Piąte i czwarte miejsca - to dorobek Adama Małysza w dwóch konkursach Pucharu Świata w skokach narciarskich na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Zawodnik z Wisły awansował na ósmą pozycję w klasyfikacji generalnej po szesnastu konkursach. W sobotę, podobnie jak w piątek, triumfował Austriak Gregor Schlierenzauer.
Sobotnia rywalizacja zakończyła się na podium tak samo, jak poprzedniego dnia. Wygrał Schlierenzauer przed Szwajcarem Simonem Ammannem i Austriakiem Thomasem Morgensternem. Małyszowi, który po pierwszej serii był piąty (130 m), do miejsca na podium zabrakło 1,4 pkt. Gdyby skoczył o jeden metr dalej w drugiej serii, w której uzyskał 134 m, mógł "zepchnąć" Morgensterna.
Byłoby to realne także w sytuacji, gdyby Austriak w swoim drugim skoku wylądował nie na 130,5 m, ale choć o jeden metr bliżej.
Drugi zakopiański konkurs Pucharu Świata zmienił statystyki dotyczące Wielkiej Krokwi. Na listę rekordzistów obiektu wpisał się Ammann, który w pierwszej serii wynikiem 140,5 m ustanowił rekord. Poprzedni należał do Niemca Svena Hannawalda, wynosił 140 m i był ustanowiony 18 stycznia 2003 roku. Letni rekord Wielkiej Krokwi należy do Małysza, wynosi 139,5 m i został ustanowiony 25 sierpnia 2005 roku.
Gregor Schlierenzauer po skoku na odległość 140 metrów prowadził po pierwszej serii. Adam Małysz wylądował na 130. metrze i był piąty. Ammann zajmował drugie miejsce - 140,5 m, trzecie Thomas Morgenstern - 133,5 m. Z szóstki Polaków do finałowej "30" awansował tylko Kamil Stoch - 28. lokata (116,5 m).
W serii finałowej jury początkowo zdecydowało, że zawodnicy będą skakali z niskiej, szóstej belki startowej. Uzyskiwane odległości były jednak - jak na Wielką Krokiew - bardzo słabe (Stoch wylądował na 111,5 m), dlatego po sześciu próbach zdecydowano podwyższyć rozbieg do belki 7. Dla Stocha ta zmiana nie miała jednak znaczenia; w powtórzonym skoku uzyskał 112,5 m i utrzymał w konkursie 28. miejsce zajmowane po pierwszej serii.
W finale żadnemu z zawodników nie udało się dolecieć do granicy rekordu obiektu. Na 134,5 m wylądował Schlierenzauer, pół metra bliżej skoczyli Małysz i Ammann, Morgenstern miał 130,5 m. Pozostali zawodnicy nie dolecieli tak daleko, najbliżej granicy 130 metrów był Andreas Kofler, który skoczył 129 m i zajął w konkursie 5. miejsce.
W czołowej "10" sobotniego konkursu znalazło się pięciu Austriaków (Schlierenzauer, Morgenstern, Kofler, Zauner oraz Loitzl) i po jednym przedstawicielu innych nacji. Reprezentowana była Polska - Małysz, Szwajcaria - Ammann, Norwegia - Anders Jacobsen, Finlandia - Janne Ahonen i Czechy - Jakub Janda na 10. pozycji.
Honor Finów uratował Ahonen, który po rocznej przerwie wrócił do sportu i zapowiada w Vancouver walkę o olimpijski medal. Słabiutko wypadli inni Finowie, do serii finałowej nie awansowali m.in. Janne Happonen - 34. (114 m) i Harri Olli - 38. (112 m).
Simon Ammann nadal jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale jego przewaga nad Schlierenzauerem zmalała do 103 pkt. Szwajcar opowiadał, że początkowo nie planował startować w Zakopanem, gdyż zbyt głośny doping polskich kibiców przeszkadza mu w koncentracji. W piątek i sobotę chyba jednak problemów nie miał - dwa razy był drugi. Gdyby ze startu zrezygnował, liderem PŚ byłby już Schlierenzauer.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.