Jan Paweł II był gorącym zwolennikiem integracji Europy, której powojenny podział, uniemożliwiający jej oddychanie "dwoma płucami", wschodnim i zachodnim, uważał za wyjątkowo szkodliwy dla całego Kontynentu.
„To niesłychana fraza, wyrosła z pytania: czego oczekuje Chrystus? – ocenia gnieźnieński apel papieża w obronie zapomnianych narodów Europy o. Maciej Zięba, dominikanin. – Brzmiało to wówczas prawie absurdalnie, zupełnie niewiarygodnie i trochę rebeliancko, bo to był jednak dla Związku Radzieckiego policzek. Tak to musiało zabrzmieć w czasach obustronnej realpolitik. A to jest ów mistycyzm wniesiony w rzeczywistość polityczną. Doświadczenie mistyczne, które każe głośno i odważnie mówić Wojtyle do władców świata, że nie można traktować ludzi jedynie jako ofiary lub efektu procesów politycznych czy ekonomicznych. To są żywi ludzie, każdy ze swoją nieskończoną godnością, i trzeba mówić o nich i za nich, trzeba ich po prostu bronić”.
Po raz pierwszy za pontyfikatu papieża-Polaka sprawowano tzw. Nieszpory Europejskie. Miało to miejsce podczas wizyty w Austrii (wrzesień 1983). Jan Paweł II tłumaczył wówczas, że w krzyżu „jest nadzieja na chrześcijańską odnowę Europy, ale tylko wówczas, gdy my, chrześcijanie, sami na serio podejmiemy orędzie Krzyża (...) Krzyż znaczy: miłość nie zna granic – rozpocznij od tych, którzy są najbliżej ciebie, i nie zapominaj o tych, którzy są najdalej”.
„Jeżeli z jednej strony Zachód wciąż daje świadectwo działania ewangelicznego zaczynu, to równocześnie z drugiej nie mniej mocne są prądy antyewangelizacji. Godzi ona w same podstawy ludzkiej moralności, godzi w rodzinę i propaguje moralny permisywizm, rozwody, wolną miłość, przerywanie ciąży, antykoncepcję, walkę z życiem na etapie poczęcia, a także na etapie schyłku, manipulację życiem” – pisał papież w książce „Pamięć i tożsamość”.
Po upadku komunizmu w Europie papież przestrzegał niejednokrotnie, że choć upadł mur berliński, na kontynencie wyrastają nowe mury, przede wszystkim mury różnych nacjonalizmów. Wspominał też niejednokrotnie, iż współcześni Europejczycy zagłuszają w sobie głos Boga i chcą żyć tak, „jakby Bóg nie istniał”. Charakter swoistego testamentu ma papieskie wystąpienie z marca 2004 r. kiedy to, odbierając w Watykanie Międzynarodową Nagrodę Karola Wielkiego, szkicował kształt przyszłej Europy: „Europa, o jakiej marzę, to polityczna, a przede wszystkim duchowa jedność, w której chrześcijańscy politycy wszystkich krajów są świadomi bogactw, jakie daje człowiekowi wiara: jako zaangażowani mężczyźni i kobiety starają się owe bogactwa wykorzystać w służbie wszystkich, aby powstawała Europa ludzi, nad którą jaśnieje oblicze Boga. Oto marzenie, które noszę w sercu i które chciałbym przy tej okazji powierzyć państwu i przyszłym pokoleniom”.
Za jedno z głównych niebezpieczeństw współczesnego świata uważał papież w „utratę wrażliwości sumienia” i, w konsekwencji, zaćmienie poczucia Boga. Cytując słowa Piusa XII iż „grzechem tego wieku jest utrata poczucia grzechu” ubolewał z powodu ekspansji sekularyzmu a więc „poglądów i zwyczajów broniących humanizmu całkowicie oderwanego od Boga i całkowicie skoncentrowanego na kulcie działania oraz produkcji (...)”. Spotykając się natomiast z przedstawicielami litewskiego świata kultury i nauki (Wilno, wrzesień 1993) dokonał analizy, w której bynajmniej nie chodziło tylko o historię: „Totalitaryzmy o przeciwnych znakach i chore demokracje doprowadziły do głębokich wstrząsów w dziejach naszego stulecia. Każdy z systemów, następujących po sobie i wzajemnie się zwalczających, miał swą własną fizjonomię, nie sądzę jednak, by błędem było uznanie ich wszystkich za wytwory jednej i tej samej kultury immanencji, bardzo rozpowszechnionej w Europie ostatnich wieków, z której rodzą się wizje istnienia osobowego i zbiorowego ignorujące Boga i lekceważące Jego zamysł wobec człowieka”.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.