Komisja weryfikacyjna badała reprywatyzację nieruchomości przy Schroegera 72

Komisja weryfikacyjna badała we wtorek sprawę reprywatyzacji nieruchomości przy ulicy Schroegera na warszawskich Bielanach. Zdaniem lokatorów czynsze wzrosły tam z 400 na 1200 złotych, co niektórzy z nich przypłacili zdrowiem. Według właścicielki decyzja ws. reprywatyzacji była "zbawienna".

We wtorek komisja weryfikacyjna badała sprawę reprywatyzacji nieruchomości przy ul. Schroegera 72 na warszawskich Bielanach. Miasto przekazało nieruchomość spadkobiercom dawnych właścicieli. Jak podawały media, wątpliwości w tej sprawie budzi m.in. brak oryginału pełnomocnictwa, udzielonego pod koniec lat 40. adwokatowi przez ówczesnych właścicieli. Na wniosek lokatorów kamienicy w marcu br. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Warszawie uchyliło decyzję prezydent stolicy o ustanowieniu prawa użytkowania wieczystego tej nieruchomości, uznając, że nie wyjaśniono należycie, czy pełnomocnictwa udzieliły "uprawnione osoby".

Beneficjenci decyzji zwrotowej zaskarżyli to orzeczenie SKO do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który we wrześniu orzekł o zwrocie sprawy do SKO. Zgodnie z ustawą, po wszczęciu postępowania przez komisję toczące się przed innymi organami (np. SKO, NSA czy WSA) postępowania co do danej nieruchomości są zawieszane.

Zbigniew Dubiel były burmistrz Bielan w latach 2006-2010 oraz były miejski radny Platformy Obywatelskiej w latach 2010-2014 przyznał przed komisją, że dzielnica nie uczestniczyła w procesie decyzyjnym dotyczącym kamienicy. "Decyzja zapadała w urzędzie miasta, a my tylko mieliśmy dokonać przekazania" - mówił. "Wszystkich, którzy mieli wątpliwości, zastrzeżenia, odsyłaliśmy do kompetentnych osób, czyli do urzędu miasta" - podkreślił.

Przewodniczący komisji Patryk Jaki pytał, czy świadek był w latach 2001-2007 prezesem spółki Posesor, która zajmowała się zarządzaniem nieruchomościami, co Dubiel potwierdził. Dodał też, że "spółka Posesor zarządzała większością wspólnot od 2002 roku, w tym również tej przy Schroegera 72". Przyznał, że nie widział konfliktu interesu. "Ja w ogóle tego nie łączyłem. Nie byłem wtedy już prezesem spółki Posesor" - mówił. Przyznał jednak, że ma w spółce poniżej 10 procent udziałów.

Jak mówił, to "wspólnota mieszkaniowa nie wypowiedziała umowy firmie Posesor i w dalszym ciągu funkcjonowało zarządzanie przez spółkę Posesor". "Nie widzę tu żadnych problemów i żadnych etycznych wątpliwości" - podkreślił świadek. Dubiel powiedział, że w Radzie Warszawy byli inni radni, którzy zajmowali się reprywatyzacją. "Nie mogłem się zajmować wszystkimi sprawami jako radny. Miałem swój wybrany krąg zainteresowań" - podkreślił.

Urzędniczka miejskiego Biura Spraw Dekretowych Iwona Polańska-Świtek zeznała przed komisją, że brak oryginału pełnomocnictwa właścicieli i posługiwanie się w sprawie odzyskania nieruchomości przy Schroegera 72 na warszawskich Bielanach było zgodne z ówczesnym prawem. Dodała, że pracuje w Biurze Spraw Dekretowych urzędu m.st. Warszawy od 1997 roku i była referentem sprawy zwrotu nieruchomości przy Schroegera 72. "Według mojej oceny, na moment rozpatrywania wniosku nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń, co do pełnomocnictwa" - podkreśliła urzędniczka. Jej zdaniem posługiwanie się odpisem pełnomocnictwa było wówczas zgodne z prawem i można je było złożyć listownie.

