Dlaczego Kościół sprzeciwia się sztucznemu zapłodnieniu? Czy pragnienie dziecka to grzech? – te pytania zadają często małżonkowie, którzy z ust lekarza usłyszeli diagnozę, że bez in vitro nie mają szans na doczekanie się potomka.
Nie za wszelką cenę
„Nie wszystko to, co jest możliwe technicznie, jest tym samym moralnie dopuszczalne” – czytamy w instrukcji „Donum vitae”. W stosunku do ludzi – osób „nie można używać środków ani iść za [pewnymi] metodami, które mogą być dozwolone w przekazywaniu życia roślin i zwierząt” – pisze Jan XXIII w encyklice „Mater et Magistra” z 1961 r. O jakie metody chodzi?
Niedopuszczalne są wszystkie tzw. metody heterologiczne, w których dla tworzenia życia wykorzystuje się gamety „osób trzecich”, spoza małżeństwa, które stara się o dziecko. Dotyczy to zarówno zapłodnienia in vitro (FIVET) jak i sztucznej inseminacji nasieniem dawcy. Niedopuszczalne jest również wykorzystywanie ciała osoby spoza małżeństwa, jak to ma miejsce w przypadku tzw. „macierzyństwa zastępczego”, gdy zarodek uzyskany z połączenia gamet rodziców wszczepiany jest do macicy innej kobiety, która pełni rolę swoistego inkubatora. Metody heterologiczne oprócz wszystkich wad związanych ze szczegółami ich procedury technicznej posiadają jeszcze jedną: w sposób ewidentny naruszają jedność małżeństwa, znaczenie rodzicielstwa jako wzajemnego daru i wartość, jaką jest przekazywanie życia wyłącznie w tym związku. Metody te również łamią prawo dziecka – do poczęcia się i zrodzenia w małżeństwie swoich rodziców.
Kościół nie akceptuje również sztucznego zapłodnienia (FIVET) homologicznego, które polega na połączeniu w probówce gamet małżonków a następnie przeniesieniu embrionu do łona matki. Technika ta jest moralnie niedopuszczalna z kilku względów. Po pierwsze oddziela rodzicielstwo od aktu miłości i jedności mężczyzny i kobiety. Po drugie angażuje „osoby trzecie” – lekarzy i techników i to w tak wysokim stopniu, że można wręcz mówić, iż to oni decydują o powstaniu dziecka. Jest to ingerencja zbyt daleko idąca – sprowadza życie człowieka do „produktu” laboratorium. Po trzecie wreszcie – praktyka FIVET najczęściej wciąż zakłada wytwarzanie tzw. „embrionów nadliczbowych”, które są niszczone lub zamrażane. Takie działania – jak przypomina Kościół – stanowią zamach na życie lub zdrowie i godność tych osób. Warto również wspomnieć, że diagnostyka przedwszczepienna związana z wytwarzaniem „embrionów nadliczbowych” może prowadzić, a niekiedy już prowadzi do praktyk eugenicznych.
Ze względu na dobrowolne rozdzielenie podwójnego znaczenie aktu małżeńskiego niedopuszczalna jest również sztuczna inseminacja homologiczna. Jak podkreśla instrukcja „Donum vitae” dodatkowym znakiem tego rozdziału jest masturbacja, w wyniku której uzyskuje się spermę. Karta Pracowników Służby Zdrowia w pkt. 23 wskazuje natomiast, że metoda ta mogłaby być dopuszczalna, pod warunkiem, że – zgodnie z nauczaniem Kościoła – nie stanowiłaby ona zastępstwa, a jedynie pomoc dla aktu naturalnego. Zdaniem ks. dr. Muszali zapis ten jest niejasny i wymaga precyzacji. Biorąc pod uwagę obecnie stosowane metody sztucznej inseminacji – nie mogą być one uznane za godziwe z punktu widzenia moralności katolickiej.
Dziecko z probówki to też Dziecko Boże
Wbrew pojawiającym się niekiedy opiniom, Kościół nie naucza, że dzieci, które poczęły się w wyniku sztucznego zapłodnienia nie są elementem Bożego planu. Przeciwnie: „każda istota ludzka powinna być przyjęta jako dar i błogosławieństwo Boga” – podkreśla „Donum vitae”. Nauczanie Kościoła na temat sztucznego zapłodnienia dotyczy natomiast innej kwestii – tego, czym jest odpowiedzialne rodzicielstwo.
Maria Jernajczyk
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.