Reklama

Prof. Balter: Najważniejsze, że Jezus zwyciężył świat

Hasłem, które towarzyszyło mi przez całe seminarium, są słowa Jezusa z Ewangelii św. Jana "Na świecie doznacie ucisku, ale nie lękajcie się: Jam zwyciężył świat". Cała Ewangelia Jana mnie zachwycała, jednak to zdanie najbardziej - mówi o. prof. Lucjan Balter w 50 rocznicę święceń.

Reklama

Słyszy się wiele o księżach, którzy porzucają Chrystusowe kapłaństwo, czynią to także wybitni Teologowie: czy przez te 50 lat spotkały Księdza takie trudności, w których pojawiała się myśl o odejściu? - Nie, nigdy nawet na moment o czymś takim nie myślałem. Ale zaraz po święceniach spotykałem się z faktami załamań i kryzysów wśród księży. Przypuszczam, że odejścia chłopców-kolegów z Kopca, a potem z nowicjatu i Seminarium, czasem nagłe i niespodziewane, przygotowywały mnie stopniowo do takiej rzeczywistości. Niemałym szokiem było dla mnie to, że po ósmej klasie odeszło z Kopca ponad 20. chłopców, przeważnie - jak sądzę - za naukę, ale chyba nie tylko. Nie wiem, ile takich dobrych, być może, powołań zostało zmarnowanych (przez wychowawców). Już od nowicjatu wiedziałem, że różnie bywa z wytrwaniem. Z Seminarium odchodzili także starsi i młodsi koledzy. Nie dziwiły mnie z biegiem czasu niektóre odejścia, choć bywały i takie, które bulwersowały. Zresztą ani wszyscy chłopcy na Kopcu lub w nowicjacie, ani też niektórzy przynajmniej wychowawcy nie byli idealni. Bulwersowały mnie zwłaszcza sytuacje, kiedy widać było problem, a mimo to przełożeni nie reagowali. Czasem można było - tak myślałem - kogoś uratować i ocalić przed odejściem. Zwłaszcza gdy chodzi o kolegów kursowych, którzy się łamali w pierwszych latach kapłaństwa. Gdy chodzi natomiast o mnie samego, to chociaż prawie nic nie układało się według moich wcześniejszych górnolotnych marzeń (nawet na studia kulowskie poszedłem kierując się jedynie posłuszeństwem), to nigdy ani przez moment nie pomyślałem o porzuceniu kapłaństwa. Niekiedy czułem, że kryje się za tym jakaś potężna modlitwa (może mojej Mamy) w mojej intencji. Albowiem te bardzo bolesne niekiedy odejścia jeszcze bardziej mnie umacniały wewnętrznie i uczyły otwartości na niepojętą Wolę Bożą, która mnie prowadzi „swoimi ścieżkami”. Jeden z wybitnych polskich teologów, niestety już były ksiądz, racje odejścia uzasadniał źle rozumianym posłuszeństwem w Kościele. Jako bardzo niezależny w poglądach teolog, w jaki sposób Ksiądz przeżywał ten szczególny wymiar kapłańskiego życia. Wymiar posłuszeństwa: czym on jest w Księdza życiu. - Kiedyś w zakonach obowiązywało ślepe posłuszeństwo; jednak ja nigdy z tym się nie spotkałem. Na Kopcu uczono mnie, że posłuszeństwo ma być rozumne. Już w pierwszym roku naszej formacji na Kopcu mówiono nam o tzw. ideale osobistym: kim chcę lub mam być w swoim życiu! W samym odkrywaniu ideału osobistego posłuszeństwo jest istotne. Owszem, posłuszeństwo prowadzi czasem do tego, że trudno jest realizować własne plany. Trzeba być elastycznym. W Seminarium podejmowałem wiele inicjatyw. Za czasów rektorstwa ks. J. Wróbla, który „ćwiczył” kleryków w posłuszeństwie, uczyłem się także takiego „dyspozycyjnego” posłuszeństwa. Dowiedziałem się później, że przełożeni widzieli tę moją dyspozycyjność. Jednak zdarzały się przypadki, kiedy nie zgadzałem się z przełożonymi i wprost im o tym mówiłem.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
3°C Czwartek
wieczór
1°C Piątek
noc
1°C Piątek
rano
2°C Piątek
dzień
wiecej »

Reklama