19 października 1984 roku funkcjonariusze SB zamordowali ks. Jerzego
Popiełuszkę, kapelana "Solidarności".
Seanse nienawiści
“Ty obrzydliwy faszysto! Niech się nie dziwią twoi kumple, że znajdą cię wkrótce z poderżniętym gardłem, ty k.... jedna! Módl się, może ci to coś pomoże. Ty wyrodku rodu ludzkiego, kreaturo!”. Takie listy otrzymywał żoliborski kapłan, któremu nieznani sprawcy chcieli zamknąć usta. Prywatnie docierały do niego wyzwiska i otwarte groźby (“-le pan skończy swoja karierę jako ksiądz”.) Oficjalnie tę samą treść ubierano w nieco inną formę: “Działalność taka tolerowana być nie może. A chyba każdy już w Polsce przekonał się, że słów na wiatr nie rzucamy” – deklarował rzecznik rządu Jerzy Urban.
“Przeprowadzano cały szereg prób zastraszenia księdza Jerzego – mówi ks. Jan Sochoń: rzucano kamienie w okno, podrzucano kompromitujące materiały do jego mieszkania na Chłodnej. To tam znaleziono amunicję, materiały wybuchowe i antypaństwowe publikacje. Wtedy ksiądz Jerzy został aresztowany. Wypuszczono go z Pałacu Mostowskich po interwencji arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego, sekretarza Episkopatu Polski. Rozpoczęło się jednak śledztwo, którego uwieńczeniem był oficjalny akt oskarżenia z lipca 84. I chociaż ogłoszona w tym samym miesiącu amnestia objęła także sprawę księdza, to jednak wyraźnie odczuwało się, że pętla wokół niego zaczyna się zaciskać.
Dwa miesiące przed jego śmiercią pojechaliśmy razem w nasze rodzinne strony na pogrzeb kogoś znajomego – mówi ks. Sochoń – Wtedy Jerzy powiedział mi: “Janku jestem zmęczony i czasem ogarnia mnie lęk, bo rzeczywiście gróźb jest coraz więcej. Oni mogą mnie zniszczyć”. Nie sądził chyba wtedy, że zginie, ale miał świadomość, że czeka go bardzo trudna droga.
Tę świadomość mieli także ludzie z jego otoczenia. Kilka osób zwróciło się więc do Prymasa Polski, kard. Józefa Glempa z prośbą o wysłanie księdza Jerzego na studia do Rzymu. On sam wobec tej perspektywy był rozdarty. Z jednej strony wiedział, że wyjazd oznaczałby koniec szykan, trochę upragnionego spokoju, a z drugiej czuł, że jego miejsce jest tutaj, w tym kościele, gdzie co miesiąc gromadzili się ludzie spragnieni prawdy i nadziei. “Przed dwoma laty, w sierpniu powiedziałem, że»Solidarności« została zadana rana, która ciągle krwawi, ale nie jest to rana śmiertelna, bo nie może uśmiercać nadziei. Dzisiaj jeszcze bardziej odczuwamy, zwłaszcza gdy podziwiamy wierność ideałom naszych braci, którzy powrócili z więzień, że nadzieje z Sierpnia “80 żyją i przynoszą owoce. To mówił na niespełna dwa miesiące przed śmiercią.