Za rządów PO-PSL budżet mógł tracić rocznie do 60 mld zł przez niską ściągalność podatków, m.in. VAT; gospodarka straciła przez opcje walutowe min. 9 mld zł - ocenił szef MF Paweł Szałamacha, przedstawiając w środę w Sejmie raport podsumowujący te rządy.
Minister podkreślił, że poziom dochodów państwa jako udział w PKB jest obecnie niższy niż 8 lat temu. Przekonywał, że dochody podatkowe sektora publicznego w 2007 r. wyniosły 22,7 proc. PKB, a w 2015 wyniosły już tylko 19,8 proc.
Szef resortu finansów wyliczał, że rocznie państwo mogło tracić nawet 60 mld zł z powodu nieściąganych danin, chodzi o podatki CIT, VAT czy akcyzę.
Jak kontynuował, za rządów koalicji PO-PSL rosła tzw. luka VAT-owska. Kiedy w 2007 r. była na poziomie 8,8 proc., to w 2015 r. wyniosła już 26 proc. Minister podkreślił, że "jesteśmy w ogonie Europy", jeśli chodzi o lukę VAT-owską (średnia unijna to 15 proc.).
Zdaniem ministra, poprzedni rząd nie przeprowadził kompleksowych, systemowych rozwiązań, by uszczelnić system podatkowy. Jak przekonywał, koalicja PO-PSL sięgała za to po proste rozwiązania, polegające na wzroście fiskalizmu, wzroście stawek podatkowych. Przypomniał, że w 2011 r. wzrosła stawka podatku VAT z 22 do 23 proc. Szałamacha przyznał jednak, że w przypadku niektórych towarów stawka tego podatku spadła do 5 proc.
Minister dodał, że poprzednia ekipa podwyższała również stawkę podatku akcyzowego, co przy jednoczesnej zwiększającej się szarej strefie powodowało, iż do budżetu państwa wpływało mniej pieniędzy niż zakładano.
Szałamacha zarzucił także poprzedniej koalicji, że próbą rozwiązania problemu mniejszych dochodów podatkowych było "przejecie oszczędności emerytalnych w OFE". "To był wasz jedyny sposób na poprawę stanu finansów publicznych" - podkreślił, zwracając się do opozycji.
Według niedawnego raportu na temat szarej strefy w Polsce, przygotowanego pod auspicjami Inicjatywy Sekretarza Generalnego ONZ Global Compact, w 2014 roku szara strefa w Polsce stanowiła 12,4 proc. PKB (ok. 214 mld zł), a całkowite jej wyeliminowanie wiązałoby się ze wzrostem dochodów sektora finansów publicznych, tylko z tytułu CIT i VAT, o co najmniej 40,3 mld zł, czyli ok. 2,3 proc. PKB (deficyt budżetu państwa w 2014 wyniósł 29 mld zł).
Negatywnie skuteczność działań ministra finansów i podległych mu organów w zwalczaniu wyłudzeń VAT na podstawie fikcyjnych faktur w poprzedniej kadencji oceniła także Najwyższa Izba Kontroli.
Szałamacha w swoim wystąpieniu opisywał także prace nad wdrożeniem do polskiego prawa dyrektywy w sprawie rynków i instrumentów finansowych z 2004 r. (ang. Markets in Financial Instruments Directive, MiFID).
"W trakcie pracy nad krytyczną ustawą, która gwarantowała polskim klientom pewne bezpieczeństwo finansowe, zadziałały emocje polityczne, zadziałały interesy, które wywróciły porządek wdrażania ustawy - z konkretnymi stratami" - zarzucał.
Według ministra Komisja Nadzoru Finansowego podała jako dolny szacunek tych strat polskiej gospodarki wskutek opcji walutowych na 9 mld zł. "Jest to kwota, która w pełni powinna obciążać wasz rachunek" - ocenił, zwracając się do posłów opozycji.
Jak przypomniał, w 2008 i 2009 roku nastąpiło "nasilenie akcji sprzedażowej kredytów frankowych i toksycznych opcji walutowych, a polscy klienci byli pozbawieni ochrony prawa, która by im przysługiwała".
"Przez Polskę przetoczyło się tzw. opcyjne tsunami; w lipcu i sierpniu był zanotowany rekordowo niski kurs złotego wobec euro i dolara (...) jednak w ciągu kolejnych pięciu miesięcy kurs złotego diametralnie się odwrócił i odnotował rekordowy spadek - w wypadku euro to było 53 proc., a w przypadku dolara nawet 86 proc. W tym samym czasie waluty innych krajów, które odniosły nawet większe straty ze względu na kryzys gospodarczy, spadły jedynie o 20 proc." - mówił.
"Ministerstwo Finansów (z czasów rządów koalicji PO-PSL - PAP) nie tylko wstrzymywało prace nad wdrożeniem tej dyrektywy, ale także nie traktowało kosztów w przedsiębiorstwach poniesionych na obsługę opcji walutowych jako kosztów prowadzenia działalności gospodarczej" - powiedział Szałamacha. W rezultacie - jak mówił - wiele firm zbankrutowało.
Podczas kryzysu finansowego w 2008 roku wiele polskich przedsiębiorstw popadło w trudności finansowe, w efekcie nieudanej inwestycji w opcje walutowe (umowy z bankami, opiewające na zakup lub sprzedaż waluty po ustalonym kursie). Silne osłabienie złotego spowodowało, że wielu inwestorów poniosło straty na opcjach, a dla niektórych skończyło się to upadłością.
Sprawa oparła się o rząd. Ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak proponował, aby unieważnić niekorzystne dla firm umowy z bankami. Niektóre firmy zerwały umowy opcyjne, decydując się na zapłatę kar umownych, które wliczyły w koszty podatkowe, inne zawarły ugody z bankami.
W trakcie przemówienia Szałamachy posłowie opozycji krzyczeli: "oddaj dietę!". Po przemówieniu ministra poseł PO Jakub Rutnicki zarzucił mu z trybuny sejmowej, że "nie rozliczył się do dziś ze 100 tys. zł, które brał z kasy państwa, gdy spędzał wakacje w USA". Zaznaczył, że mówi to jako poseł z okręgu pilskiego, który reprezentował także Szałamacha i - według Rutnickiego - "nie wykonywał swoich poselskich obowiązków".
Chodzi o okres na przełomie 2014 i 2015 roku, gdy Paweł Szałamacha, będąc posłem, przez prawie rok studiował w USA i jednocześnie pobierał uposażenie poselskie.
Według MF Szałamacha "jako poseł VII kadencji Sejmu w czerwcu 2014 - zgodnie z regulaminem Sejmu - wystąpił z wyprzedzeniem o urlop, który został przyznany, a następnie cofnięty przez marszałka Sejmu w połowie semestru jesiennego, już w trakcie studiów opłaconych osobiście".
"Wobec tego poseł Paweł Szałamacha wielokrotnie przerywał studia, latając do kraju na własny koszt, żeby uczestniczyć w posiedzeniach Sejmu. Kancelaria Sejmu (zgodnie z regulaminem Sejmu) potrącała wynagrodzenie na takich samych zasadach jak dotyczące wszystkich posłów, w zależności od obecności" - poinformował PAP resort finansów.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...