Około 2 tys. osób wzięło udział w trzygodzinnej manifestacji zorganizowanej w piątek w Poznaniu przez Solidarność w obronie Zakładów Cegielskiego. Doszło do starć z policją. Protestujący wręczyli wojewodzie wielkopolskiemu Piotrowi Florkowi petycję wzywającą premiera Donalda Tuska do ratowania spółki H. Cegielski Poznań.
Do Poznania przyjechali również związkowcy m.in. z Gdyni, Gdańska, Jeleniej Góry, Katowic, Lublina, Łodzi i Płocka. Manifestujący mieli transparenty z napisami: "'56 blisko", "Partia Lewusów", "Żądamy pracy" i "Podejrzani ludzie".
"Panie Premierze, dziś los tego zakładu jest w rękach rządu. (...) Firmie grozi upadłość lub likwidacja. Dlatego też w imieniu NSZZ +Solidarność+, w imieniu robotników +Ceglorza+ oraz mieszkańców tego miasta i regionu oczekujemy od pana podjęcia działań" - napisali w petycji związkowcy.
Od początku października w zakładach H. Cegielski Poznań SA trwają zwolnienia grupowe. To jeden z elementów programu restrukturyzacyjnego firmy, która znajduje się w fatalnej kondycji finansowej. Dlatego protestujący chcą, by rząd zabezpieczył pieniądze na odprawy dla zwalnianych pracowników na poziomie środków, jakie otrzymują zwalniani stoczniowcy. Domagają się również środków na bieżące wypłaty w Cegielskim oraz przygotowania programu restrukturyzacyjnego dla firmy.
Wojewoda wielkopolski po odebraniu petycji zaprosił przedstawicieli związkowców na rozmowy, jednak oni odmówili. "To nie wojewoda jest adresatem naszej petycji, partnerem do rozmów dla nas jest premier" - powiedział szef wielkopolskiej Solidarności Jarosław Lange.
W rozmowie z dziennikarzami Florek powiedział, że pieniądze na odprawy dla zwalnianych pracowników Cegielskiego są zapewnione, a bieżące wypłaty, mimo kłopotów firmy, są regulowane. "Rząd robił i robi wszystko, co jest możliwe w tej trudnej sytuacji - to jest ważny zakład. Gdyby nie było działania rządu, to dzisiaj moglibyśmy powiedzieć, że zakład by upadł. A nie na tym nam zależy. Zależy nam na dialogu i na tym, by sytuacja w Cegielskim uległa poprawie" - mówił po manifestacji.
Odpowiadając na postulat związkowców, którzy chcą dla zwalnianych takich samych odpraw, jakie otrzymują stoczniowcy, wojewoda powiedział: "Specustawa stoczniowa dotyczy tylko stoczni, ale jest w niej powiedziane, że konsekwencją tego jest sprzedaż majątku stoczni. My nie chcemy sprzedaży majątku Cegielskiego; chcemy, żeby ten zakład dalej funkcjonował".
Manifestacja wyruszyła w południe sprzed bramy głównej Zakładów Cegielskiego. Związkowcy szli trasą historycznego marszu robotników w czerwcu 1956 roku. Odpalali petardy, palili opony, gwizdali i walili w bębny, skandując hasła "Solidarność, Solidarność". Złożyli kwiaty pod Pomnikiem Czerwca 1956 roku, a później pikietowali przed Wielkopolskim Urzędem Wojewódzkim. Tam spalili niebieską trumnę Platformy Obywatelskiej.
"Dziś dosłownie i w przenośni nad Cegielskim zebrały się chmury, ale prawda jest taka, że te deszczowe, czarne chmury zbierają się nad neoliberalnym rządem. Bo deszcz, który dzisiaj pada, jest symbolem łez ludzi, którzy tutaj i w innych miejscach Polski tracą pracę" - powiedział szef NSZZ "Solidarność" Wielkopolska Jarosław Lange.
Protestujący mówili PAP, że liczą na to, że władze uratują Cegielskiego lub podadzą się do dymisji. "Efekt będzie taki, że rząd poleci - razem z tym naszym kochanym premierem, bo to tak zostawić nie można. Jeżeli Cegielski upadnie, to cały polski przemysł, bo to jest historia, to jest kultura przemysłowa naszego kraju" - mówił jeden z nich.
W proteście uczestniczył przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek, który w swoim wystąpieniu nawiązał do historii Zakładów Cegielskiego, którego robotnicy w 1956 roku po raz pierwszy po wojnie upomnieli się o swoje prawa.
"Spotykamy się w czasie niesłychanie gorzkiej i trudnej dla wszystkich analogii, że oto dzisiaj, w wolnej już Polsce (...) spotykamy się, żeby znowu głośno i donośnie wołać o chleb i wolność. Znowu wychodzimy na ulicę, bo znowu w naszych czasach głos pracowników nie jest obecny w mediach, nie chcą go słyszeć rządzący. Dlatego nie mamy innego wyjścia, jak upominać się o nasze prawa na ulicach i oświadczamy: nasze zakłady pracy nie będą umierać w ciszy" - powiedział.
Podczas pikiety przed urzędem doszło do starć części protestujących z policją. W kierunku otaczającego budynek kordonu policjantów poleciały petardy, jajka oraz kamienie.
"Ludzie występujący w niebieskich kamizelkach Stoczni Gdańskiej obrzucili policjantów obstawiających budynek jajami i petardami. Po kilku minutach dołączyli do nich anarchiści. Tłum zaczął się zbliżać do policji. Kiedy anarchiści próbowali przewrócić stojący przy budynku płot, policjanci wypchnęli manifestujących" - relacjonował PAP Zbigniew Paszkiewicz z biura prasowego wielkopolskiej policji. Dodał, że w starciach lekko ucierpieli trzej funkcjonariusze. Policja wylegitymowała najbardziej agresywne osoby.
Związkowcy zapowiedzieli, że jeżeli ich postulaty nie zostaną zrealizowane, to wrócą pod urząd. "Z tego miejsca apeluję do pana wojewody. Mówiliśmy, że tu spokoju nie będzie. Dzisiaj demonstracja jest w miarę łagodna. Obyśmy nie musieli przyjść spalić tego urzędu" - powiedział do zebranych szef NSZZ "Solidarność" w Zakładach Cegielskiego Tadeusz Pytlak.
H.Cegielski Poznań SA jest producentem wysokoprężnych silników dwusuwowych stosowanych do napędów statków, a także w elektrowniach, dmuchaw promieniowych powietrza, sprężarek tłokowych i wirnikowych. Firma w 2008 roku miała 634 mln zł obrotu i przyniosła stratę netto 7,3 mln zł.
W Poznaniu o spółce mówi się "Ceglorz". To jeden z najstarszych zakładów przemysłowych w regionie - jego historia sięga 1846 roku. W 1956 roku to właśnie manifestacja robotników z tego zakładu spowodowała krwawe starcia z wojskiem i milicją; zakład był kolebką wielkopolskiej Solidarności w 1980 roku.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.