Czesław Kiszczak w latach 1946-47 jako oficer Informacji Wojskowej infiltrował w Londynie żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie - wynika z raportów Kiszczaka ujawnionych przez Wojskowe Biuro Historyczne. Dokumenty te nie były znane historykom, teraz mają być przebadane.
"W dwóch teczkach znaleźliśmy kilkadziesiąt stron, może ponad 100 stron raportów, korespondencji, dokumentów wytworzonych albo sygnowanych ręką porucznika Czesława Kiszczaka w okresie, kiedy pełnił on funkcję oficera Głównego Zarządu Informacji (Ludowego Wojska Polskiego - PAP) wysłanego do Londynu w listopadzie 1946 r. Był tam przez prawie rok z zadaniem infiltrowania polskich żołnierzy na Zachodzie, którzy zgłaszali się do konsulatu Polski Ludowej z wnioskiem o zgodę na powrót do kraju" - powiedział w środę na konferencji prasowej w MON Sławomir Cenckiewicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego (dawnego Centralnego Archiwum Wojskowego).
"Kiszczak sporządzał praktycznie o każdym z nich szczegółowy raport, rozpoznawał środowisko z jakiego ci żołnierze ubiegający się o możliwość powrotu do kraju się wywodzili, także ich krąg rodzinny. Następnie przekazywał te informacje do kraju" - relacjonował Cenckiewicz.
Główny Zarząd Informacji Ludowego Wojska Polskiego - jak przypomniał Cenckiewicz - był instytucją założoną przez władze sowieckie w 1943 r. i mającą na koncie - jak podkreślił - "niebywałe zbrodnie". Informacja Wojskowa, która zajmowała się głównie kontrwywiadem, była odpowiedzialna za masowe represje m.in. na żołnierzach Armii Krajowej. W 1957 r. instytucję tę przekształcono w Wojskową Służbę Wewnętrzną.
Kiszczak, który po wojnie został skierowany do pracy w Informacji Wojskowej w 1946 r. został pracownikiem Polskiej Misji Wojskowej w Londynie, która namawiała do powrotu do kraju oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Kiszczak sprawdzał m.in. żołnierzy II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa, którzy zdecydowali się na powrót do kraju, typując ich jednocześnie jako osoby zagrażające stalinowskiemu porządkowi w Polsce. Informacje o tym pojawiały się w mediach w 2008 r., jednak wówczas Kiszczak przekonywał, że jego rolą było jedynie pilnowanie, by jak najwięcej Polaków wróciło do ojczyzny.
W ocenie dyrektora WBH, dokumenty z działalności Kiszczaka w Londynie (głównie są to raporty z lutego 1947 r.) zaprzeczają temu, co sam o sobie mówił. Cenckiewicz tłumaczył, że raporty Kiszczaka były do tej pory nieznane historykom, co pozwalało mu przez lata mówić, że niczego złego w Londynie nie robił, że pomagał tym, który chcieli wrócić do kraju, a nawet przestrzegał ich przed represjami.
Okazane dziennikarzom raporty ujawniają, że Kiszczak przekazywał informacje o konkretnych osobach do Informacji Wojskowej. Według Cenckiewicza, dotyczy to 74 osób. Wśród sporządzonych przez niego adnotacji są np. określenia "dwójkarz", co oznaczało, że powracający do Polski żołnierz służył przed wojną w Oddziale II Sztabu Głównego Wojska Polskiego, zajmującym się wywiadem i kontrwywiadem. Ponadto Kiszczaka interesowali oficerowie, którzy eksponowali swoje antykomunistyczne poglądy i agitowali, by nie wracać do Polski, a także byli żołnierze Wehrmachtu, którzy w trakcie wojny dołączyli do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
W ocenie Cenckiewicza odnalezione materiały świadczą o tym, że "Czesław Kiszczak wystawiał osoby powracające do kraju na pewne represje". "Nie chcę teraz jednoznacznie stwierdzić, że osoby, na które wskazuje w swoich raportach Czesław Kiszczak, były objęte represjami, to jest zadanie dla historyków, którzy będą je analizowali" - zaznaczył Cenckiewicz. Dodał jednak, że "na pierwszy rzut oka przynajmniej kilka osób z tej listy było represjonowanych".
Z ujawnionych raportów Kiszczaka wynika też, że sprawdzał nawet do 250 osób dziennie. W dokumentach – powiedział Cenckiewicz – są też donosy, które Kiszczak otrzymywał od żołnierzy w Londynie.
Dyrektor WBH poinformował też, że odkryte przez Biuro dokumenty trafiły do Centralnego Archiwum Wojskowego (poprzednika WBH) już w lutym 1990 r. z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. "Nigdy jednak nie zostały ujęte w jakiejkolwiek ewidencji archiwalnej Centralnego Archiwum Wojskowego, nie były więc udostępniane historykom" - zaznaczył Cenckiewicz. Podkreślił też, że zgodnie z prawem dokumenty te od 16 lat powinny być w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej, dlatego też zapowiedział, że w tej sprawie złoży doniesienie do prokuratury.
Wśród znalezionych akt są również dokumenty wytworzone przez wywiad wojskowy PRL – Zarząd II Sztabu Generalnego WP, którego szefem Kiszczak był w latach 70. XX w. Zdaniem Cenckiewicza, one również powinny były trafić do IPN. "W tej sprawie już kilka zawiadomień do prokuratury IPN złożyłem. Jest śledztwo, więc pewnie prokuratura ustali, jakie są przyczyny, dla których taka duża ilość materiałów nie została przekazana do IPN" – powiedział Cenckiewicz.
Dodał, że zarządzony przez niego spis dokumentów pokazał zasadnicze różnice między "tym, co fizycznie stoi na półkach" w archiwum, a tym, co jest ujęte w ewidencji. "W ten sposób znaleźliśmy m.in. te materiały dotyczące Zarządu II Sztabu Generalnego - wywiadu wojskowego PRL, ale znaleźliśmy także te dokumenty Głównego Zarządu Informacji, a wśród nich materiały por. Czesława Kiszczaka" – powiedział Cenckiewicz.
Zmarły w listopadzie 2015 r. Kiszczak był oficerem Informacji Wojskowej, potem służył w Wojskowej Służbie Wewnętrznej; w latach 70. był szefem wywiadu oraz kontrwywiadu wojskowego. W 1981 r. został szefem MSW - jako bliski współpracownik gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Był współodpowiedzialny za stan wojenny.
W MON Wojskowe Biuro Historyczne przedstawiło łącznie 26 teczek akt z wojskowych archiwów. Były to głównie pochodzące z lat 60. materiały Zarządu II Sztabu Generalnego, w tym komunikaty rozpoznawcze, także sprawy korespondencji z zagranicą; były też teczki ocen wywiadowczych sytuacji wojskowo-politycznej. Jedna z teczek z 1961 r. zatytułowana była "Sprawy WSW" (Wojskowa Służba Wewnętrzna zajmująca się w okresie Polski Ludowej m.in. kontrwywiadem wojskowym).
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.