Minister skarbu Aleksander Grad powiedział PAP w niedzielę, że w sprawie sprzedaży majątku stoczni jego resort nie faworyzował nikogo. Zaznaczył, że MSP zabiegało o inwestorów, którzy chcieliby budować statki w sprzedanych stoczniach w Gdyni i Szczecinie. Katarski inwestor - podkreślił Grad - publicznie deklarował to jeszcze w 2008 roku. Niepoważne jest - według niego - zarzucanie resortowi, że naraził interes gospodarczy państwa.
Minister odniósł się w ten sposób do informacji opublikowanych w niedzielę przez tygodnik "Wprost", który dotarł do przekazanych władzom państwowym materiałów CBA - w tym stenogramów rozmów - dotyczących nieprawidłowości, do jakich miało dojść w związku z przetargiem na majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie. Według "Wprost" z materiałów tych wynika, że MSP miało faworyzować katarski fundusz.
"Prawdą jest, że Ministerstwo Skarbu Państwa zabiegało, i to od samego początku, o inwestorów dla stoczni. Poszukiwaliśmy takich inwestorów, którzy chcieliby kupować aktywa stoczni Gdynia i Szczecin i mogli zadeklarować chęć budowy statków. Bliskowschodni inwestor, który wystąpił pod firmą Stichting Particulier Fonds Greenrights publicznie to deklarował. Przygotowania w tej sprawie czynił jeszcze przed ogłoszeniem przetargu. Wizytował te stocznie w lutym 2008 roku" - powiedział PAP szef resortu skarbu.
Wyjaśnił, że w momencie wpłacenia wadiów przez inwestorów, MSP wiedziało, że jest tylko jeden inwestor, który chce kupić kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin i jest nim Stichting Particulier Fonds Greenrights. "W związku z tym nie może być mowy o tym, że resort skarbu kogoś faworyzował - jeżeli na kluczowe aktywa był jeden oferent. Nie było fizycznej możliwości, by w jakiś sposób blokować innych inwestorów, bo oni nie zgłosili się na zakup kluczowych aktywów" - podkreślił.
Jak dodał, "jeżeli jest inwestor, który wpłacił wadium jako jedyny na kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin, gdzie można budować statki, to fakt, że myśmy chuchali i dmuchali, żeby ten inwestor do końca w tej procedurze wziął udział".
"Dziwi mnie dzisiaj frontalny atak Lewicy oraz Prawa i Sprawiedliwości na mnie i na cały proces sprzedaży majątku stoczni, wypaczający cały kontekst tego postępowania. Bo przecież to oni kiedyś m.in. doprowadzili do złej sytuacji tych stoczni" - dodał.
Minister przyznał, że 13 maja, kiedy rozpoczynał się pierwszy przetarg, katarski fundusz przysłał do MSP i zarządcy kompensacji "informację, że chciałby odłożyć ten przetarg w czasie, ponieważ nie jest jeszcze do niego gotowy". "Wprost" pisze, że 13 maja - w pierwszym dniu przetargu na majątek Stoczni Gdynia - Grad chciał przerwać przetarg, ponieważ Katarczycy postanowili wycofać się z transakcji.
"Prawdą jest, że zapytałem Agencję Rozwoju Przemysłu (nadzorującą sprzedaż majątku stoczni), czy jest możliwość, aby to zrobić. Myśmy oczekiwali, że inwestor weźmie udział w licytacji i wylicytuje główne aktywa stoczniowe, stanie się ich właścicielem i będzie tam budował statki, tak jak to deklarował. Tego wszyscy oczekiwaliśmy" - podkreślił.
"Kiedy dowiedziałem się od prezesa ARP Wojciecha Dąbrowskiego, że nie ma prawnej możliwości przerwania przetargu, inwestor ostatecznie do godz. 16. zarejestrował się w witrynie internetowej i wziął udział w licytacji. W związku z tym moje zapytanie o prawną możliwość jest pokazywane jako manipulacja przy przetargu. To jakiś absurd" - powiedział Grad.
