Prokuratura mokotowska ustala, kim były cztery osoby, których szczątki znaleziono na terenie cmentarza przy ul. Wałbrzyskiej.
W związku z wczorajszym wejściem policji i prokuratury na teren badań i ekshumacji prowadzonych na terenie cmentarza przy ul. Wałbrzyskiej przez ekipę dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka, komunikat wydała Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów. Poinformowała, że zawiadomienie pochodzi od dyrektora Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, zastępcy prokuratora generalnego, czyli od... przedstawiciela IPN.
W komunikacie czytamy, że na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej w Warszawie, w ramach prowadzenia prac archeologiczno-sondażowych przez Instytut Pamięci Narodowej, realizowanych w związku z projektem badawczym „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego w latach 1944–1956”, ujawniono szkielety czterech osób, które „znajdowały się poza oficjalnie utworzonymi grobami, co do których zachodzi uzasadnione podejrzenie przestępnego spowodowania śmierci”. Nie ustalono tożsamości ofiar ani też nie określono czasu i okoliczności ich zgonu, co „zgodnie z obowiązującymi przepisami skutkuje uznaniem, iż organem właściwym do prowadzenia sprawy jest jednostka organizacyjna prokuratury powszechnej, ze względu na miejsce ujawnienia szczątków”. W tej sytuacji Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci czterech nieustalonych osób, tj. o czyn z art. 155 Kk.
O co chodzi?
Dyrektorem Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu jest prok. Dariusz Gabrel. To m.in. on był na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej 2 lipca. Otrzymał też notatkę na temat znalezienia na terenie cmentarza szczątków ludzkich. Następnie kierowana przez niego Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu złożyła doniesienie do prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. 10 lipca ta wszczęła więc śledztwo.
W sprawie komunikat wydał też Instytut Pamięci Narodowej. Czytamy w nim: „Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu stwierdziła, że na obecnym etapie brak jest wystarczających przesłanek do podjęcia czynności przez pion śledczy IPN. W związku z tym – uznając swoją niewłaściwość – prokurator IPN, działając na podstawie art. 304 par. 2 Kodeksu postępowania karnego, poinformował jednostkę organizacyjną prokuratury powszechnej o fakcie odnalezienia podczas prac archeologicznych na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej szczątków ludzkich”.
Prok. Gabrel, na pytanie redakcji, dlaczego sprawa badań dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka została przekazana Prokuraturze Rejonowej na Mokotowie, odpowiada, że są to działania rutynowe. – Podjęcie ich jest konieczne, gdy ujawnimy zwłoki, co do których nie wiemy, kim są odnalezione pomordowane osoby. To normalne działanie, podejmowane zawsze w takich przypadkach.
Dlaczego jednak podobne postępowanie nie było wszczynane np. podczas badań na powązkowskiej Łączce? – W tamtym przypadku nie zostaliśmy poinformowani o znalezieniu szczątków – mówi prok. Gabrel. Dodaje też, że badania na Łączce były prowadzone przy udziale Rady Pamięci Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Projekt badań realizowano wspólnie z IPN. Obecnie badania podlegają wyłącznie szefowi IPN.
– Wśród znalezionych na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej zwłok mogą być szczątki osób np. zamordowanych ok. 40 lat temu. Mogą to być żołnierze niemieccy lub więźniowie kryminalni, a nie ofiary zbrodni komunistycznych. Nie ma jednoznacznych dowodów, że to ofiary komunistów. Znalezione ciała nie miały np. śladów kul w czaszkach – nie były więc mordowane w podobny sposób, jak ofiary pochowane na Łączce – mówi prok. Gabrel. – Teraz sprawę będzie wyjaśniać prokuratura mokotowska.
– Nas interesują wyłącznie cztery ciała, które podjęliśmy z miejsca badań. Tylko tych szczątków dotyczyło doniesienie. Obecnie znajdują się one w Zakładzie Medycyny Sądowej, gdzie specjaliści będą określać, gdzie, w jaki sposób i kiedy odnalezione osoby zginęły – mówi rzeczniczka prokuratury. – Sprawa dalszych ekshumacji i prace dr. Szwagrzyka nie są przedmiotem naszych zainteresowań ani nawet kompetencji, nie zajmujemy się nimi.
Według anonimowego informatora, do którego dotarła nasza redakcja, zachodzi jednak ogromne prawdopodobieństwo, że znaleziono ofiary komunistów, zamordowane w latach 40. ub. wieku. Niezależnie od tego, że nie miały śladów kul w czaszkach. Znaleziono bowiem mogiły nieoznakowane, ukrywane przed mieszkańcami Warszawy (w latach 40. obecny cmentarz był polem oddalonym od miasta). Znalezione ciała nie były pochowane w trumnach (prócz dwóch przypadków), lecz były po prostu wrzucane byle jak do jam grobowych, często po kilka osób do jednej.
Co dalej z pracami ekshumacyjnymi?
Dyrektor sekretariatu prezesa IPN dr Krzysztof Persak: – To pytanie należy zadać dr. Szwagrzykowi. Celem badań na Służewiu było wyznaczenie rozmiarów pola, na którym odbywały się pochówki. Ten etap został zakończony. Pojawienie się prokuratury nie przerwało prac, bo zjawiła się ona już po ich zakończeniu.
Dyrektor nie zna dalszych planów badań opisywanego terenu. Dodaje, że po zakończeniu badań ciał przejętych przez Prokuraturę Rejonową na Mokotowie sprawa być może wróci do prokuratorów IPN. O ile jednostka mokotowska uzna, że cztery ofiary, których dotyczy doniesienie, były faktycznie ofiarami zbrodniarzy komunistycznych.
– Nie ma natomiast przeszkód formalnych dla kontynuacji badań na terenie cmentarza przy ul. Wałbrzyskiej. Wszelkie teorie spiskowe, które mówią, że działania policji i prokuratury są zorientowane na zablokowanie prac, są nieuprawnione – dodaje dyrektor Persak.
Na terenie cmentarza przy ul. Wałbrzyskiej spoczywa nawet 1000 osób o nieznanej tożsamości, prawdopodobnie są to ofiary reżimu komunistycznego zamordowane w latach 40. Ekipa dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka będzie się starać zidentyfikować pomordowane osoby.
Przeczytaj też tekst Policja wkroczyła na teren prac IPN. Dlaczego?
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.