Tymczasowe wojskowe władze Tajlandii przyjęły ustawę, która zakazuje zagranicznym parom korzystania z usług tajlandzkich matek zastępczych. Do tej pory było to możliwe dzięki luce prawnej.
W ciągu ostatniego roku w Tajlandii wybuchło kilka afer związanych z matkami zastępczymi. W sierpniu 2013 r. para z Australii porzuciła małego chłopca z zespołem Downa, o imieniu Gammy, zostawiając go 21-letniej tajskiej surogatce. Pattaramon Chanbua zdecydowała się zostać „zastępczą matką” z powodów finansowych.
Musiała spłacić długi i posłać do szkoły dwoje dzieci. Za ok. 15 tysięcy dolarów miała urodzić dziecko pewnej australijskiej parze. Sytuacja skomplikowała się, gdy po kilku miesiącach bliźniaczej ciąży okazało się, że jedno z dzieci ma zespół Downa. „Docelowi” rodzice sugerowali aborcję, ale Pattaramon nie zgodziła się na zabicie chorego dziecka.
Kilka tygodni później zrobiło się głośno o sprawie zamożnego Japończyka. Agencja Reuters informowała, że miał on zostać ojcem co najmniej 16 dzieci. Urodziły je „matki zastępcze”. Pisząc o sytuacji w Tajlandii media używały terminu "fabryka dzieci".
Nowe prawo ma zacząć obowiązywać od czerwca. Zgodnie z nową ustawą z prośbą o urodzenia dziecka do tajlandzkiej surogatki będą mogły zwracać się pary heteroseksualne, w których co najmniej jeden z małżonków ma tajlandzkie obywatelstwo i które są małżeństwem od co najmniej trzech lat. Tajlandzkie matki zastępcze muszą mieć ponad 25 lat, być zamężne i mieć co najmniej jedno własne dziecko. Obcokrajowcom, którzy złamią prawo, ma grozić 10 lat więzienia.
Wynajmowanie matek surogatek jest w Tajlandii zabronione od 1997 r. Mimo tego Tajlandia stała się ważnym rynkiem dla par starających się o dziecko, a władze przymykały na to oko. Po upublicznieniu sprawy małego Gammy’ego, władze skontrolowały wiele klinik i kilka z nich zostało zamkniętych.
W Tajlandii działa obecnie ponad sto prywatnych klinik, które specjalizują się we wspomaganiu rozrodu, w tym za pośrednictwem matek surogatek. Rocznie „matki zastępcze” rodzą w Tajlandii kilkaset dzieci, głównie dla par z Australii, Hongkongu czy Tajwanu.
Krytycy nowych przepisów twierdzą, że delegalizacja procederu przyczyni się do tego, że pacjenci będą mieli utrudniony dostęp do porządnej opieki zdrowotnej, a surogacja zostanie zepchnięta do podziemia.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.