W ciągu kilku dni rosyjski przywódca za jednym zamachem wyszedł z dyplomatycznej izolacji i dołączył do grona głównych decydentów o przyszłym losie Syrii i Bliskiego Wschodu.
Polityczno-militarne zaangażowanie na Bliskim Wschodzie to wreszcie sposób Putina na odwrócenie uwagi od konfliktu na Ukrainie nie tylko zachodnich przywódców, ale również własnych obywateli, zmęczonych sankcjami, zadyszką gospodarki oraz wychodzącymi na światło dzienne informacjami, że w Donbasie ginęli także rosyjscy żołnierze. W pełni posłuszne władzy media we wrześniu niemal całkowicie zapomniały o wydarzeniach tuż za własną granicą. W zamian przedstawiły wystąpienie Putina w sprawie Syrii na forum ONZ jako ogromny tryumf Rosji, której „słuchał cały świat”. Rosyjskie działania w sprawie Syrii są dyplomatycznym majstersztykiem z jeszcze jednego powodu. Jak ciekawie podsumował komentator telewizji Al-Arabija Hisham Melhem, Putin potrafi w tym konflikcie „być jednocześnie podpalaczem i strażakiem”. Z jednej strony apeluje o międzynarodową jedność w zwalczaniu Państwa Islamskiego. Z drugiej – krwawa wojna nie trwałaby już czwarty rok, gdyby nie konsekwentne wsparcie Moskwy dla prezydenta Asada. Rosyjska odsiecz ratuje syryjskiego dyktatora przed ostatecznym upadkiem, bo zdaniem obserwatorów konfliktu nie jest on już w stanie odbić utraconych terytoriów. O tym, że pierwszorzędnym celem Putina nie jest rozbicie samozwańczego kalifatu, tylko właśnie wsparcie Asada i dołączenie do grona decydentów o przyszłości kraju, świadczą bombardowania rozpoczęte 30 września. Rosyjskie myśliwce wcale nie zaatakowały na terytorium Państwa Islamskiego, tylko w mieście Homs i w prowincji Idlib. Tam główną siłą są wspierani przez Zachód rebelianci Wolnej Armii Syrii.
Różnice nie do pogodzenia
Wrześniowa sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ potwierdziła, że Barackowi Obamie i Władimirowi Putinowi będzie bardzo trudno doprowadzić do jakiejkolwiek koordynacji działań na Bliskim Wschodzie. Przemówienia obu liderów uwidoczniły diametralnie różny punkt widzenia na tę wojnę. Prezydent USA podkreślił, że „Stany Zjednoczone chcą współpracować w sprawie rozwiązania konfliktu z każdym krajem, włączając w to Rosję i Iran, ale musimy uznać, że po tak wielkiej rzezi i rozlewie krwi nie ma mowy o powrocie do stanu rzeczy sprzed wojny”.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.