Świadek przyznała, że analizowane były dokumenty dotyczące nieruchomości położonej przy ul. Schroegera 72. Jak przyznała, nie umie ocenić czy w tej sprawie popełniono błąd.

Polańska-Świtka zeznała, że decyzje były konsultowane z jej przełożonymi w BGN m.in. z byłą naczelnik Wydziału Spraw Dekretowych i Związków Wyznaniowych Biura Gospodarki Nieruchomościami urzędu m.st. Warszawy Gertrudą J.-F. (wobec której prokuratura regionalna we Wrocławiu prowadzi postępowanie i która usłyszała w połowie listopada zarzuty ws. reprywatyzacji nieruchomości przy Hożej).

Lokator kamienicy przy Schroegera Marek Pogorzelski relacjonował przed komisją, że po przejęciu kamienicy mieszkańcy zwrócili się o spotkanie z wiceprezydentem miasta Andrzejem Jakubiakiem i przekazali mu swoje wątpliwości - że w ich ocenie budynek przy Schroegera 72 nie powinien był zostać przejęty. Zaznaczył, że spotkanie z wiceprezydentem było spowodowane tym, że władze dzielnicy nie chciały z nimi rozmawiać, m.in. ówczesny burmistrz Zbigniew Dubiel. Poinformowano ich później, że miasto co prawda uznaje, że zwrot odbył się zgodnie z prawem, ale zajmie się weryfikacją postępowania.

Pogorzelski zaznaczył, że od ówczesnego burmistrza nie było żadnej pomocy. "Próbowaliśmy się z nim skontaktować ani razu nie znalazł dla nas czasu. Cały czas zrzucał wszystko na swojego zastępcę" - mówił. Jak dodał, we wrześniu 2016 r. otrzymał prośbę o spotkanie ze strony wiceprezydenta Witolda Pahla, który na spotkaniu wykazał się zrozumieniem dla sytuacji mieszkańców.

Według Pogorzelskiego "istniała grupa, której zależało na konkretnym załatwieniu sprawy Schroegera 72, nad tą grupą był rozłożony parasol ochronny". Przyznał, że pełnomocnik mieszkańców informował prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz o nieprawidłowościach, wykazywał błędy i proponował rozwiązania tej sytuacji, ale również bez rezultatu.

Pogorzelski dodał, że mieszkańcy po przekazaniu kamienicy zostali poinformowani, że obowiązują "te same ustalenia" co wcześniej. Jednak dodał, po zreprywatyzowaniu kamienicy jego czynsz z czasem wzrósł z 400 na 1200 złotych.

Jako trzecia przed komisją zeznawała Ewa Turek, która przy Schroegera prowadzi od lat 90 sklep spożywczy. Opowiadała, że po reprywatyzacji wzrosła znacząco należność za wynajem lokalu - z 3 tys. do 20 tys. zł. Stwierdziła, że całą sytuację związaną z reprywatyzacją i sprawami sądowymi przypłaciła zdrowiem. "Mam zaawansowanego Parkinsona. Spowodowane jest to stresem i całą sytuacją, jaka się wytworzyła, bo żądano ode mnie eksmisji i odszkodowania w kwocie 500 tysięcy" - mówiła przed komisją. Jej przesłuchanie zakończyło się po 10 minutach ze względu na jej zły stan zdrowia.

Magdalena Chojnicka-Szulc, która mieszkanie w budynku przy Schroegera wykupiła od miasta w 2004 r. zeznała we wtorek, że nie otrzymała żadnej oficjalnej informacji o zmianie administratora budynku, a o sprawach kamienicy dowiadywała się od lokatorów. Występowała z mężem w ich w obronie, bo "oni nie mieli żadnych praw obrony". Pytana jak zmieniło się życie lokatorów po tej zmianie przyznała, że na gorsze. "Było zdenerwowanie, co się z nimi stanie, kamienica pustoszała, dziś jesteśmy otoczeni przez pustostany i z tego powodu jest ogólnie zimno w kamienicy" - tłumaczyła.

