W ciągu kilku dni rosyjski przywódca za jednym zamachem wyszedł z dyplomatycznej izolacji i dołączył do grona głównych decydentów o przyszłym losie Syrii i Bliskiego Wschodu.
Rosyjski przywódca ripostował: „Uważam, że to ogromny błąd odmawiać współpracy z syryjskimi władzami i ich siłami, które mężnie walczą twarzą w twarz z terrorystami” (...). Rosja żąda od Waszyngtonu wstrzymania lotów nad Syrią. Żądanie to zostało oczywiście odrzucone, ale operowanie dwóch potężnych sił lotniczych nad upadłym, rozczłonkowanym krajem rodzi ogromne ryzyko przypadkowej konfrontacji. W naloty na Państwo Islamskie zaangażowały się jeszcze wojska Francji. Arabskie media dokonują już nawet śmiałych porównań obecnej sytuacji do kryzysu kubańskiego. To przesada, ale nie ma wątpliwości, że Rosja otworzyła nowe pole konfrontacji z USA. A jej celem wcale nie jest jak najszybsze pokonanie Państwa Islamskiego i zakończenie kryzysu humanitarnego, tylko utworzenie silnego przyczółka na Bliskim Wschodzie i utrzymanie u władzy w pełni zależnego już od Kremla Baszara Al-Asada.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.