Samolot pasażerski British Aerospace 146, który rozbił się w poniedziałek w Kolumbii, nie miał w zbiornikach żadnego paliwa - wynika ze wstępnych ustaleń służb ds. lotnictwa. Wcześniej ujawniono nagrania, w których pilot zgłaszał, że skończyło mu się paliwo.
"Kiedy dotarliśmy na miejsce katastrofy, byliśmy w stanie zbadać pozostałości i mogliśmy potwierdzić, że samolot nie miał paliwa w momencie uderzenia" - powiedział Freddy Bonilla z urzędu lotnictwa cywilnego Kolumbii.
Wcześniej media dotarły do nagrań rozmów zarejestrowanych tuż przed katastrofą, w których pilot Miguel Quiroga zgłaszał kontrolerom lotów, że skończyło mu się paliwo, a maszyna ma awarię systemów elektrycznych.
Według nagrania z wieży kontrolnej, które wyciekło do kolumbijskich mediów, pilot miał kilkakrotnie prosić o zgodę na lądowanie z powodu "kompletnej awarii elektryki" i braku paliwa. Słychać także kontrolerkę, która daje instrukcje, gdy samolot wytraca prędkość i wysokość niedaleko lotniska w mieście Medellin w północno-zachodniej Kolumbii.
Kontrolerka wyjaśnia, że pierwszeństwo lądowania ma inny zbliżający się samolot, który zgłaszał mechaniczną usterkę, i każe czekać pilotowi siedem minut. Dopiero po jego naleganiach kontrolerka zdaje się rozumieć powagę sytuacji, każe drugiemu samolotowi wstrzymać podchodzenie do lądowania, żeby zrobić miejsce dla BAE 146, ale jest już za późno.
Tuż przed końcem nagrania pilot mówi, że leci na wysokości 2,7 tys. metrów domaga się od kontrolerki danych koniecznych do lądowania. Potem nastąpiła katastrofa, w której zginęło 71 osób na 77 obecnych na pokładzie. Wśród pasażerów byli m.in. zawodnicy pierwszoligowej drużyny piłkarskiej Chapecoense z Brazylii, którzy lecieli do Kolumbii.
Nagrania pozyskane przez kolumbijskie media najwyraźniej potwierdzają relacje jednego z ocalałych członków personelu pokładowego i pilota samolotu lecącego w pobliżu, który słyszał rozmowę z wieżą. Te ustalenia wraz z brakiem eksplozji aż do chwili katastrofy wskazują na rzadki przypadek wyczerpania zapasów paliwa jako przyczyny wypadku maszyny, która według ekspertów pokonywała swój maksymalny zasięg.
Reuters pisze, że zgodnie z międzynarodowymi normami samolot powinien był mieć wystarczająco dużo paliwa, by lecieć 30 minut po osiągnięciu docelowego portu - na wypadek opóźnienia lądowania albo konieczności lotu na lotnisko zapasowe.
"W tym przypadku niestety samolot nie miał dość paliwa, by spełniać normy" - powiedział Bonilla. "Jedną z teorii, nad którymi pracujemy, (...) jest taka, że samolot spadł, bo zabrakło mu paliwa" - dodał.
Samolot wystartował z lotniska w Sao Paulo w Brazylii i miał międzylądowanie w Santa Cruz w Boliwii. Według planu miał zakończyć lot w Medellin. Bonilla powiedział, że panowały tam optymalne warunki do lądowania.
Samolot krótkiego i średniego zasięgu British Aerospace 146, wyczarterowany przez firmę LaMia, zgłosił awarię systemu elektrycznego w poniedziałek o godzinie 22 czasu lokalnego (godz. 4 we wtorek w Polsce). Do katastrofy doszło najprawdopodobniej przed północą czasu lokalnego.
Władze lotnicze odnalazły czarne skrzynki rozbitej maszyny. Śledztwo może potrwać wiele miesięcy.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.