Z Tadeuszem Makulskim z Ruchu Maitri rozmawia Radio Watykańskie.
Gigantycznym problemem jest też tutaj AIDS. Państwo stara się coś z tym robić, widać jakieś tablice na ten temat, widać różowe wstążeczki na skrzyżowaniach, ale obawiam się, że to do ludzi jednak nie do końca dociera. Ta kampania była kilka lat temu, dziś już nie przynosi efektów. Jest natomiast bardzo dużo matek seropozytywnych, jest problem dzieci, które należy odstawić od matek zaraz po urodzeniu, zająć się nimi, żeby nie zaraziły się chorobą. No i oczywiście jest gigantyczny problem dotyczący całej Afryki Centralnej, czyli brak wody. Jest bardzo wskazane i konieczne zaangażowanie w budowę infrastruktury wodnej. - Już na zakończenie, z perspektywy afrykańskiego doświadczenia, jakie znaki nadziei Pan widzi? Czy je w ogóle widać? Z całą pewnością nadzieją dla Kamerunu, moim zdaniem, jest system edukacji, który tutaj się wykluwa, bo oczywiście nie jest doskonały. Są szkoły katolickie, są szkoły publiczne, widzi się też szkoły muzułmańskie. Myślę, że jeżeli system edukacji się rozwinie, jeżeli uzyska on jaki taki poziom, gwarantujący znajomość języka choćby francuskiego, czy angielskiego po szkole podstawowej, jakąś szerszą wiedzę po szkole średniej, po maturze, to myślę, że ten kraj może się zmienić. Jest oczywiście wiele zagrożeń. Mamy do czynienia ze zmianami klimatycznymi, które są już tutaj odczuwalne, wycinanie dżungli trwa w dalszym ciągu. Jest to gospodarka, na pierwszy rzut oka, rabunkowa. To generuje zmiany klimatu, to powoduje problemy z żywnością. Głód wyniszcza Pigmejów. Jeżeli ludzie zrozumieją te problemy, a mogą je zrozumieć, jeżeli będą choć trochę wyedukowani, to wtedy Kamerun odzyska równowagę. Dziś, jak myślę, jest to kraj bez równowagi, choć należy docenić, że panuje w nim długi okres pokoju, że nie ma tu żadnych wojen, rzezi plemiennych, a klimat, przynajmniej na południu i na wschodzie, bardzo sprzyja produkcji żywności, która pomniejsza skalę głodu. Rozmawiała Beata Zajączkowska
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.