Większość publicznych zakładów opieki zdrowotnej oszczędza na przeglądach i konserwacji specjalistycznego sprzętu, a aparatura, którą posiadają, jest wyeksploatowana, przez co nie gwarantuje bezpieczeństwa pacjentom - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli.
Jak poinformował w środę PAP rzecznik NIK Paweł Biedziak, kontrolerzy sprawdzili 53 samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej. Kontrola dotyczyła wykorzystania specjalistycznej aparatury medycznej w latach 2006, 2007 i pierwszego półrocza 2008 roku.
"Skala odkrytych nieprawidłowości związanych z jakością tych świadczeń oraz ich dostępnością jest niepokojąco wysoka. Kontrola zakończyła się wydaniem oceny negatywnej" - zaznaczył Biedziak.
Wiceminister zdrowia Marek Twardowski, odnosząc się do raportu NIK, powiedział, że "szpitale w Polsce przedstawiają bardzo różne standardy". "Mówienie o tym, że nasze szpitale są źle wyposażone i że zagraża to bezpieczeństwu zdrowotnemu pacjentów, jest wielkim nadużyciem (...). Znakomita większość szpitali jest zaopatrzona w nowoczesny sprzęt, w dobre kadry" - powiedział dziennikarzom Twardowski.
Dodał, że często nie zgadza się z opiniami NIK kierowanej prezesa Jacka Jezierskiego.
Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że obowiązek nadzoru, wymiany i konserwacji sprzętu medycznego należy do organów założycielskich szpitali. "Sprawdzamy jakość sprzętu, ale nie dyskwalifikujemy szpitala, który ma np. 10-letni mammograf. Dla nas jest ważne czy posiada on certyfikat bezpieczeństwa" - powiedział prezes NFZ. Dodał także, że Fundusz nie podpisuje umów ze szpitalami, w których podczas kontroli wykazano wadliwy sprzęt, nieposiadający atestów i certyfikatów bezpieczeństwa.
Z raportu pokontrolnego wynika m.in., że aż w 88 proc. spośród sprawdzonych placówek urządzenia rentgenowskie były "w znacznym stopniu wyeksploatowane"; najstarsze miały ponad 40 lat. Połowa szpitali nie zachowywała należytej staranności w utrzymaniu ich właściwego stanu technicznego, np. zaniedbując konserwacje. Prawie dwie trzecie zakładów nie przestrzegało obowiązku okresowych testów aparatury, mających na celu sprawdzenie jej fizycznych parametrów, co - według NIK - mogło odbijać się na dokładności uzyskanych wyników.
"Kontrolerzy NIK odkryli również skandaliczne przypadki użytkowania urządzeń, o których było wiadomo, że nie spełniają norm radiologicznych i narażają pacjentów oraz personel na nadmierną dawkę promieniowania rentgenowskiego; m.in. w Szpitalu Praskim w Warszawie, Szpitalu Uniwersyteckim w Bydgoszczy oraz w ZOZ Poznań-Jeżyce - gdzie dyrektor tłumaczył, że aparat, potencjalnie niebezpieczny dla pacjentów, wykorzystywany był tylko w sytuacjach awaryjnych" - dodał Biedziak.
W czterech innych placówkach pracownie, w których stosowano aparaty rentgenowskie, nie posiadały zezwolenia na ich uruchomienie lub zgody na prowadzenie działalności związanej z narażeniem na promieniowanie jonizujące w celach medycznych.
Z raportu NIK wynika także, że w wielu placówkach nie było rzetelnej dokumentacji eksploatacyjnej urządzeń, co mogło utrudniać pracownikom ustalenie ich stanu technicznego. W jednej piątej szpitali aparaty rentgenowskie działały bez wymaganej dokumentacji, a w co czwartym zakładzie zdarzały się przypadki, że ktoś z obsługi nie miał odpowiedniego przygotowania do korzystania z nich. Jedna trzecia placówek nie opracowała też programu ochrony jądrowej ani systemu zarządzania jakością w zakresie usług radiologicznych, choć były do tego zobowiązane już od 2006 roku.
Kontrolerzy zwrócili uwagę na to, że w niemal co trzecim ze sprawdzanych zakładów drogie i nowoczesne urządzenia przez dłuższy czas, a nawet kilka lat, nie były używane. Takim przykładem wskazanym w raporcie jest m.in. Poznański Ośrodek Usług Medycznych, gdzie sprzęt medyczny o wartości 192 tys. zł nie był używany przez sześć lat i 116 Szpital Wojskowy w Opolu, w którym przez rok stał nierozpakowany zestaw do pośredniej radiografii cyfrowej CR z aparatem rtg wartym 599 tys. zł.
"Przyczyną tego jest zwykle brak odpowiedniej liczby personelu uprawnionego do obsługi aparatury oraz niewystarczające w stosunku do potrzeb finansowanie przez NFZ danego świadczenia" - zaznaczył Biedziak.
W sumie z 1908 urządzeń, które były kontrolowane, 23,5 proc. wyprodukowanych zostało przed 1996 r., 19,6 proc. - w latach 1997 do 1999, 34,5 proc. w latach 2000 do 2004 i 22,4 proc. po roku 2005.
Przyczyną nieużywania sprzętu były również - jak podkreślili w raporcie kontrolerzy - częste awarie i koszty ich usunięcia. W Szpitalu w Przemyślu właśnie z tego powodu nie korzystano z pięciu aparatów przez okres od 330 do 912 dni.
Innym problemem - zdaniem NIK - są niejasne zasady oczekiwania na badanie diagnostyczne. W 93,6 proc. skontrolowanych zakładów nie przestrzegano ustawowego obowiązku wykonywania ich zgodnie z kolejnością zgłaszania się pacjentów. W niektórych placówkach w ogóle nie sporządzano listy oczekujących; w innych prowadzono je w sposób nierzetelny. Kontrolerzy stwierdzili także przypadki niszczenia list, pomimo że są one integralną część dokumentacji medycznej i zgodnie z prawem powinny być przechowywane przez 20 lat.
Część sprawdzanych szpitali udostępniała też specjalistyczny sprzęt prywatnym podmiotom po to, by ze swoich koszyków świadczeń pozbyć się działalności, które przynosiły im ujemny wynik finansowy - np. w związku z kosztami eksploatacyjnymi. W przypadku 46 proc. placówek, które podjęły takie kroki, NIK stwierdziła działanie niegospodarne. Jednym z przykładów wymienionych w raporcie jest Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku. Zaprzestał on prowadzenia działalności w zakresie rezonansu magnetycznego oraz tomografii komputerowej i zlecił je prywatnemu podmiotowi, wydzierżawiając cały potrzebny do tego sprzęt i pracownię. Jak stwierdzili kontrolerzy, w efekcie musiał to świadczenie kupować po cenach wyższych niż koszty, które poniósłby, wykonując je samodzielnie.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.