W archidiecezji warmińskiej prowadzony jest od dwóch lat proces beatyfikacyjny 46 męczenników z okresu II wojny światowej. Wśród nich jest 9 ofiar niemieckiego nazizmu oraz 37 ofiar komunizmu.
W czasie uroczystej sesji w olsztyńskiej archikatedrze św. Jakuba 15 września 2007 r. powołano trybunał kościelny, którego zadaniem będzie stwierdzenie męczeństwa Sług Bożych: ks. Bronisława Sochaczewskiego i 8 towarzyszy - ofiar nazizmu, oraz ks. Józefa Steinki i 36 towarzyszy - ofiar komunizmu. W styczniu 2008 r. abp Wojciech Ziemba dołączył do procesu kolejnych kandydatów na ołtarze.
Inspiracją do wszczęcia tego procesu – wyjaśnia w rozmowie z KAI ks. Janusz Ostrowski z Olsztyna, postulator procesu - była zachęta Jana Pawła II z okresu Wielkiego Jubileuszu do zbierania materiałów o współczesnych męczennikach wiary.
Ofiary nazizmu
Jeśli chodzi o męczenników nazizmu jest to sześciu księży i trzech świeckich. Wszyscy spośród księży zostali aresztowali za niezłomność w prowadzeniu duszpasterstwa polskiej ludności w Prusach Wschodnich i na emigracji. Zginęli w różnych niemieckich obozach koncentracyjnych. Świeccy natomiast zginęli za ratowanie i nieugiętą postawę pomocy więźniom i jeńcom obozów koncentracyjnych. Jeden z nich zginął za dochowanie czystości, mimo groźby śmierci.
Zbrodnie Sowietów
Większość z tych osób – informuje ks. Ostrowski - została zamordowana w styczniu 1945 r., kiedy na tereny Prus Wschodnich weszła armia sowiecka. Przypomnijmy, że to właśnie w Prusach Wschodnich nastąpił pierwszy kontakt Armii Czerwonej z ludnością, która uważana była za niemiecką. Wojska niemieckie wycofały się, a pozostała bezbronna ludność cywilna. Nastąpiły – jak wspominają świadkowie - niewyobrażalne rzezie i tragedie. Na innych terenach zdobywanych przez Sowietów nie występowały one już w takiej skali. Na granicy Prus Stalin kazał umieścić tabliczki: "Tu zaczyna się Germania". Był to sygnał, że jest to kraj wroga i wszystko jest dozwolone, z pominięciem jakiejkolwiek etyki wojennej.
Przez 2 czy 3 tygodnie panowało na tych terenach absolutne bezprawie. Bezpośrednio po wkroczeniu Rosjan niemal każda spotkana kobieta była gwałcona. Często nie wystarczało to napastnikom. Oprócz gwałtu, rozebrana i zgwałcona niewinna kobieta, bywała przywiązywana do samochodu za nogę i ciągnięta po ulicach miasta. Powszechne było nabijanie kobiet na butelki czy nogi od krzesła. Następowało potem rozbijanie tych butelek w ciałach kobiet, silnym kopnięciem.
W Prusach Wschodnich obecna była 1. i 2. Armia Białoruska, składająca się głównie z żołnierzy pochodzących z Azji. Świadkowie mówią, że większość z nich stanowili żołnierze skośnoocy, a jedynie oficerowie byli Rosjanami. Reszta to kompletna dzicz. „Liczbę brutalnie zamordowanych, bez żadnego uzasadnienia cywilnych ofiar ocenia się tu na dziesiątki tysięcy” – dodaje ks. Lucjan Świto, delegat arcybiskupa warmińskiego w procesie beatyfikacyjnym.
Poszukiwanie świadków
Do procesu zostało wybranych 46 kandydatów. Dlaczego tylko tyle? Ks. Ostrowski wyjaśnia, że decyduje o tym materiał dowodowy, który dziś bardzo trudno jest uzyskać, po przeszło 60 latach milczenia na ten temat. Kościół nie kanonizuje anonimowych męczenników. Poważnym problemem jest to, że choć okrutna śmierć tych osób zapisała się w pamięci okolicznej ludności, to ludność ta albo zginęła albo wyjechała do Niemiec. Ponadto istotą tego procesu jest wykazanie, iż kandydaci na ołtarze ponieśli śmierć za wiarę w Chrystusa lub za jakąś cnotę, która odnosi się do Boga.
Aby znaleźć świadków – tłumaczy kapłan – imaliśmy się różnych sposobów, m. in. zamieszczaliśmy ogłoszenia w niemieckim czasopiśmie wydawanym przez byłych mieszkańców Warmii. Jest ono rozprowadzane w środowiskach ziomkowskich.
Następnie księża z trybunału beatyfikacyjnego jeździli niemal po całych Niemczech. Przesłuchiwali świadków, którzy z terenów dawnych Prus Wschodnich wyjechali przed kilkudziesięciu laty. Przesłuchiwali też nielicznych polskojęzycznych świadków, którzy pozostali.
