19 października 1984 roku funkcjonariusze SB zamordowali ks. Jerzego
Popiełuszkę, kapelana "Solidarności".
Zło dobrem zwyciężał
Z Okopów do okopów
Jest rok 1947. W białostockiej wiosce Okopy przychodzi na świat Jerzy Popiełuszko. Jego rodzice – Władysław i Marianna mieli jeszcze czworo dzieci: dwóch synów i dwie córki, z których jedna umiera bardzo wcześnie.
Szkoła i kościół znajdują się o ponad cztery kilometry stamtąd – w Dąbrowie. Już jako chłopak Jurek codziennie pokonuje ten dystans. “Te cztery i pół kilometra przez las chodziły wszystkie dzieci – mówi brat Jerzego, Józef -, ale Jerzy szedł godzinę przed innymi. Codziennie o siódmej był przy ołtarzu. Ksiądz Grodzki z Suchowoli mówił o nim: “Cokolwiek ten chłopiec będzie robił w życiu, będzie w tym dobry”.
O tym, że chce zostać księdzem powiedział w dniu balu maturalnego. Jego marzeniem było wstąpienie do seminarium warszawskiego, choć proboszcz chciał, aby poszedł do najbliższego seminarium w Białymstoku. Ale ostatecznie marzenie Jerzego spełniło się i znalazł się w Warszawie. Zaczął naukę w roku 1965, skończył w 1972. Były to bardzo ważne lata dla Polaków i dla Kościoła. Ostatni rok Wielkiej Nowenny zaplanowanej przez Prymasa Stefana Wyszyńskiego jeszcze w czasie jego uwięzienia w latach 50, zakończenie Soboru Watykańskiego II i słynny list biskupów polskich do biskupów niemieckich: “Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. 1966: Milenium Chrztu Polski, 1968: protesty studenckie, a w 1970: krwawy grudzień na Wybrzeżu. Dramaty, które przeżywała Ojczyzna Jerzy Popiełuszko obserwował nie tylko z seminaryjnej ławy. Po pierwszym roku został wcielony do wojska. “Znalazł się w kleryckiej jednostce w Bartoszycach” – mówi ksiądz Jerzy Sochoń z komisji ds. beatyfikacji ks. Jerzego – “gdzie odznaczył się wyjątkową odwagą w propagowaniu wartości religijnych. Ochrona medalika na piersi, próba wspólnej modlitwy z kolegami: to były normalne praktyki kleryka, ale w takim miejscu, w takiej ateistycznej przestrzeni nabierały one zaskakująco silnych wymiarów”.
W liście do swojego ojca duchowego z seminarium, ks. Czesława Miętka ks. Jerzy pisze:
“Czcigodny Ojcze – zaczęło się od tego, że dowódca plutonu kazał mi zdjąć z palca różaniec na zajęciach przed całym plutonem. Odmówiłem, czyli nie wykonałem rozkazu. A za to grozi prokurator. Gdybym zdjął – wyglądałoby to na ustępstwo. Sam fakt zdjęcia to niby nic takiego. Ale ja zawsze patrzę głębiej.
Najpierw spisał moje dane. Potem kazał mi się rozbuć, wyciągnąć sznurówki z butów i rozwinąć onuce. Stałem więc przed nim na boso. Stałem jak skazaniec. Zaczął się wyżywać. Na boso stałem przez godzinę. Nogi zmarzły, zsiniały, więc o 21. 20 kazał mi włożyć buty”.
Pasterz dusz
Z wojska wychodzi mając 21 lat. Wynosi stamtąd przeświadczenie, że wierność ma bardzo konkretną cenę, o czym przypominają mu liczne dolegliwości. “To był normalny wesoły chłopak – wspomina ks. Wiesław Kądziela – ale już mocno schorowany. Może to zaostrzyło jego wrażliwość na cierpienie innych”.