Z powodu wzrostu zagrożenia metanowego nadzór górniczy bezterminowo wstrzymał wydobycie węgla ze ściany wydobywczej w kopalni "Wujek-Śląsk", położonej w pobliżu miejsca wrześniowej katastrofy. Zapłon i wybuch metanu zabiły wówczas w tej kopalni 20 górników; ponad 30 zostało rannych.
O decyzji dyrektora Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach, który nakazał wstrzymać eksploatację pokładu 409 w ścianie nr 4 w tej kopalni, poinformowała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego Jolanta Talarczyk.
Po wrześniowym wypadku roboty górnicze w obu ścianach zostały wstrzymane. Feralna ściana nr 5 została odizolowana od pozostałych wyrobisk specjalnymi tamami. Ścianę nr 4 uruchomiono 3 grudnia, po spełnieniu zaostrzonych warunków bezpieczeństwa. M.in. ograniczono tam wydobycie i zamontowano dodatkowe czujniki metanu.
Kontrole i analizy dokonywanych tam pomiarów stężenia metanu wykazały jednak, że rejon nadal jest niebezpieczny. 6 i 12 stycznia zagrożenie metanowe przekraczało dopuszczalne normy; taki stan utrzymywał się przez wiele godzin. W tym czasie nie prowadzono wydobycia, załogę wycofywano w bezpieczne miejsce.
"W ocenie inspektorów OUG system wentylacji w tym rejonie nie jest dostosowany do występującego zagrożenia metanowego i odbiega od założeń projektowych. Wznowienie wydobycia będzie możliwe po usprawnieniu systemu wentylacji i wprowadzeniu odmetanowania" - powiedziała rzeczniczka WUG.
Aby eksploatacja węgla w tym rejonie mogła ruszyć ponownie, pozytywną opinię będzie musiała wydać działająca przy WUG komisja do spraw atmosfery kopalnianej i zagrożeń aerologicznych w podziemnych zakładach górniczych. Na razie nie wiadomo, czy i kiedy wydobycie z tej ściany mogłoby ponownie ruszyć.
Pokład 409 w kopalni "Wujek-Śląsk" jest zaliczany do czwartej (najwyższej) kategorii zagrożenia metanowego, gdzie ryzyka związanego z tym gazem nigdy nie da się do końca wyeliminować. Dyrektor OUG uznał jednak, że stosowane tam dotychczas rozwiązania techniczne nie zapewniają bezpieczeństwa załodze.
Zamknięta ściana nr 4 ma 240 m długości. Uruchomiono ją w ubiegłym roku. Prowadzona była systemem z zawałem stropu, czyli bez wypełniania pustek po eksploatacji węgla. Ściana znajduje się kilkaset metrów od miejsca katastrofy; eksploatuje ten sam pokład węgla.
W listopadzie ubiegłego roku eksperci uznali, że eksploatacja tej ściany może ponownie ruszyć po spełnieniu dodatkowych warunków bezpieczeństwa. Jeden z najważniejszych było ograniczenie wielkości wydobycia o ponad 30 proc. Zdecydowano też o skróceniu chodników przyścianowych do 3-4 metrów, by nie gromadził się tam metan.
Eksperci zdecydowali także wówczas o zwiększeniu w tej ścianie liczby czujników metanu z 9 do 12 i wprowadzeniu dodatkowego, dźwiękowego sygnału w sytuacji, kiedy stężenie metanu będzie zbliżać się do niebezpiecznego poziomu. Przy stężeniu ok. 2 proc. czujniki odcinają prąd do pracujących pod ziemią urządzeń. Według rzeczniczki WUG, w tej ścianie zdarzało się to wielokrotnie.
Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września ubiegłego roku 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach, ponad 30 było ciężko rannych. Okoliczności wypadku wyjaśniają prokuratura i specjalna komisja WUG.
Eksperci ustalili m.in., że metan zapalił się przy ścianie, a wybuchł w jej zrobach, czyli miejscach po eksploatacji. Zapłon zainicjowało wadliwe urządzenie elektryczne - wiele z nich uznano za nieprawne. Komisja potwierdziła także, że w chwili katastrofy w wyrobiskach przebywało znacznie więcej osób niż dopuszczają przepisy.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.