezacnych redaktorów „Tygodnika Powszechnego” i ich kolegów w innych mediach katolickich, by po każdym Bożym Narodzeniu poświęcili na swoich łamach trochę uwagi firmom, które w ich ocenie przekroczyły granice smaku i przyzwoitości. Dlaczego nie zdecydować się na przyznawanie Orderu Nietolerancji? Jestem pewien, że nominowanych zgłoszą czytelnicy. Nagrodę przyzna redakcja - co ważne - na rachunek własny, a nie w imieniu partii czy hierarchów, a więc w trybie, który jest poza wszelkim podejrzeniem. Świadectwo wierności wobec tego, co poniżane i wyszydzane, nie jest ani zamachem na demokrację, ani na wolność handlu. Któż ma je złożyć, jeśli nie katolicki tygodnik społeczno-kulturalny? Dla kogo ważniejsza jest jakość obecnych w kulturze chrześcijańskich symboli, niż dla dziennikarzy katolickich mediów? Wierzę, że katolicyzm otwarty nie musi być katolicyzmem ukrytym. Oczywiście, trzeba będzie trochę odwagi - zwłaszcza jeśli wśród nominowanych znajdą się potencjalni reklamodawcy. Tej jednak „Tygodnikowi” nie brakuje. Wbrew fatalistom ufam, że świętego Mikołaja można jeszcze obronić. Przecież w wigilijny wieczór zdarzają się cuda. (tekst z roku 2004)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.