Przedstawicielki Kongresu Kobiet złożyły w poniedziałek u marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego obywatelski projekt ustawy o parytetach, która zapewnia kobietom i mężczyznom równy udział na listach wyborczych. Komorowski powiedział, że sejmowe prace nad projektem, a co za tym idzie, dyskusja nad sposobami zwiększenia udziału kobiet w życiu publicznym, rozpoczną się w lutym.
Przedstawicielki oraz przedstawiciele Kongresu Kobiet zanieśli do Sejmu pudła z ok. 120 tys. podpisów, które zebrano pod projektem.
Marszałek, choć sam nie jest zwolennikiem parytetów, zadeklarował, że projekt jak najszybciej zostanie skierowany pod obrady Sejmu. "Ten projekt jest sam w sobie ważny jako ten, który aktywizuje kobiety i wywołuje dyskusję na ten temat, więc już częściowo spełnił swoją rolę. W tym wypadku marszałek musi skierować ten projekt, jako obywatelski, jak najszybciej pod obrady. Sądzę, że w lutym będziemy mieć dużą, ogólnonarodową debatę, na temat tego, co można zrobić najlepszego, aby zwiększyć aktywność polityczną i społeczną kobiet" - powiedział Komorowski dziennikarzom po spotkaniu z przedstawicielkami Kongresu.
Dodał, że choć dostrzega problem zbyt małej aktywności kobiet w życiu społecznym i politycznym, a także gospodarczym, nie jest pewien, czy parytety są w tym wypadku najlepszym rozwiązaniem.
"Ja jestem za aktywizacją społeczną, obywatelską, a także polityczną kobiet. Uważam, że to jest dobra rzecz punktu widzenia pogłębiania mechanizmów demokratycznych w Polsce. Natomiast jestem historykiem z wykształcenia, jestem człowiekiem o konserwatywnych poglądach, więc się zastanawiam, czy to jest najlepsza metoda do aktywizowania kobiet poprzez parytety. Bo i bez parytetów w Polsce jest tyle samo kobiet w parlamencie, ile w krajach z parytetami. Nie można nie dostrzegać tego, co może być źródłem dumy, że to Polska jako jeden z pierwszych krajów europejskich wprowadziła pełnię praw obywatelskich, wcześniej niż Francja czy Szwajcaria, i że w Polsce kobiety aktywizowały się politycznie z większymi sukcesami niż w innych krajach" - podkreślił Komorowski.
Jak powiedziała prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Henryka Bochniarz, autorkom projektu zależy, aby najbliższe wybory odbyły się w myśl nowej ordynacji. "Stąd też konieczność, by w lutym odbyła się konferencja, na której przedstawiłybyśmy racje, dlaczego należy to wprowadzić, a na posiedzeniu Sejmu, które jest zaplanowane w dniach 17-19 lutego, mogłoby się odbyć pierwsze czytanie" - dodała.
Jej zdaniem trudno w tej chwili powiedzieć, czy jest szansa, żeby ustawa o parytetach weszła w życie, czy będzie to raczej debata o kwotach. "My staramy się być otwarte na argumenty i zobaczymy, jak poszczególne kluby do sprawy się odniosą. Z tych rozmów, które odbyłyśmy, wygląda na to, że jest większa otwartość na kwoty niż na parytet. Myślę, że to jest kwestia debaty merytorycznej, my też zdajemy sobie sprawę z ograniczeń, jakie partie mają. To nie jest takie proste, żeby w ciągu tych kilku miesięcy znaleźć wystarczającą liczbę kompetentnych, dobrych kobiet na listy wyborcze. Co nie znaczy, że te 50 proc. mężczyzn, którzy znajdą się na listach, też będą kompetentne i spełniające kryteria. Ale myślę na kwoty powyżej 35 proc. są duże szanse" - podkreśliła Bochniarz.
