Maleńka Islandia kojarzy się głównie z gejzerami. A mogłaby choć z odkryciem Ameryki.
W czerwcu 2010 r. Johanna Sigurdardottir wzięła cywilny ślub. 67-letnia urzędująca premier Islandii poślubiła swoją długoletnią partnerkę. Ceremonia miała miejsce dokładnie w dniu, w którym weszło w życie przeforsowane przez Sigurdardottir prawo ustanawiające w Islandii śluby jednopłciowe. Parlament, Althing, poparł projekt: 49 deputowanych było za, nikt przeciw. Prawne związki osób tej samej płci istniały jednak na wyspie od 1996 roku. Gdy je wprowadzano, protestował tylko jeden z członków parlamentu. W 2000 r. homoseksualiści dostali prawo adopcji biologicznego potomstwa partnera, a w 2006 r. także innych dzieci.
Tęczowy raj
Sigurdardottir stała się pierwszą na świecie głową państwa żyjącą w uznanym prawnie jednopłciowym związku (choć w przeszłości miała męża i urodziła mu dwoje dzieci). Podobnie jak inne skandynawskie państwa Islandia jest przez gejowskich aktywistów opisywana jako raj: tłumy na tęczowych marszach, kluby dla homoseksualistów, tolerancyjne prawo, dostępni dawcy nasienia albo matki zastępcze.
Nie wszystko jednak jest prawdą. Trudno uwierzyć w doniesienia, według których w Paradzie Dumy wzięło udział 50 tys. osób. Byłaby to prawie jedna szósta populacji kraju. Nieprawdziwe są też informacje o surogatkach. Korzystanie z ich usług jest zabronione. W zeszłym roku do sądu poszło islandzkie małżeństwo, które przyjechało do rodzinnego kraju z bliźniętami urodzonymi przez wynajętą do tego kobietę z USA. Urzędnicy odmówili wpisania do rejestru danych matki zastępczej. Na drogę sądową zamierzała wystąpić inna para, będąca w niemal identycznej sytuacji. W tym drugim przypadku bliźnięta urodzone przez amerykańską surogatkę mają już po 7 lat.
,Niemniej jednak lewicowi aktywiści mogą być zadowoleni z sytuacji w Islandii. O ile najstarsze pokolenie zostało jeszcze wychowane w duchu Biblii, o tyle młodsze okazały się bardzo podatne na polityczną poprawność. Duży udział ma w tym rozprowadzana za darmo lewicowa gazeta „Fréttablaðið”.
Islandia bywa przedstawiana jako pierwszy na świecie kraj, który zezwoliły na aborcję. To kolejny mit. W niechlubnym rankingu wyprzedził ją Związek Sowiecki, a także Meksyk. W Islandii legalne pozbycie się dziecka stało się możliwe w 1935 roku. Na mocy uchwalonej wówczas Ustawy nr 38 lekarze mogli wydać zgodę na przeprowadzenie aborcji, jeśli stan zdrowia matki był zły, a także z powodu niedobrych „warunków domowych”. Obecnie w Islandii ginie przed urodzeniem ponad 900 dzieci rocznie.
Przed Kolumbem
Wprowadzane w Islandii nowinki obyczajowe niepokoiły papieża Benedykta XVI, który podczas spotkania z prezydentem Ólafurem Ragnarem Grímssonem w 2011 r. mówił o potrzebie szanowania tradycyjnych wartości. Chrześcijańskie korzenie islandzkiej kultury sięgają X w., kiedy przybyli tu pierwsi misjonarze. Jedną z nawróconych przez nich osób była Gudridur Thorbjarnardottir, słynna podróżniczka. Podczas swoich wypraw kobieta dotarła do Grenlandii i najprawdopodobniej na tereny obecnej Kanady. Jako pierwsza Europejka urodziła tam syna. Po śmierci męża pieszo dotarła do Rzymu i opowiedziała o swoich podróżach papieżowi.
Dziś Islandia jest formalnie państwem luterańskim. Wspólnocie protestanckiej przewodzi bp Agnes M. Sigurðardóttir. Było o niej głośno, gdy w 2013 r. na międzyreligijne spotkanie w Islandii zaproszono ewangelickiego kaznodzieję Franklina Grahama, znanego z ostrego potępiania aborcji i homoseksualizmu. Gdy sprawę nagłośniły media, biskup przeprosiła publicznie i wycofała się z udziału w spotkaniu.
Katolików na wyspie jest niewielu. Siostra Agnieszka, polska karmelitanka pracująca w Islandii od 32 lat, wspomina, że gdy tam przyjechała, członków rzymskiego Kościoła było około tysiąca. Później liczbę tę powiększyli Filipińczycy – w kraju zapanowała moda na śluby z kobietami z Filipin, a te sprowadzały swoje rodziny. Niewielkim wsparciem okazało się za to przybycie Polaków po tym, jak otwarto dla nich rynek pracy. Do kościoła chodzi średnio co drugi.
– W Islandii nie ma prężnego duszpasterstwa – mówi s. Agnieszka. – Do naszego klasztoru przychodzi grupa zainteresowana modlitwą. Opiekujemy się nimi, choć jesteśmy zakonem klauzurowym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.