Jako ostatnia przed komisją zeznawała Ewa Kaszycka, właścicielka kamienicy przy Schroegera. Jej zdaniem, "decyzja pani prezydent Gronkiewicz-Waltz o przekazaniu budynku w zarząd właścicielom była zbawienna" i jak dodała "to my żeśmy uratowali kamienicę". Dodała, że w ciągu kilku lat po reprywatyzacji zainwestowano w kamienicę ok. 500 tysięcy złotych.

"Uważam, że pretensje lokatorów są kierowane zupełnie nie pod ten adres. To niemoralne, żeby szczuć wszystkich na właścicieli tylko dlatego, że chce się wykupić mieszkanie. Chciałabym, żeby komisja dostrzegła, w jaki sposób właściciele byli tutaj nieprawdopodobnie gnębieni" - mówiła Kaszycka. Odnosząc się do podwyżek zaznaczyła, że mieszkańcy nie negocjowali z nią podwyżek cen, ale zaskarżyli ją do sądu. Według Kaszyckiej ceny uzgodnione z Zarządem Gospodarowania Nieruchomościami w latach 90. są "nie do przyjęcia", a sam czynsz pod jej zarządem był podnoszony tylko raz.

Kaszycka zaznaczyła, że reprywatyzacja kamienicy była wielokrotnie prześwietlana przez prokuraturę. "Nikt nam nigdy nie postawił żadnego zarzutu, również w kwestii wspomnianego wiele razy pełnomocnictwa" - mówiła.

Reprezentujący właścicieli mecenas Leszek Nowina-Witkowski wniósł, aby umorzyć postępowanie, bo nie ma ostatecznej decyzji, aby ją administracyjnie uchylić. Jego zdaniem "trudno jest zarzucić decyzji prezydenta, żeby naruszała prawo", bo przeszła wielokrotnie ścieżkę decyzyjną m.in. w SKO czy w WSA. Nowina-Witkowski odniósł się również do odpisu pełnomocnictwa, na podstawie którego przekazano kamienicę. "Nigdy żaden organ nie stwierdził, że było ono fałszywe" - powiedział.

Z kolei pełnomocnik ratusza mecenas Bartosz Przeciechowski powiedział w mowach końcowych, że "sprawa Schroegera była rozpatrywana przez różne prokuratury i żadna z nich nie dopatrzyła się nieprawidłowości". Jego zdaniem "rozsądną decyzją byłoby umorzenie postępowania przed komisją w tej sprawie".

Sprawę Schroegera 72 bada także Prokuratura Regionalna we Wrocławiu.

We wtorek komisja w trybie odwoławczym zapoznała się też ze złożonymi przez strony wnioskami o ponowne rozpatrzenie sprawy dotyczącej Poznańskiej 14, w której uchyliła już decyzję wydaną z upoważnienia prezydent Warszawy o przyznaniu spadkobiercom praw do tej nieruchomości. Teraz komisja na osobnym posiedzeniu rozpatrzy te wnioski i zdecyduje, czy je odrzucić, czy przychylić się do nich.

Komisja od początku czerwca br. bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych w sprawie reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Uchyliła już decyzje wydane z upoważnienia prezydent Warszawy: o przyznaniu Maciejowi M. praw do dwóch działek przy ul. Twardej oraz do Siennej 29; o przyznaniu Marzenie K., Januszowi P. i mec. Grzegorzowi M. praw do działki Chmielna 70, o zwrocie spadkobiercom trzech działek na pl. Defilad, a także o przyznaniu spadkobiercom praw nie tylko do Poznańskiej 14, ale też Marszałkowskiej 43 oraz Nowogrodzkiej 6a (kamienic z lokatorami). Żadnej z tych decyzji nie badał jeszcze sąd administracyjny.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
10°C Piątek
wieczór
8°C Sobota
noc
5°C Sobota
rano
6°C Sobota
dzień
wiecej »