O zmianach w sposobie stwierdzania nieważności małżeństwa, które wprowadził papież Franciszek oraz o nowych procedurach procesowych w sprawach małżeńskich z ks. Tomaszem Lisem rozmawia ks. Krzysztof Irek, sędzia Sądu Biskupiego w Sandomierzu.
Ks. Tomasz Lis: Czym różni się małżeństwo zawierane w Kościele katolickim od małżeństwa cywilnego?
Ks. Krzysztof Irek: Małżeństwo kościelne pomiędzy ochrzczonymi mężczyzną i kobietą jest sakramentem poprzez który działa Chrystus. On ich łączy w jedno i udziela Swojej pomocy. Małżonkowie zawierają ze sobą przymierze na całe życie. Tworzą wspólnotę, której celem jest ich wzajemne dobro oraz zrodzenie i wychowanie potomstwa. Małżeństwo jest nie tylko sakramentem, ale również kontraktem i tu mamy podobieństwo do małżeństwa cywilnego.
Od kontrahentów wymaga się, by byli zgodni co do przedmiotu umowy, jak i posiadali zdolność do jej zawarcia. Jeśli ktoś w momencie ślubu nie mógłby wypełnić umowy, albo udawałby tylko, że to zrobi, małżeństwo byłoby nieważne. Istotę tej umowy dobrze wyrażają słowa: „Chcę być z tobą w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, by doczekać się potomstwa, które po chrześcijańsku wychowamy”. Zgoda na to musi być wyrażona w sposób wolny, niczym nieprzymuszony, pozytywnym aktem woli. Do tego konieczna jest dojrzałość psychiczna, czyli zdolność do wywiązania się z tych zobowiązań.
Trzeba mieć pozytywne podejście do sprawy nierozerwalności związku i dochowania wierności małżonkowi. Jeśli któryś z nowożeńców nie byłby w stanie sprostać powyższym wymaganiom, traktowałby samo małżeństwo niepoważnie, udając, że godzi się na wymogi stawione przez Kościół, małżeństwo sakramentalne w ogóle by nie zaistniało. Biskup i Sąd Biskupi bada w procesie kanonicznym właśnie ten aspekt i po przeprowadzeniu dochodzenia wydaje wyrok.
Czy mógłby ksiądz przybliżyć naturę samego procesu kanonicznego o stwierdzenie nieważności związku małżeńskiego? W rozmowach dość często zdarza się słyszeć zwrot „rozwód kościelny”. Czy coś takiego istnieje?
Ks. Krzysztof Irek: Nie, nie istnieje. W języku potocznym wiele osób posługuje się zwrotami „rozwód kościelny” lub „unieważnienie małżeństwa” na określenie pozytywnego wyroku w kanonicznym procesie mającym na celu zbadanie ważności zawartego związku. Mówi Pismo Święte: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”.
Nie leży więc w ludzkiej mocy rozwiązanie ważnie zawartego małżeństwa sakramentalnego, które zostało dopełnione po ślubie, tak jak nie można spowodować, że człowiek ochrzczony znowu stanie się nieochrzczonym. Istnieje natomiast kościelna procedura prawna – kanoniczny proces sądowy, który stara się odpowiedzieć na pytanie: „Czy zawarte małżeństwo było ważne”, czyli, innymi słowy, czy zostało ono zawarte zgodnie ze wszystkimi wymogami stawianymi przez Kościół?”
Jak wygląda taki proces?
Ks. Krzysztof Irek: Jeśli jedno z małżonków albo promotor sprawiedliwości (odpowiednik prokuratora) są przekonani o nieważności małżeństwa, powinni wnieść skargę powodową do Sądu Biskupiego. Może to być sąd w diecezji na terenie której zostało zawarte małżeństwo albo w diecezji gdzie mieszka na stałe bądź czasowo jedno z małżonków. Kompetentny jest również sąd diecezji w której będzie się toczyło główne postępowanie dowodowe. Jeżeli pozew zostanie dopuszczony do rozpatrzenia, następuje przesłuchanie świadków i zbieranie innych dowodów. Wyrok wydaje trybunał złożony z trzech sędziów.
Do tej pory, jeżeli trybunał I instancji, np. w Sandomierzu stwierdził, że małżeństwo zostało zawarte nieważnie, następowała apelacja z urzędu (automatyczna) do trybunału II instancji, w naszym przypadku w Lublinie. Dopiero jeśli ten orzekł ponownie nieważność małżeństwa, kobieta i mężczyzna będący dotychczas w związku, stawali się wolni i mogli zawrzeć ponownie małżeństwo. Decyzją Ojca św. Franciszka, do prawomocności wyroku nie będzie już konieczne pozytywne orzeczenie Trybunału II instancji. A zatem, wyrok Sądu Biskupiego w Sandomierzu, lub innego sądu biskupiego będzie ostateczny.
Ewentualna apelacje jest możliwa ale tylko z inicjatywy stron, promotora sprawiedliwości lub obrońcy węzła małżeńskiego. Zostaje jednocześnie wprowadzona procedura „procesu krótkiego” w którym wyrok wydaje osobiście biskup przy pomocy sądu działającego w diecezji. Będzie można ją stosować, gdy wyjdą na jaw szczególne okoliczności dotyczące zawarcia małżeństwa, potwierdzone przez świadectwa lub dokumenty, które przemawiają za nieważnością małżeństwa w sposób oczywisty. I to jest największa nowość!
Przyczynami, które pozwalają na wprowadzenie „skróconej formy procesu” są np.: brak wiary, który mógł wywołać symulację zgody na zawarcia małżeństwa lub błąd wpływający na wolę jednego z nowożeńców, krótkość pożycia małżeńskiego, dokonanie aborcji, żeby nie mieć potomstwa, trwanie w relacji z innym partnerem w okresie zawierania małżeństwa lub w czasie bezpośrednio po nim następującym, podstępne ukrycie niepłodności lub ciężkiej, zakaźnej choroby, bądź też posiadania dzieci narodzonych z poprzedniej relacji, dalej, przemoc fizyczna, która wymusza zgodę na zawarcie małżeństwa oraz brak używania rozumu potwierdzona przez dokumenty medyczne.
Z punktu widzenia prawa małżeńskiego nie zostają więc wprowadzone nowe tytuły nieważności związku małżeńskiego. Pojawia się natomiast nowy sposób prowadzenia spraw wówczas, gdy są one ewidentne, a dowody niezbite. „Proces krótki” według wytycznych papieskich dokumentów ma trwać niespełna dwa miesiące.
Dlaczego Księdza zdaniem Ojciec św. wprowadził zmiany dotyczące procesu o stwierdzenie małżeństwa?
Ks. Krzysztof Irek: Zmiany są podyktowane potrzebą usprawnieniem orzecznictwa w procesach małżeńskich. W konsekwencji, tak jak każdy przepis prawa kanonicznego oraz działalność instytucji kościelnych, mają służyć zbawieniu ludzi.
Dziękuję za rozmowę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.