Większą optymistką jest prof. Magdalena Środa. "Liczymy, że wszystkie partie w Sejmie poprą ten projekt i że parytet na listach wyborczych będzie już w czasie najbliższych wyborów. Bo tu chodzi o tempo, chodzi o to, żeby wybory samorządowe były normalne, czyli żeby był równy udział kobiet i mężczyzn na listach wyborczych" - powiedziała.
Środa podkreśliła, że kobiecy punkt widzenia w parlamencie potrzebny jest po to, by problemy, które kobiet dotyczą, zyskały na znaczeniu. "Wszystkie kobiety, niezależnie od tego, czym się zajmują, mają największy problem z godzeniem ról - pracy zawodowej i opieki nad dziećmi. Nie może być tak, że na barki kobiet zwala się tyle obowiązków, a jednocześnie wymaga się od niech tyle samo, co od mężczyzn, którzy obowiązków mają mniej. Dzisiejsze rodziny są biedne, oboje małżonkowie muszą pracować, więc potrzebne są mechanizmy, które to godzenie ról ułatwią. Polityka społeczna, socjalna, kwestia przemocy - to sprawy ważne dla większości kobiet" - mówiła Środa.
Wprowadzenie parytetów na listach wyborczych to jeden z głównych postulatów Kongresu Kobiet, który odbył się w czerwcu w Warszawie.
Parytet to równy (pół na pół) udział kandydatów obojga płci, np. na liście wyborczej, kwota to określony procentowo udział określonej grupy w danym gremium. Jak przekonują organizatorki Kongresu, wprowadzenie parytetu jest potrzebne, ponieważ bez dodatkowych mechanizmów wspierających kobiety mają niewielkie szanse na równy udział w życiu politycznym. Podkreślają, że nie jest to mechanizm, który ma umiejscowić kobiety w parlamencie bezpośrednio, ale doprowadzić do tego, by na listach wyborczych połowę stanowiły kobiety.
Inicjatywę wprowadzenia parytetów poparło wiele znanych osób. W złożeniu podpisów u marszałka Komorowskiego wziął udział m.in. konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek. "Trzeba pamiętać, że prawa wyborcze kobiet to nie jest wynalazek odwieczny, ale o te prawa walczyły panie z wielką determinacją w XIX i na początku XX w. W niektórych krajach dopiero po II wojnie światowej kobiety uzyskały prawa wyborcze, np. we Francji, a w Szwajcarii dopiero w latach 70. W Polsce na szczęście kobiety uzyskały prawa wyborcze po odzyskaniu niepodległości. Ale to jest krok dalej w tym samym kierunku. Jeżeli kobiety mają prawa wyborcze, a konstytucja powiada, że mają prawa równe z mężczyznami w życiu publicznym, to też powinny mieć równe prawa w dostępie do stanowisk, przynajmniej tych, które są obsadzane w drodze wyborów. Równy dostęp, a nie równa obecność, to jest zdecydowanie co innego" - powiedział Winczorek.
Zwolenniczką parytetów jest również Urszula Dudziak. "Jesteśmy mniej kłótliwe, jesteśmy świetnymi mediatorami. Potrzebna jest równowaga. Ja nie mówię, że bez mężczyzn. Mężczyźni też są bardzo ważni w naszym życiu. Powinno być 50/50, tak jak jest naokoło, gdy się rozglądamy" - mówiła.
Obywatelski projekt ustawy przygotowany przez organizatorki Kongresu Kobiet zmienia ordynację wyborczą - do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich - i mówi, że liczba kobiet na liście wyborczej nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn (nie obejmuje parytetu w wyborach do Senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, które zakładają ordynację większościową).
Kongres Kobiet Polskich jest społeczną inicjatywą zrzeszającą osoby indywidualne, organizacje pozarządowe, przedstawicielki biznesu, polityki, świata nauki, sztuki, samorządów, związków zawodowych, związków pracodawców oraz wiele innych.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.