Ambasador Rosji Siergiej Andriejew przyjechał w poniedziałek rano do polskiego MSZ. Dyplomata został wezwany do resortu spraw zagranicznych w związku z jego wypowiedzią w telewizyjnym wywiadzie, w którym mówił m.in., że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku.
W sobotę szef MSZ Grzegorz Schetyna poinformował, że podjął decyzję o wezwaniu ambasadora do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Rzecznik rządu Cezary Tomczyk wskazał w niedzielę, że "dyplomacja ma bardzo jasne możliwości w stosunku do ambasadora (...) zaczynając od noty protestacyjnej, a kończąc na wydaleniu". "Te decyzje będzie podejmował MSZ (...) Słowa ambasadora to dla każdego z nas tak, jakby dostać w twarz" - mówił.
O tym, że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to wina Rosji, lecz wybór strony polskiej, która zamroziła kontakty polityczne, ale i kulturalne ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew mówił w piątek wieczorem w TVN24.
Ambasador podważył również rolę Polski w przeciwstawianiu się hitlerowskim Niemcom. "Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoją politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu"" - ocenił Siergiej Andriejew.
W wypowiedzi dla TVN24 Andriejew m.in. zaprzeczył, jakoby wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku było agresją. "Wojska radzieckie weszły na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy 17 września 1939 roku, kiedy los wojny między Niemcami a Polską był już przesądzony. Przedtem było już jasne, że Wielka Brytania i Francja nie przyjdą na pomoc Polsce. W tamtych warunkach, chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR" - przekonywał.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.