"Nie mam żadnych marzeń, chcę tylko wrócić do domu" - mówi 11-letni Suleiman, który tak jak ponad milion Syryjczyków uciekł do Libanu. Chłopiec cieszy się, jak raz na kilka tygodni mama ugotuje mu i jego pięciorgu rodzeństwa mięso, a nie same ziemniaki.
Od początku konfliktu w marcu 2011 roku z Syrii uciekło ponad 3 mln osób, a najwięcej uchodźców przyjęły: Liban, Jordania i Turcja. Według szacunków Biura Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców (UNHCR) na terenie 4-milionowego Libanu mieszka przynajmniej milion syryjskich uchodźców. Blisko połowa z nich żyje poniżej granicy ubóstwa.
Większość Syryjczyków musi wynajmować mieszkania, piwnice, garaże i inne schronienia, za które miesięczny czynsz wynosi od 200 do 400 dolarów, a czasami nawet więcej. Jeśli nie mają takich pieniędzy, grozi im eksmisja, wprost na ulicę. W wielu miejscach, na obrzeżach libańskich miasteczek, tworzą się dzikie obozy - libańskie władze nie zezwalają na budowę na swoim terytorium obozów dla uchodźców).
Suleiman wraz z rodziną znalazł schronienie w pobliżu syryjskiej granicy nieopodal miejscowości Halba, która jest stolicą dystryktu Akkar na północy Libanu. W tym zamieszkałym przez około 100 tys. Libańczyków regionie zarejestrowanych jest ponad 100 tys. uchodźców.
Rodzinę Suleimana odwiedzili pracownicy Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej - jedynej polskiej pozarządowej organizacji humanitarnej działającej w Libanie. PCPM niesie pomoc w tym kraju od 2012 r., zapewniając uchodźcom m.in. dach nad głową, opał na zimę, opiekę medyczną oraz wsparcie finansowe.
11-latek ma trzech braci: Adnana, Omrana, Mhamada i dwie siostry: to Baraa i Sabriya. Wszyscy śpią w ciemnym, dusznym pokoju o powierzchni około 10 m kw. Na podłodze pod ścianami leży kilka brudnych materaców, a w kącie sterta ubrań - w pomieszczeniu nie ma żadnych mebli. W mieszkaniu, które rodzice Suleimana wynajmują za 200 dolarów miesięcznie, jest jeszcze prowizoryczna łazienka i kuchnia, w której zakamarkach gnieżdżą się karaluchy.
Matka Suleimana - 36-letnia Nadia - przyznaje, że jedzą skromnie. Czasem jedzeniem dzielą się z nimi okoliczni mieszkańcy. "Z sąsiadami dobrze żyjemy. Czasem udaje nam się kupić mięso, które u nich trzymamy, bo nie mamy lodówki" - mówi Nadia.
Jej mąż pracuje w fabryce, ale - jak mówi - to nie wystarcza na opłaty oraz wyżywienie całej rodziny. Podobnie jak wiele innych, także i ta jest zadłużona.
Podczas trwającej kilkadziesiąt minut wizyty pracowników PCPM, którzy sprawdzają warunki bytowe uchodźców, dzieci siedzą grzecznie pod ścianą i prawie nic nie mówią. "Nie mam żadnych marzeń... chce tylko wrócić do domu" - odzywa się cichym głosem Suleiman, zapytany o szkołę, marzenia i plany na przyszłość.
Takich rodzin w dystrykcie Akkar na północy Libanu są dziesiątki tysięcy. Dzięki wsparciu fundacji PCPM, która realizuje tam projekty mające na celu ograniczenie ubóstwa i aktywizację zawodową uchodźców, jest szansa, że Suleiman i jego rodzeństwo zdobędą wykształcenie i pracę.
Od 2012 roku PCPM pomogło 18 tysiącom syryjskich uchodźców. Do końca przyszłego roku - dzięki dotacji polskiego MSZ w wysokości 12 mln złotych - pomocą ma zostać objęte kolejne 10 tys. osób.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.