Miasteczko pełne gniewu

Franciszek Kucharczak

publikacja 10.10.2005 20:00

W miejsce kazania miało być rozważanie ewangelii w ciszy. Biskup usiadł. - Zemdlał! Biskup zemdlał! - zaczęli się cieszyć stojący opodal kościoła ludzie. W Miasteczku Śląskim od miesięcy trwa awantura o księdza.

Nożyce się odzywają

Zaczyna się Msza. „Kapłanów swoich dał nam Bóg, by nas bronili z mocy złego” – niesie się po pełnym księży kościele. Jest też sporo parafian wiernych biskupowi. Deworianie nie przyjmują do wiadomości, że nie wszyscy podzielają ich punkt widzenia. – Ludzie zaczynają widzieć, że to nie idzie w dobrym kierunku. Deworian ubywa po każdej awanturze – mówi wierny biskupowi mężczyzna. Nic dziwnego, że ubywa. Zbuntowani zachowują się arogancko nawet podczas liturgii. Zdarza się, że podczas kazania ktoś przeszkadza księdzu, komentując złośliwie jego słowa. Którejś niedzieli, gdy była ewangelia o kąkolu w zbożu, deworianie ostentacyjnie wyszli z kościoła, a po mszy przyszli do księdza z pretensjami, że tendencyjnie dobiera czytania mszalne. – Ksiądz nas nie będzie wyzywał od chwastów! – odgrażali się. – Wikary musiał im pokazywać lekcjonarz, że to nie on, tylko liturgia – śmieje się jeden ze świadków tamtego zajścia. – Deworianie rządzą się w kościele, jak chcą – nie kryje oburzenia jedna z kobiet. Opowiada, jak to było. Kiedyś zakazali jednemu księdzu odprawiać. Ponieważ akurat przyjechał przypadkowo misjonarz i chciał odprawić Mszę, pozwolili mu, ale wikaremu kazali stać z tyłu w koncelebrze. Gdy wikary podszedł, żeby odczytać ewangelię, buntownicy już biegli do zakrystii z pretensjami o „złamanie umowy”. Innym razem deworianie zamknęli dostęp księżom do zakrystii, sądząc, że kapłani, pozbawieni szat liturgicznych, nie będą mogli odprawić. Księża jednak wzięli stuły z konfesjonałów i ubrali się w alby ministrantów. Msza się odbyła, ale wściekłość deworian wzrosła. W połowie sierpnia doszło do istnej bitwy, bo buntownicy chcieli zablokować kościół. W końcu ulegli. Teraz winę zrzucają na przeciwników. – A ci ludzie, co nas bili, to potem do komunii szli! – oburza się jedna z deworianek. Na pytanie, dlaczego blokowali kościół, protestuje, że oni tylko księży nie chcieli wpuścić. A dlaczego księżom zakazali wstępu? – Bo my mamy naszego księdza Grzegorza i on tu musi być proboszczem – mówi twardo.
oceń artykuł Pobieranie..