Dokumenty, które resort skarbu przestawił w ostatnich dniach opinii publicznej w sprawie sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie pokazują, że nie było afery stoczniowej - powiedział w czwartek w Sejmie minister skarbu Aleksander Grad. Dodał, że przygotował list do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w którym opisuje proces sprzedaży zakładów.
Szef resortu skarbu przedstawił na wniosek klubu PiS informację w sprawie sprzedaży majątku obu zakładów. Posłowie opozycji pytali ministra m.in. o to, co się stało z wadium, które wpłacił główny inwestor stoczniowy oraz czy inwestor z Kataru rzeczywiście istniał.
Joachim Brudziński (PiS) mówił, że Grad przechodzi do historii jako ten, który zlikwidował przemysł stoczniowy w Polsce. "Czy nie jest panu za to wstyd?" - pytał. Z kolei Romuald Ajchler z Lewicy mówił, że minister skarbu "zakpił sobie ze stoczniowców".
Grad podkreślał, że rządowi zależało na znalezieniu inwestora, który publicznie deklarowałby, że chce budować w sprzedanych stoczniach statki. "To był nasz cel, do którego wszyscy zmierzaliśmy; bardzo aktywnie i intensywnie nad tym pracowaliśmy, aby taki inwestor się znalazł" - powiedział.
Na pytanie posłów PiS-u, czy rzeczywiście istniał katarski inwestor, odparł: "tak, istniał". Wyjaśnił, że fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights, który wylicytował kluczowe aktywa obu stoczni, reprezentował prywatne fundusze inwestycyjne z krajów Zatoki Perskiej. Dodał, że potwierdza to zamieszczone na stronach MSP kalendarium spotkań z osobami, które reprezentowały inwestorów. Zaznaczył też, że resort skarbu zabiegał o katarski fundusz, ale nie miał "ani mechanizmu, ani sposobu", aby go faworyzować.
Minister skarbu podkreślił, że odbyło się 37 przetargów na każdą część stoczni Gdynia oraz 18 przetargów na aktywa stoczni Szczecin. Wyjaśnił, że na kluczowe aktywa związane z produkcją stoczniową był tylko jeden inwestor - Greenrights. Zapewnił, że na kontach bankowych stoczni Gdynia i Szczecin znajduje się wpłacone przez katarski fundusz wadium w wysokości ponad 36 mln zł.
"Rozpuszczacie państwo (opozycja - PAP) plotki od dłuższego czasu, że wadium zostało zwrócone (inwestorowi - PAP). Wadium zgodnie z procedurą, w sposób prawidłowy, zostało wpłacone przez fundusz. Do tej pory leży ono na rachunkach bankowych stoczni Gdynia i Szczecin, ponad 36 mln zł" - powiedział. Dodał, że dysponuje oświadczeniem od zarządcy kompensacji, które to potwierdza.
Minister skarbu mówił też o działaniu służb, które miały zabezpieczać proces sprzedaży stoczni. Poinformował, że w ciągu roku resort nie otrzymał od CBA żadnych informacji na ten temat. "Od pozostałych służb w ciągu roku dostałem 22 informacje, które były bardzo pożyteczne" - powiedział Grad.
Publiczne wypowiedzi byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego o tym, że nikt z rządu nie występował do CBA o nadzór nad sprzedażą majątku stoczni, Grad nazwał "ewidentnym kłamstwem". Dodał, że oczekiwał "wyprzedzającej informacji" od CBA w przypadku, gdyby "coś złego" działo się w procesie sprzedaży majątku stoczni. Podkreślił, że zwracał się o to na piśmie do CBA. Jednak w maju, kiedy odbywały się przetargi na majątek stoczni, żadnych informacji nie otrzymał.
Grad odniósł się również do kwestii dotyczącej udziału Abdula Rahmana el Assira w procesie sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Według doniesień "Wprost" Assir był jedną z głównych postaci w sprawie procesu sprzedaży majątku stoczni. Miał też domagać się od MSP zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar SA. Media podawały wcześniej, że Assir to libański handlarz bronią, z którego konta wpłacono wadium za stocznie.
"Prawdą jest, że on z ramienia inwestorów z Bliskiego Wschodu brał udział w niektórych spotkaniach w Agencji Rozwoju Przemysłu i Ministerstwie Skarbu Państwa" - przyznał Grad. Dodał, że Bumar ma zaległe zobowiązania z ostatnich kilku lat w stosunku do firm z krajów Bliskiego Wschodu na kwotę ok. 60 mln USD. Dodał, że w wyniku negocjacji Bumaru z tymi podmiotami wynegocjowano ugodę na 13 mln USD.
Grad powiedział, że nie zatwierdził Bumarowi tej ugody w momencie sprzedaży majątku stoczni, bo zostałoby to wykorzystane przez opozycję. Dodał też, że nie należy łączyć sprzedaży stoczni z ugodą Bumaru.
Według materiałów CBA cytowanych przez media, w procesie sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie mogło dojść do nieprawidłowości, a urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu i resortu skarbu mieli czynić wszystko, by przetarg na stocznie wygrał katarski fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights. Grad zapewniał, że od samego początku proces sprzedaży majątku stoczni osłaniały służby - ABW, agencja wywiadu, kontrwywiadu i CBA. Sprawę domniemanych nieprawidłowości przy sprzedaży majątku stoczni bada Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Obecnie rząd organizuje nowy przetarg w sprawie głównych aktywów stoczni Gdynia, który odbędzie się 26 listopada i zakładu w Szczecinie - 27 listopada. Majątek stoczni gdyńskiej i szczecińskiej będzie sprzedawany odpowiednio w 11 i 7 przetargach. Inwestorzy będą mieli czas do 18 listopada na wpłacenie wadium uprawniającego do udziału w przetargach.
Szef sejmowej komisji skarbu Tadeusz Aziewicz (PO) powiedział w czwartek w Sejmie, że stocznie w Gdyni i Szczecinie mogą jeszcze znaleźć inwestora, który stworzy wiele miejsc pracy nie tylko na wybrzeżu. Potrzebny jest jednak odpowiedni klimat wokół tego przedsięwzięcia - mówił. "Jesteśmy w trakcie procesu sprzedaży aktywów naszych stoczni. Od jego powodzenia zależy istnienie wielu miejsc pracy. Jeżeli uda się poprawić klimat wokół tego przedsięwzięcia, szanse na jego sukces wzrosną" - powiedział Aziewicz.
Minister skarbu poinformował, że do tej pory stoczniowcy z Gdyni i Szczecina otrzymali odpowiednio: 1178 i 2379 ofert pracy, z czego w Gdyni odrzucono 242 oferty, a w Szczecinie - 700. Podkreślił, że rząd dba o byłych pracowników obu stoczni, ponieważ szuka inwestora, który będzie chciał prowadzić tam działalność gospodarczą, w tym stoczniową.
Główne części majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie wylicytował w maju katarski Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights. Inwestor wpłacił wadium w wysokości 8 mln euro, a potem rozpoczął procedurę rejestracji w Polsce spółki, która miałaby zarządzać majątkiem obu stoczni. Początkowo pieniądze za stocznie miały wpłynąć do 21 lipca, ale firma poprosiła resort skarbu o przesunięcie terminu do 17 sierpnia. Powodem miał być list Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni, w którym napisano m.in., że stocznia w Szczecinie mogła być "pralnią brudnych pieniędzy". Pieniądze jednak nie wpłynęły. Później nad przejęciem aktywów stoczni zastanawiała się katarska rządowa agencja Qatar Investment Authority, ale ostatecznie wycofała się z inwestycji.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.