Reklama

Przez śniegi do gwiazd

17 lutego 1980 r. pierwsi ludzie w historii stanęli zimą na najwyższym szczycie Ziemi Mount Evereście. Byli to Polacy Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki.

Reklama

Członkowie wyprawy

 

Przez śniegi do gwiazd   Bogdan Jankowski Członkowie zimowej wyprawy na Mt. Everest

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kierownik: Andrzej Zawada (+ 21 sierpnia 2000)

Zastępca kierownika: Ryszard Dmoch

Zastępca kierownika ds. sportowych: Andrzej Zygmunt Heinrich (+27 maja 1989 ) 

Zdobywcy szczytu:

Leszek Cichy

Krzysztof Wielicki

Pozostali wspinacze

Krzysztof Cielecki(+11 września 1993 r.)

Walenty Fiut

Ryszard Gajewski

Jan Holnicki-Szulc

Bogdan Jankowski - radiooperator

Janusz Mączka

Aleksander Lwow

Kazimierz W. Olech

Maciej Pawlikowski

Marian Piekutowski

Ryszard Szafirski

Krzysztof Żurek

Filmowcy:

Józef Bakalarski i

Stanisław Jaworski(+1984 r.)

Lekarz: Robert Janik

Ks. Stanisław Kardas

Walka z żywiołem

Działalność górska rozpoczęła się na dobre w początkach stycznia 1980 r. Jak opowiada Wielicki, początkowo wyprawa poruszała się całkiem sprawnie. Dość szybko, po pokonaniu lodospadu Ice Fall na wysokości około 6000 m n.p.m., udało się postawić pierwszy obóz. Potem drugi w głębi Kotła Zachodniego na wysokości 6500 m n.p.m. Trzeci obóz stanął 15 stycznia  na wysokości ponad 7000 m n.p.m.

 – Rozpoczęła się walka o przełęcz południową, gdzie miał stanąć obóz czwarty. Przełęcz leży już prawie na wysokości 8000 m n.p.m. – relacjonuje Wielicki. Na przełęczy wiał huraganowy wiatr, co bardzo utrudniało działalność. Polakom udało się zdobyć ten punkt po prawie miesiącu walki z żywiołem. – Około 8 lutego Leszek Cichy, Walenty Fiut i ja weszliśmy na przełęcz. Mieliśmy do dyspozycji bardzo mały namiot, więc Leszek zszedł niżej, a ja z Walentym przesiedzieliśmy w nim całą noc. To było bardzo ważne, bo udało nam się zaaklimatyzować – wyjaśnia Krzysztof Wielicki.

Noc była trudna, gdyż namiot był malutki, a wiatr wiał z ogromną siłą. Trzeba było trzymać maszt i obciążyć namiot starymi butlami tlenowymi, żeby wicher go nie porwał. Po nocy spędzonej na przełęczy Krzysztof Wielicki i Walenty Fiut zeszli do obozu trzeciego.

Tymczasem Zawada i Szafirski, widząc, że duch w zespole słabnie, postanowili sami wyruszyć w górę, by podbudować morale młodszych kolegów. Doszli na przełęcz, gdzie wcześniej dotarł już Zygmunt Heinrich z jednym z Szerpów, pozostawiając tam lepszy namiot. – To było 12 lub 13 lutego. Dowiedzieliśmy się wtedy, że zezwolenie, które obowiązywało do 15 lutego, zostało przedłuzone tylko o 2 dni. Gdybyśmy trzymali się pierwotnego planu, nie zdążylibyśmy zmieścić się w tym terminie, więc z Leszkiem Cichym postanowiliśmy nie wracać do bazy, ale zaatakować szczyt z obozu drugiego – wspomina Krzysztof Wielicki.

Wszystko było wyliczone praktycznie na styk. Był jeden dzień zapasu, który jednak Cichy i Wielicki stracili, pomagając Andrzejowi Zawadzie zejść spod Przełęczy Południowej do obozu III. Okazało się, że kierownik wyprawy, schodząc, nie trafił na właściwą linę poręczową i zabłądził. Koledzy więc ruszyli mu nocą na pomoc. Sprowadzili Zawadę, ale nie byli już w stanie ruszyć w górę po całej nocy akcji. Dopiero 16 wyszli na przełęcz, a 17 – w ostatnim dniu obowiązywania zezwolenia – ruszyli w kierunku szczytu.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
3°C Poniedziałek
dzień
3°C Poniedziałek
wieczór
wiecej »

Reklama