W sumie udało się w ten sposób zdobyć ponad 100 świadectw. Zgodnie z wymogami procesu przyjęto zasadę, że na temat każdej z ofiar muszą istnieć co najmniej 2–3 nawzajem potwierdzające się świadectwa. Tylko takie mogą być brane pod uwagę. Inne ofiary nie mogą być objęte postępowaniem procesowym ze względu na brak dostatecznego materiału dowodowego.
„W istocie tych 46 męczenników, na temat których udało się pozyskać po kilka świadectw, możemy traktować jako przedstawicieli tysięcy niewinnych ludzi, którzy w podobny sposób zostali bestialsko zamordowani” – wyjaśnia ks. Ostrowski.
Ks. Ostrowski pytany czy można mówić o oznakach kultu, odpowiada, że w tym wypadku nie jest to możliwe ze względu na niemal całkowitą wymianę ludności na terenach Warmii. Nawet miejsca pochówku części spośród ofiar nie są znane, niektórzy z nich zostali zamęczeni w łagrach na Syberii. Nie ma więc bezpośrednich oznak kultu na grobach tych osób, ale istnieje żywa pamięć wśród świadków. Widoczne oznaki kultu można zauważyć np. w Klebarku Wielkim, gdzie został zamordowany ks. Paweł Chmielewski. Grób tego kapłana do dziś nie został zapomniany, spotkać tam można ludzi przybywających, aby pomodlić się w określonej intencji.
Kim byli męczennicy?
Większość spośród ofiar komunizmu - które są przedmiotem procesu beatyfikacyjnego – stanowi 28 księży. Jest też kilka osób świeckich. Księża ci - jak kapitan na statku - schodzili ostatni. Nie opuszczali parafii dopóki znajdowali się tam wierni. Za to właśnie zostali zamordowani. Większość spośród 28 kapłanów została po prostu zastrzelona przez Sowietów na stopniach kościoła czy na plebanii. Pięciu z nich oddało życie w łagrach na Syberii. Oddali życie w trosce o swoich wiernych i dlatego uznani zostali za męczenników.
„Są to księża narodowości polskiej i niemieckiej. Wszyscy uważali się za Warmiaków. Paradoks polega na tym, że niektórzy spośród tych kapłanów byli podczas wojny prześladowani przez hitlerowców za to, że głosili kazania po polsku. Po wejściu Armii Czerwonej zostali zamordowani jako Niemcy” – dodaje ks. Świto.
Jeśli chodzi o osoby świeckie, są to w większości kobiety. Była to w przeważającej większości śmierć w obronie czystości, dziewiczej lub małżeńskiej. Można to uznać za śmierć męczeńską w obronie zasad wyznawanej wiary. Część tych kobiet nie została zgwałcona lecz zastrzelona, gdyż próbowały się bronić. Jedną z nich była Cecylia Grabosz, żona i matka dwójki dzieci. Została zamordowana, kiedy żołnierze sowieccy przybyli do jej domu, aby ją zabrać do swej siedziby, szukając uciech na zimowe wieczory. Cecylia nie chciała pojechać, stawiła opór i została zastrzelona trzymając dziecko na ręku.
„Kobiety, które stawiały słabszy opór przed gwałtem, często ocalały, natomiast ginęły te, które się broniły do końca. Stąd ten motyw męczeństwa w obronie czystości, gdyż można było uratować swoje życie” – wyjaśnia ks. Świto.
Siostrą zakonną, która znalazła się w gronie męczeńskich Sług Bożych, jest Teodora Marianna Witkowska ze Zgromadzenia Sióstr Elżbietanek. Oddała życie w obronie czystości swojej współsiostry Amabilis. Kiedy 24 stycznia 1945 r. wojska sowieckie wkroczyły do Dzierzgonia, nastał czas masowych gwałtów. W cztery dni później do Powiatowego Domu Starców, gdzie siostra Teodora wraz ze współsiostrami skryła się przed atakami czerwonogwardzistów, wtargnął żołnierz rosyjski. Chciał zabrać i zgwałcić młodą współsiostrę Amabilis. Kiedy s. Teodora zasłoniła ją swoim ciałem, padł śmiertelny strzał.
Dalsze etapy procesu
Kolejny etap procesu polega na opracowaniu dokumentacji historycznej każdej ze wspomnianych 46 osób – wyjaśnia ks. Ostrowski. Zajmuje się tym odrębna komisja historyczna, na której czele stoi ks. prof. Andrzej Kopiczko. Jego zadaniem jest odnalezienie w różnych archiwach dokumentów związanych z tymi osobami. W archiwach kościelnych są akty chrztu, zgonu czy inne dokumenty. Ks. Kopiczko przeprowadził też dokładną kwerendę w archiwum berlińskim, gdzie wywiezione zostały liczne dokumenty z dawnych Prus Wschodnich. Ponadto wszystkie te materiały muszą zostać przetłumaczone na język włoski.
Marcin Przeciszewski
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.