Regionalny rząd kataloński ogłosił w piątek, że postanowił "zorganizować i przeprowadzić referendum", za które bierze na siebie "kolektywną odpowiedzialność", aby ten region mógł - mimo opozycji Madrytu - skorzystać z "niezbywalnego prawa" do samookreślenia.
Zobowiązanie do przeprowadzenia referendum w liczącym 7,5 miliona mieszkańców najbogatszym regionie Hiszpanii jest zawarte w manifeście ogłoszonym przez rząd regionalny.
Decydujący głos w tym gabinecie ma koalicja pod nazwą "Razem na tak" (Junts pel Si). Dokument podpisali wszyscy bez wyjątku członkowie katalońskiego rządu regionalnego z jego szefem Carlesem Puigdemontem na czele.
Koalicja "Razem na tak", która wygrała wybory w 2015 roku, postawiła sobie jako główny cel zwołanie referendum w kwestii uniezależnienia Katalonii od reszty Hiszpanii, do czego zobowiązała się w programie wyborczym.
Ogłaszając ten tekst, "niemający żadnej wartość prawnej, ale zawierający silny ładunek polityczny" - komentuje hiszpańska agencja EFE - rząd kataloński pragnął rozwiać wszelkie wątpliwości co do swego jednolitego stanowiska i determinacji w kwestii dotrzymania zobowiązania wobec wyborców.
"Carles Puigdemont - pisze dalej EFE - trwa przy idei referendum niepodległościowego, ponieważ ogromna większość Katalończyków pragnie go mimo gróźb ze strony rządu centralnego i prób ograniczenia samorządu podejmowanych przez Madryt.
Poprzedni przywódca Katalonii Artur Mas, który przeprowadził w 2014 roku nieformalne referendum w sprawie niepodległości Katalonii, uznane z góry przez hiszpański Trybunał Konstytucyjny za nielegalne w świetle ustawy zasadniczej, został skazany za niepodporządkowanie się prawu na pozbawienie części praw obywatelskich przez okres 2 lat, m.in. prawa do piastowania stanowisk publicznych.
Również w stosunku do przewodniczącej katalońskiego parlamentu Carme Forcadell toczy się postępowanie sądowe: jest oskarżona o łamanie prawa, ponieważ działa na rzecz niepodległości Katalonii.
Puigdemont nie podał w piątek terminu przeprowadzenia referendum. Istnieje jednak zawarte w parlamencie między Junts pel Si i CUP (radykalni niepodległościowcy) porozumienie, na mocy którego powinno ono odbyć się przed wrześniem tego roku.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.