Zmarł Marian Turski - dziennikarz, historyk i były więzień obozu koncentracyjnego Auschwitz. Miał 98 lat.
"Świadek epok, dziennikarz, historyk, oświęcimiak. Przyjaciel, przenikliwy obserwator, wybitny mówca i słuchacz, człowiek niezwykłej wrażliwości, życzliwości, ciepła. (...) W swojej misji świadka historii Marian Turski przez dziesięciolecia podróżował, a właściwie pielgrzymował po świecie wciąż tak samo intensywnie: jego przemówienia na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, UNESCO, światowych organizacji i fundacji były słuchane i odbierane jako swoisty testament Pokolenia Holokaustu, głos przestrogi, ale i nadziei" - tak Mariana Turskiego wspomina redakcja "Polityki", gdzie Turski przez wiele lat był redaktorem.
Urodził się 26 czerwca 1926 r. w Druskiennikach w rodzinie polskich Żydów jako Mosze Turbowicz. Po wybuchu wojny wraz z rodziną znalazł się w getcie łódzkim. Podczas okupacji niemieckiej przebywał w getcie łódzkim - w grudniu 1942 wstąpił tam do konspiracyjnej antyfaszystowskiej organizacji "Lewa Związkowa" kierowanej przez członków KPP. W 1943 był robotnikiem w wytwórni kiełbas, a następnie w przedsiębiorstwie budowlanym na Marysinie. W tym okresie zdał tzw. małą maturę na tajnych kompletach. Został wywieziony z łódzkiego getta w sierpniu 1944 r., jednym z ostatnich transportów do Auschwitz. W styczniu 1945 r. przeżył marsz śmierci do Buchenwaldu, a w kwietniu, gdy do obozu zbliżały się wojska amerykańskie - marsz do Theresienstadt. Tam, chory na tyfus, doczekał wyzwolenia.
Holokaust pozbawił go najbliższych: z 43 osób przeżyły tylko cztery. Gdy wojna się kończyła, Marian Turski miał 19 lat. W sierpniu 1945 roku wrócił do Polski i przebywał na terenie Dolnego Śląska, gdzie działał w Związku Walki Młodych (ZWM) m.in. w Mieroszowie i Wałbrzychu. W listopadzie 1945 przyjęto go do PPR. W październiku 1946 przeniósł się do Wrocławia, gdzie przez dwa lata studiował prawo i historię na Uniwersytecie Wrocławskim, pracował w Wydziału Propagandy KW PPR we Wrocławiu, był też korespondentem "Trybuny Dolnośląskiej". W listopadzie 1946 otrzymał pracę w Wojewódzkim Urzędzie Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk we Wrocławiu, działał też w Związku Akademicki Młodzieży Polskiej.
W połowie lat 50. Turski był redaktorem naczelnym "Sztandaru Młodych", w 1957 r. został publicystą, a od 1958 r., przez prawie 70 lat, pełnił funkcję kierownika działu historycznego tygodnika "Polityka". "Myślę, że była i jest szkołą racjonalizmu. Nasi czytelnicy, dawni i współcześni, szukają chyba u nas odpowiedzi na pytanie, jak żyć w nowym społeczeństwie, jak się odnaleźć w nowych sytuacjach. A my od dekad próbujemy szukać racjonalnego pierwiastka w rozchwianym świecie"- mówił Turski o "Polityce".
"Jego poglądy na świat kształtowały się wśród kolegów z Lewicy Związkowej w łódzkim getcie. Był zaangażowany w popieranie ruchów wyzwoleńczych w Afryce. Brał udział w marszu z Martinem Lutherem Kingiem z Selmy do Montgomery w Alabamie w 1965 r. Pracował na rzecz jak najlepszych stosunków polsko-żydowskich, był gorącym orędownikiem pojednania polsko-niemieckiego, strażnikiem i kustoszem pamięci polskich Żydów. Za tę działalność uhonorowany najwyższymi odznaczeniami wielu państw. W 2013 r. Marian Turski został odznaczony przez prezydenta Niemiec Joachima Gaucka Wielkim Krzyżem Zasługi" - przypomina "Polityka".
Marian Turski był pomysłodawcą, współtwórcą i przewodniczącym Rady Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, a także wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny, członkiem zarządu głównego Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej, Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej oraz Rady stowarzyszenia prowadzącego Dom Konferencji Wansee. "Autorytet o światowym znaczeniu, rzecznik porozumienia polsko-żydowskiego, publicysta, historyk. Polski Żyd. Osoba, bez której nie byłoby naszego muzeum i nie było takiego muzeum - stojącego po stronie mniejszości, wykluczanych, krzywdzonych" - tak Turskiego wspomina dyrektor Muzeum Polin Zygmunt Stępiński.
Gdy Marian Turski przemówił w dniu obchodów 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz 27 stycznia 2020 r., jego słowa obiegły cały świat. Powołując się na swojego przyjaciela Romana Kenta, Marian Turski zaproponował przyjęcie jedenastego przykazania: "Nie bądź obojętny". "I to chciałbym powiedzieć mojej córce, to chciałbym powiedzieć moim wnukom. Rówieśnikom mojej córki, moich wnuków, gdziekolwiek mieszkają: w Polsce, w Izraelu, w Ameryce, w Europie Zachodniej, w Europie Wschodniej. To bardzo ważne. Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana do aktualnych potrzeb polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. Istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega, że prawa mniejszości muszą być chronione. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące. Bądźcie wierni temu przykazaniu. Jedenaste przykazanie: +Nie bądź obojętny!+. Bo jeżeli będziecie obojętni - to nawet się nie obejrzycie jak na was, na waszych potomków jakiś Auschwitz nagle spadnie z nieba" - powiedział Turski.
27 stycznia tego roku, w 80. rocznicę wyzwolenia Auschwitz-Birkenau, Marian Turski również wystąpił z przesłaniem. "Drodzy przyjaciele, od co najmniej dwóch tysięcy lat naszej cywilizacji towarzyszy wizja apokalipsy. Oto pojawiają się czterej jeźdźcy apokalipsy: wojna, zaraza, głód i śmierć. Ludzie są porażeni strachem, sparaliżowani ze strachu. Czują się całkowicie bezradni. Co robić?" - mówił. I odpowiedział cytatem z rabina Nachmana z Bracławia: "Nie bać się wcale".
W 1997 r. został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. W 2012 r. odebrał z rąk ambasadora Francji Order Legii Honorowej.
Był mężem zmarłej w 2017 r. operatorki dźwięku Haliny Paszkowskiej-Turskiej. Ich córką jest flecistka Joanna Turska.
Dziennikarz, historyk i były więzień obozu koncentracyjnego Auschwitz. Miał 98 lat.
Po spotkaniu ze specjalnym wysłannikiem USA ds. Ukrainy i Rosji
Prokuratura umorzyła śledztwo ws. podejrzeń przestępstw seksualnych księdza wobec małoletniej.