Mianowany nowym ambasadorem USA w Polsce Lee A. Feinstein ma w Waszyngtonie renomę wybijającego się eksperta i dyplomaty o silnej pozycji politycznej - dowiedziała się PAP od byłego urzędnika administracji prezydenta Billa Clintona.
W odróżnieniu od odchodzącego ambasadora w Polsce, Victora Ashe'a, który przed objęciem placówki nie miał nic wspólnego z polityką zagraniczną - był burmistrzem miasteczka Knoxville w stanie Tennessee - Feinstein jest ekspertem w tej dziedzinie.
"Feinstein uchodzi za bardzo zdolnego i poważnego eksperta w zakresie polityki zagranicznej i kogoś, kto jest bardzo blisko Hillary Clinton. Powinno to sprawić, że będzie bardzo skutecznym ambasadorem" - powiedział PAP Tom Malinowski, były główny autor przemówień prezydenta Clintona, ostatnio działacz organizacji praw człowieka Human Rights Watch.
"Będzie bardzo wpływowy w administracji. Zna bardzo dobrze kluczowych graczy, zarówno Hillary, jak i prezydenta Obamę. W jego osobie Polska otrzymuje kogoś bardzo poważnego i ustosunkowanego" - dodał.
Feinstein musi być zatwierdzony na tym stanowisku przez Senat, co nastąpi najwcześniej we wrześniu w związku z wakacyjną przerwą w pracach Kongresu USA.
Jak poinformował PAP Departament Stanu, nie wyznaczono jeszcze terminu przesłuchań Feinsteina w Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, od których zależy zatwierdzenie nominacji.
Kongres wznawia sesję po amerykańskim Święcie Pracy przypadającym w pierwszy weekend września, co oznacza, że nowy ambasador, po zatwierdzeniu - które zwykle jest formalnością - obejmie swoją misję w Warszawie później tego miesiąca.
Feinstein jest absolwentem nauk politycznych na Miejskim Uniwersytecie w Nowym Jorku (CUNY) i prawa na prestiżowym Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie.
Po studiach wykładał prawo międzynarodowe i politologię na tych uczelniach i pracował w sektorze prywatnym, m.in. w Stowarzyszeniu Kontroli Zbrojeń w Waszyngtonie.
Od lutego 1994 r. pracował w administracji prezydenta Clintona najpierw w Pentagonie, gdzie zajmował się problemami sił pokojowych, a następnie w Departamencie Stanu. Sprawował tam m.in. stanowisko wicedyrektora ds. planowania politycznego za kadencji sekretarz stanu Madeleine Albright.
W okresie prezydentury George'a W. Busha był ekspertem ds. bezpieczeństwa narodowego, kontroli zbrojeń i polityki zagranicznej w waszyngtońskich instytutach analitycznych związanych z Partią Demokratyczną, jak Fundacja Carnegie, Rada Stosunków Międzynarodowych i Brookings Institution.
W czasie zeszłorocznej kampanii wyborczej Feinstein pracował jako doradca ds. bezpieczeństwa narodowego ubiegającej się o nominację prezydencką Hillary Clinton.
W Waszyngtonie uchodzi za osobę bardzo blisko związaną z obecną sekretarz stanu. Jego nominację komentowano jako jej zwycięstwo w batalii o nominacje ambasadorskie, z których część - jak pisał zwykle dobrze poinformowany "Washington Post" - Biały Dom narzucił Clinton, wbrew jej własnym kandydatom.
Według pogłosek krążących wiosną w stolicy USA Feinstein miał zostać ambasadorem w Czechach, natomiast placówka w Warszawie miała przypaść Markowi Brzezińskiemu, prawnikowi i ekspertowi w sprawach Rosji i Ukrainy, synowi Zbigniewa Brzezińskiego, gorącego zwolennika Obamy.
Fakt, że ambasadorem nie został ostatecznie nominowany dyplomata z polskim pochodzeniem, rozczarowała niektórych internautów komentujących wybór Feinsteina.
Obserwatorzy zwracają jednak uwagę, że opinię najlepszych i najbardziej "polonofilskich" ambasadorów w Warszawie zdobyli dyplomaci nie mający wcale polskich korzeni jak John Davis, Daniel Fried i Christopher Hill.
Dwaj ostatni po zakończeniu misji w Polsce awansowali w Departamencie Stanu. Fried był dyrektorem wydziału euroazjatyckiego w resorcie, a obecnie jest specjalnym wysłannikiem administracji ds. więzienia w Guantanamo. Hill pełnił funkcje szefa wydziału wschodnioazjatyckiego, a za Baracka Obamy został ambasadorem w Bagdadzie.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.