Na pytanie o rolę, jaką w sprawie sprzedaży majątku stoczni odegrał Abdul Rahman el Assir, który reprezentował m.in. katarski fundusz, minister odpowiedział: "Przyjęliśmy taką zasadę w resorcie skarbu, że nie kwestionujemy udziału kogokolwiek w delegacji inwestora na kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin. Prawdą jest, że Abdul Rahman el Assir pojawił się jako jeden z przedstawicieli inwestora i brał udział w rozmowach w Agencji Rozwoju Przemysłu, a także w resorcie skarbu".
Minister powiedział też, że Assir sugerował resortowi, by sfinalizował ugodę pomiędzy Bumarem a spółkami z Bliskiego Wschodu pośredniczącymi w sprzedaży bronią. Minister dodał, że tego nie zaakceptował, bo nie można tego łączyć ze sprzedażą stoczni.
Według doniesień "Wprost" CBA uznało Assira za jedną z głównych postaci w sprawie procesu sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Miał on - pisze tygodnik - domagać się od MSP zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar SA. Media podawały wcześniej, że Assir to libański handlarz bronią, z którego konta wpłacono wadium za stocznie.
Grad wyjaśnił, że otrzymywał "pozytywne rekomendacje na jego temat ze strony naszych ambasadorów w Kuwejcie i w Katarze". "Ich zdaniem, jest to osoba, do której strona katarska i kuwejcka ma zaufanie, w tym kuwejccy akcjonariusze spółki założonej z Bumarem. Oni tę osobę delegowali do rozmów" - podkreślił minister. Dodał, że dla resortu Assir był mało istotny, ale stronie katarskiej czy kuwejckiej zależało na jego udziale w negocjacjach.
Minister tłumaczył, że Bumar miał w stosunku do spółek z Bliskiego Wschodu niezapłacone zobowiązania z wcześniejszych lat na kwotę ok. 60 mln USD. "W wyniku negocjacji Bumaru z tymi podmiotami wynegocjowano kwotę 13 mln USD" - powiedział.
"Odniosłem takie wrażenie w końcówce procesu sprzedaży stoczni, że inwestor próbuje sugerować, iż załatwienie kwestii Bumaru jest warunkiem do sfinalizowania projektu stoczniowego. Nie zaakceptowałem tego. Powiedziałem, że nie wolno tych dwóch rzeczy wiązać ze sobą, a na pewno wcześniej rozwiązać problem Bumaru. Ja jako walne zgromadzenie Bumaru nie wyraziłem na to zgody" - podkreślił szef resortu skarbu.
Wyjaśnił, że gdyby przetarg na majątek stoczni był przygotowany pod fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights, to zapewne doszłoby do zakupu aktywów i jednocześnie zostałaby sfinalizowana ugoda między Bumarem a podmiotami z Bliskiego Wschodu. Grad przypomniał, że katarski fundusz utracił wadium w wysokości 8 mln euro, a Bumar nie dokonał żadnej płatności na rzecz spółek z Bliskiego Wschodu, chociaż ten problem wcześniej czy później musi zostać rozwiązany dla dobra Bumaru.
Wyjaśnił, że inwestorzy z Bliskiego Wschodu - zarówno katarscy, jak i kuwejccy - zawsze podkreślali w rozmowach z MSP, że będą używać określonej instytucji do prowadzenia projektów inwestycyjnych, a po zakończeniu procesu przetargowego założą spółkę na prawie polskim i ostatecznie przejmą podmiot i staną się ich właścicielem.
"Myśmy do momentu rozpoczęcia przetargu nie wiedzieli, jakiego inwestorzy stoczniowi użyją podmiotu prawnego do udziału w tym procesie. Fundusz spełnił w momencie wpłacenia wadium wszystkie wymogi formalne, uprawniające go do wzięcia udziału w przetargu" - zapewnił minister.
Grad uważa, że niepoważne jest zarzucanie MSP, że naraziło interes gospodarczy kraju w sytuacji, gdy szukało inwestora i był tylko jeden, który mógł kupić kluczowe aktywa stoczni, ale niestety nie zapłacił pełnej ceny i stracił wadium.
"Absurdalność tej sytuacji polega na tym, że ktoś dysponuje jakimiś stenogramami, używa ich we fragmentach, a nie pokazuje się ich wszystkich w pełnej treści i nie opisuje zdarzeń we właściwej chronologii, tak by każdy czytelnik mógł wyrobić sobie zdanie. Jest to niestety manipulacja" - podkreślił minister.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.