Prawdopodobnie w najbliższych dniach możliwa będzie wizja lokalna w wyrobisku kopalni "Wujek-Śląsk", gdzie w piątek zapalenie i wybuch metanu zabiły 14 i raniły 40 górników - ocenił po pierwszym posiedzeniu specjalnej komisji, badającej przyczyny tragedii, jej szef, wiceprezes Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) Wojciech Magiera.
Prawdopodobnie w najbliższych dniach możliwa będzie wizja lokalna w wyrobisku kopalni "Wujek-Śląsk", gdzie w piątek zapalenie i wybuch metanu zabiły 14 i raniły 40 górników - ocenił po pierwszym posiedzeniu specjalnej komisji, badającej przyczyny tragedii, jej szef, wiceprezes Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) Wojciech Magiera.
Głównymi punktami trwającego kilka godzin wtorkowego posiedzenia były ocena bieżącej sytuacji w kopalni, zapoznanie się z roboczymi ustaleniami dotyczącymi wypadku i akcji ratowniczej oraz określenie tematów potrzebnych ekspertyz i możliwego terminu wizji lokalnej. Według Magiery, powinno do niej dojść w miarę szybko.
"Myślę, że jest szansa na przeprowadzenie wizji lokalnej w najbliższych dniach. Trudno zadeklarować to w 100 proc., ponieważ gdy chodzi o węgiel, zawsze mogą nas czekać jakieś niespodzianki" - powiedział po posiedzeniu Magiera.
Komisja ma spotkać się ponownie po oględzinach wyrobiska. Termin będzie wyznaczony natychmiast, gdy pozwolą na to warunki na dole. W poniedziałek w wyrobisku były jeszcze przekroczone stężenia metanu i podwyższona temperatura, ale działania ratowników prowadziły do stopniowej normalizacji sytuacji.
Wizja lokalna jest potrzebna, by komisja dokonała oględzin miejsca katastrofy, pobrała próbki materiałów do badań, zabezpieczyła znajdujące się w wyrobisku maszyny i urządzenia. M.in. na tej podstawie będzie można wnioskować o przebiegu katastrofy oraz o tym, czy praca maszyn mogła mieć na nią jakiś wpływ.
Eksperci muszą przede wszystkim wyjaśnić, skąd w wyrobisku 1050 metrów pod ziemią pojawiła się tak duża ilość metanu (wstępnie eksperci mówią o tzw. pułapce metanowej, czyli nagłym i niespodziewanym uwolnieniu się dużej ilości tego gazu) oraz ustalić - o ile będzie to możliwe - co dało iskrę, zapalającą metan. Wykluczono już, by były to roboty strzałowe lub wstrząs górotworu. Wszystko wskazuje na to, że po zapaleniu metanu nastąpił wybuch tego gazu.
Podczas wtorkowego posiedzenia komisja ustaliła także tematykę ekspertyz, których wykonanie będzie pomocne w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. Na początek będą to trzy ekspertyzy: pierwsza dotycząca wentylacji kopalni i przewietrzania zagrożonego rejonu, druga poświęcona zagrożeniu metanowemu i sposobom jego zwalczania, trzecia na temat przebiegu i oceny akcji ratowniczej. W toku prac komisji mają być zlecane dalsze potrzebne ekspertyzy.
Specjalną komisję powołał prezes WUG. Jest ona złożona m.in. z przedstawicieli nauki i praktyki górniczej oraz nadzoru górniczego. Do udziału w jej pracach zaproszono także związkowców. Niezależne postępowanie wyjaśniające z urzędu prowadzi Okręgowy Urząd Górniczy. W poniedziałek jego przedstawiciele przesłuchali pierwszych sześciu świadków - pracowników działu wentylacji kopalni, we wtorek czterech kolejnych. Przesłuchania rozpoczęła również prowadząca własne śledztwo prokuratura.
W rozmowie z dziennikarzami po posiedzeniu komisji wiceprezes Magiera odniósł się również do medialnych doniesień o domniemanym fałszowaniu wskazań stężeń metanu w kopalni oraz nieskuteczności kontroli, prowadzonych tam przez nadzór górniczy. Jak mówił, jeżeli czujniki metanowe rzeczywiście były przewieszane, by nie pokazywać zagrożenia, ich powrót na właściwe miejsca to kwestia kilku minut. Nawet gdyby inspektor nadzoru górniczego przyszedł do kopalni zupełnie niespodziewanie, zanim zjedzie na dół i dojdzie do wyrobiska, możliwe jest przywrócenie właściwego stanu.
"Bardzo trudno jest złapać kogoś na gorącym uczynku, że trzyma czujnik w lutni (zapewniając dopływ powietrza - PAP), że trzyma czujnik na spągu (spodzie chodnika), a nie pod stropem. To są naprawdę operacje, które trwają bardzo krótko" - powiedział wiceprezes WUG, według którego wykrycie takich nadużyć jest trudne, ale nie niemożliwe.
"Myślę, że w wyniku analiz - jeżeli były zafałszowania czujników - będziemy to wiedzieć" - dodał Magiera. Jego zdaniem, w ciągu jednej czy kilku godzin, zanim kontroler dotrze do wyrobiska, można wprawdzie naprawić drobne usterki, ale trudno usunąć zasadnicze błędy czy nieprawidłowości.
"Na pewno chcielibyśmy, by wrócił układ, kiedy bez tych wszystkich procedur, które w tej chwili funkcjonują, moglibyśmy kontrolować zakłady górnicze, bo uważamy, że to na pewno w jakimś sensie poprawi pewne rzeczy. Ale to nie do końca od nas zależy" - powiedział Magiera, odnosząc się do faktu zapowiadania kontroli w kopalniach.
Wiceprezes podkreślił, że podczas posiedzenia komisji przedstawiciele sztabu akcji ratowniczej akcentowali wielkie poświęcenie górników, którzy ratowali swoich kolegów.
"Nie uciekali, tylko pomagali innym. Wchodzili do tej ściany, wyciągali, pomagali im wyjść. Bo szereg osób wychodziło z tej ściany, śmierć niejednokrotnie następowała dopiero w trakcie transportu, przejazdu pod szyb" - powiedział Magiera.
Prace specjalnej komisji, w tym niezbędne ekspertyzy, są finansowane ze środków publicznych, z budżetu WUG. Prezes Urzędu wystąpił we wtorek do premiera Donalda Tuska o 200 tys. zł na ten cel z rezerwy budżetowej.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.