Z raportu koronera wynika, że Michael Jackson, zmarły z powodu przedawkowania leków, nie był schorowanym szkieletem, jak przedstawiają go tabloidy, ale całkiem zdrowym 50-latkiem - informuje w czwartek agencja AP.
W raporcie napisano, że jego ramiona były pokryte nakłuciami, miał pooperacyjne blizny na karku i twarzy, a usta i brwi były pokryte tatuażem. Jednak poza tym ważył 62 kilogramy przy wzroście 175, co mieści się w granicach normy. Jego serce było silne, a nerki i inne organy były w dobrym stanie.
Piosenkarz miał artretyzm w dolnej części kręgosłupa i niektórych palcach oraz łagodne zatory w tętnicach w nodze. W najgorszym stanie były jego płuca. Cierpiał na ich przewlekłe zapalenie i miały one zmniejszoną pojemność, co mogło powodować zadyszkę.
Jednak raport stwierdza, że żaden z tych problemów zdrowotnych nie zagrażał jego życiu, oraz że śmierć króla popu spowodowały silne środki znieczulające, które przed snem podał mu osobisty lekarz.
Jackson zmarł 25 czerwca w swojej rezydencji w Los Angeles. Cierpiącemu na bezsenność piosenkarzowi lekarz podał wówczas środek znieczulający propofol i dwa leki nasenne. Propofol, zazwyczaj używany w operacjach, powoduje trudności z oddychaniem i po jego podaniu pacjent wymaga stałego nadzoru.
Kiedy lekarz Jacksona zorientował się, że nie odpowiada on na bodźce rozpoczął gorączkowe próby reanimacji, jednak król popu zmarł dwie godziny później nie odzyskawszy przytomności.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.