Na miłosne wyznania małżeńskie nie trzeba czekać do 14 lutego. Warto je robić często. Codziennie. Przekonali się o tym słupszczanie Ula i Grzegorz.
Ich historia zaczyna się typowo. Najpierw zakochanie, narzeczeństwo. Potem ślub, narodziny córki, syna, trwająca wiele lat budowa domu. Praca cenionego elektryka, przedszkolanki. Wczasy, rodzinne uroczystości. Z biegiem lat jednak coraz mniej spotkań, wspólnych pasji, wyjść towarzyskich. Po 27 latach małżeństwa czegoś brakuje. Starania.
Z biegiem lat to coraz trudniejsze. Ula nie chce narzekać, szuka pozytywnych stron. Jest świadoma, że choć mąż już nie spełnia jej oczekiwań, to jest dobrym człowiekiem. Są ze sobą szczerzy, dbają o wzajemną więź, zawsze blisko siebie, ale… Co zrobić, by rodzina się scaliła? O co walczyć? – pyta Boga.
Luty 2015 roku zmienia wszystko. Grzegorz ląduje w szpitalu. Diagnoza: "pęknięty tętniak mózgu, krew jest wszędzie". Sprawa jest beznadziejna, lekarze mówią: nawet jeśli przeżyje, to jako roślinka. Ula walczy o męża, także w rozmowach z Bogiem: co trzeba zrobić, żeby Grzesiek został zbawiony?
Z modlitewną odsieczą przychodzą bliscy, znajomi. Są Eucharystie w intencji uzdrowienia Grzegorza, modlitwy wstawiennicze, opieka św. Rity. I powolne, bardzo powolne zdrowienie. Kiedy po pół roku wraca mu świadomość, odkrywa żonę na nowo.
– Nie wiem, jak ona to zdołała wszystko przejść, jak to się stało, że ja tu teraz siedzę i jestem taki normalny. Znam to tylko z opowieści Uli, rodziny, kolegów – wyznaje Grzegorz. – Nie cierpiałem tak jak Ula: to masowanie mnie, zginanie nóg, bieganie do szpitala… Aż drżę, gdy o tym słucham. Zacząłem mówić jej, że ją kocham. Jestem w stosunku do niej innym człowiekiem niż wcześniej. Jest w moich oczach cudowną, wspaniałą osobą. Jest to coś, czego nie było przed tym wypadkiem. Żyliśmy jak stare małżeństwo z 27-letnim stażem. A teraz ja się w niej od nowa zakochałem. Ślubu z nią drugi raz nie wezmę, ale bardzo ją kocham. Codziennie jej to mówię. Codziennie całuję ją w szyję. Mówię to też przy ludziach, tak jak teraz.
Ula mówi, że dostała męża od Boga na nowo, w prezencie. Tego z dawnych czasów: rozgadanego, zwracającego na nią uwagę, starającego się o nią, wrażliwego.
– Umiesz kochać – mówi do niego wzruszona – nie tylko mnie, umiesz kochać innych, słuchać. Jesteś… po prostu taki fajny, że wszyscy się z ciebie cieszą!
Poruszającą historię małżeńskiej miłości Uli i Grzegorza będzie można przeczytać w całości w nr. 8 papierowego wydania "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego". Zapraszamy.
Zachęcamy Was także, żebyście powiedzieli swoje "kocham" za naszym pośrednictwem. Dodatkową zachętą są nagrody, które można wygrać. Nasz konkurs "Kocham. Jak to trudno powiedzieć!" TUTAJ.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.