Marine Le Pen, kandydatka Frontu Narodowego we francuskich wyborach prezydenckich, oceniła we wtorek, że aneksja Krymu dokonana przez Rosję w 2014 roku nie była nielegalna, wbrew temu, co twierdzą Stany Zjednoczone i Unia Europejska.
"Absolutnie nie uważam, że miała miejsce nielegalna aneksja. Odbyło się referendum, mieszkańcy Krymu życzyli sobie przyłączenia na powrót do Rosji" - powiedziała Le Pen w wywiadzie radiowo-telewizyjnym.
"Nie widzę powodu, by podważać to referendum" - podkreśliła i dodała, że uważa Krym za integralną część Rosji. Tymczasem wspólnota międzynarodowa sądzi, że referendum, zorganizowane na ukraińskim półwyspie po rosyjskiej interwencji zbrojnej, było nielegalne.
W rozmowie Le Pen opowiedziała się za ustanowieniem strategicznych relacji między Francją a Rosją w ramach walki przeciwko terrorystycznej organizacji Państwo Islamskie. Stawiała też pod znakiem zapytania użyteczność NATO po rozpadzie ZSRR. Le Pen potwierdziła, że w przypadku wygranej w wyborach prezydenckich, które odbędą się wiosną, wyprowadzi Francję z "co najmniej zintegrowanych struktur dowodzenia" sojuszu.
Jednocześnie szefowa FN zastanawiała się nad możliwymi zmianami w NATO w ślad za wygraną w amerykańskich wyborach prezydenckich Donalda Trumpa. Podczas kampanii dawał on do zrozumienia, że warunkuje zaangażowanie militarne u boku sojuszników w NATO od wysokości ich udziału finansowego na rzecz wojska.
Le Pen powtórzyła obietnicę zorganizowania w ciągu pół roku od objęcia władzy referendum w sprawie przyszłości Francji w Unii Europejskiej, po raz kolejny wysuwając postulat "odzyskania przez Francję suwerenności". Opowiedziała się również za przywróceniem franka jako narodowej waluty i zaostrzeniem zasad przyznawania azylu we Francji.
Wybory prezydenckie odbędą się we Francji w dwóch turach w kwietniu i maju; według sondaży Marine Le Pen ma wszelkie szanse przejść do drugiej tury wraz z prawicowym kandydatem Francois Fillonem.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.