- Chcemy czasem doświadczyć obecności Jezusa szybko, natychmiast, na zawołanie, najlepiej bez naszego wkładu - mówił bp Paweł Cieślik do członków Ruchu Szensztackiego.
ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Bp Paweł Cieślik przewodniczy Mszy św. w kaplicy CEF Ponad 120 osób wysłuchało homilii biskupa, który wyjaśniał, na czym polega mądrość adwentowego oczekiwania. Jak podkreślił hierarcha, aby spotkanie ze Zbawicielem było prawdziwie głęboką relacją, a nie jedynie uczuciowym przeżyciem, trzeba przejść pewną drogę.
- Ewangelia wg św. Marka, którą czytamy w tym roku w Adwencie, nie rozpoczyna się od narodzin Jezusa, ale od czasów przygotowania na to przyjście, które zapowiada Jan Chrzciciel. Marek Ewangelista chce w ten sposób ukazać nam prawdę, że aby doświadczyć narodzenia Jezusa w życiu, doświadczyć Jego obecności, trzeba najpierw dokonać w sobie przemiany, nawrócenia, czyli przygotować się na to wyjątkowe spotkanie z Panem - mówił bp Cieślik.
Biskup zwrócił uwagę na niecierpliwość współczesnego człowieka, który chce doświadczyć szczęścia natychmiast. Daje się więc łatwo skusić tanim hasłom i receptom proponowanym przez osoby czarujące, które w banalny i często prymitywny sposób zjednują sobie ludzką sympatię. Tacy sprzedawcy szczęścia wmawiają, że można je osiągnąć bez większego wysiłku.
Jak zauważył bp Cieślik, tego typu podejście może także dotyczyć sfery duchowej. - Chcemy doświadczyć obecności Jezusa szybko, szczególnie wtedy, kiedy mamy problemy. Chcemy Go wtedy doświadczyć natychmiast, na zawołanie, a najlepiej bez naszego wkładu. Popatrzmy na dekoracje w marketach. Tam też nie ma oczekiwania. Tam już są święta, ale sprowadzone tylko do klimatu i tzw. magii świąt. Tam nie ma miejsca na Boże Narodzenie, na Boga - mówił biskup.
Hierarcha zaproponował również wyjaśnienie przyczyn ucieczki od Adwentu. - Człowiek nie chce czekać, ponieważ boi się prawdy o sobie, o swoim stanie ducha. Czekając, musimy się przecież zatrzymać, a kiedy się zatrzymujemy, widzimy, że nie jesteśmy tacy idealni. Dlatego na drodze adwentowego oczekiwania Jezus stawia nam Jana Chrzciciela, człowieka Adwentu. On nie był mężem stanu, kimś przyciągającym do siebie. Dojrzewał na ziemi wypalonej słońcem, na pustyni. Pustynia to konieczność wyrzeczenia się siebie, tego, co nas ogranicza tylko do wymiaru tego świata. On tam się uformował, w takich warunkach zrozumiał swoją rolę, dojrzał do wielkości Jezusa. Jan wskazuje nam drogę na pustynię, czyli do miejsca, w którym jest możliwe nawrócenie; miejsca ciszy i skupienia, zatrzymania się i przyjrzenia się sobie. Trzeba wyjść na pustynię i wyprostować ścieżki dla Pana - zakończył bp Cieślik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.