„Wszystko można co nie można, byle z wolna i ostrożna” – głosi stare porzekadło. Choć z tym „wszystko” to pewna przesada, to jednak chyba zbyt łatwo oddajemy władzę nad naszą dolą w ręce zrządzeń losu.
Homilia podczas Mszy kończącej Zgromadzenie Synodu Biskupów dla Afryki była dla Benedykta XVI okazją do przypomnienia kilku ważnych prawd. Jedna z nich, może w kontekście homilii wcale nie najistotniejsza, wydaje mi się mieć szczególne znaczenie. To prawda o tym, że życie społeczne wygląda tak, jak ukształtują je ludzie.
Benedykt XVI Papież odniósł się w ten sposób do procesów globalizacji. Zauważył, że czasem podchodzi się do tego zjawiska „jakby aktualne procesy były wynikiem anonimowych, bezosobowych sił oraz struktur niezależnych od ludzkiej woli”. Tymczasem – przypomniał papież – „globalizacja jest rzeczywistością ludzką i jako taka podlega modyfikacji zgodnej z tą czy inną kulturą”. Dlatego – kontynuował – Kościół podejmuje działania „by nadawać ludzkości kierunek w duchu relacyjności, komunii i wzajemnego dzielenia się”.
Wydaje mi się, że w naszej, polskiej rzeczywistości, zbyt często o tym zapominamy. Widać to choćby w takich kwestiach jak stosunek naszych parlamentarzystów do aborcji czy zapłodnienia in vitro. Przecież mamy wielu posłów, dla których bliskie są wartości chrześcijańskie. Przynajmniej tak deklarują. Tymczasem kiedy spojrzeć na wyniki głosowań w tych sprawach, można odnieść wrażenie, że chrześcijanie są w polskim sejmie zdecydowaną mniejszością. Więcej, gdy toczy się na ten temat dyskusja, spora część wierzących parlamentarzystów już z góry zakłada, że trzeba będzie przyjąć niemoralne prawo. A niby dlaczego? Czyżby w polskim sejmie istniała jakaś tajemna, niewidzialna siła, która kierując pracą poselskich kończyn nie pozwalała im podnieść ręki zgodnie z własnymi przekonaniami?
Takich przykładów można podać znacznie więcej: traktowanie wytycznych europejskich jak normy, której nie sposób się sprzeciwić, gospodarki tak, jakby kierowała nią niewidzialna ręka ekonomicznych zasad, a nie splot prawa i ludzkich decyzji, a bankowości, jakby kredytów udzielał nie człowiek, tylko bezduszny bankomat. Czy my w ogóle jeszcze możemy decydować o czymś więcej, niż o wyborze dania w restauracji?
Wielu rzeczy człowiek zmienić nie może. Bo od niego nie zależą. To choroby, powodzie, trzęsienia ziemi i temu podobne. W relacjach społecznych fatum ma ludzką twarz. Z całą pewnością. Tylko często skrzętnie skrywaną.
«« | « |
1
| » | »»