Po reprywatyzacji pomału odbierano nam godność człowieka - zeznała w czwartek przed komisją weryfikacyjną była lokatorka kamienicy przy ul. Lutosławskiego 9 Katarzyna Gołub. Dodała, że mieszkańcy "żyli trochę jak w getcie".
Komisja weryfikacyjna bada w czwartek reprywatyzację kamienicy przy ul. Lutosławskiego 9 na warszawskim Żoliborzu. Ze zgromadzonego przez komisję materiału w sprawie ul. Lutosławskiego 9 wynika, że kamienica została zburzona w trakcie działań wojennych. Po wojnie została odbudowana i zmodernizowana ze środków publicznych. M.st. Warszawa oddało ją wskutek decyzji reprywatyzacyjnej w 2013 roku, pomimo - jak wynika z informacji komisji - braku zwrotu nakładów przez beneficjentkę.
SZOKUJĄCE! Trudno powściągnąć emocje, gdy słucha się takich zeznań. #reprywatyzacja #KomisjaWeryfikacyjna #Lutosławskiego9 pic.twitter.com/gaQobswhWN
— Patryk Jaki (@PatrykJaki) 15 lutego 2018
Katarzyna Gołub zeznała przed komisją, że nowa właścicielka po reprywatyzacji zapewniała ją, że nie będzie podwyżek czynszów. Jak dodała, po dwóch-trzech miesiącach przyszła z nową umową, która miała być podpisana ze wsteczną datą. Lokatorka jej nie podpisała. Kolejna umowa zaproponowana przez właścicielkę zawierała podwyżkę czynszu. Świadek zeznała, że złożyła wniosek do sądu o unieważnienie podwyżki czynszu i jak zeznała - wygrała tę sprawę w sądzie.
Zeznała: "z chwilą, kiedy odmówiłam przyjęcia umowy ze strony pani (Izabeli) Wierzbickiej, zaczęły się nękania". "Nie podobało jej się, że lokatorzy sobie nawzajem pomagają" - mówiła. Dodała, że nowa właścicielka "zaczęła mnie poniżać, zaczęła pytać się natarczywie, kiedy opuszczę to mieszkanie, zaczęła mnie obrażać, +kiedy te szczury pójdą stąd+".
Dodała, że nowa właścicielka wraz z rodziną ją szykanowała. "Prosiłam panią Wierzbicką, że skoro ja jej nie ubliżam, to ja proszę o to samo" - mówiła.
Świadek zeznała, że jeden z lokatorów kamienicy - Marek Orłowski - został pobity i odebrano mu klucze do mieszkania, a jego rzeczy zostały wyrzucone do śmietnika - w tym m.in. glukometr i paski do mierzenia poziomu cukru. Noc po pozbawieniu mieszkania - jak zeznała świadek - spędził w noclegowni, a potem mieszkał na ulicy.
Gołub powiedziała, że doszło do bezprawnej eksmisji, przy której nie było komornika.
Była lokatorka mówiła również, że nowi właściciele odwiedzali eksmitowanego mieszkańca co miesiąc, kiedy dostawał emeryturę, i zabierali mu ją, zostawiając tylko 100 zł. Dodała, że eksmitowany mieszkaniec chciał wrócić do swojego mieszkania.
Przyznała, że po zajściach z lokatorem bała się o życie swoje i dzieci. "Prosiłam dzieci, że kto pierwszy wraca do domu dzwoni do mnie, czy zamek jest w drzwiach, czy wszystko jest w mieszkaniu i czy jest spokój" - mówiła.
Jak mówiła, lokatorzy pomagali Markowi Orłowskiemu, karmiąc go i pozwalając mu się kąpać, co nie podobało się nowym właścicielom.
"Żyliśmy trochę jak w getcie. (...) Pana Marka Orłowskiego przemycaliśmy, żeby kolejna rodzina w pobliżu Lutosławskiego go nakarmiła, ale wcześniej trzeba było się dowiedzieć, jaki stan jest na dany dzień rodziny pani Wierzbickiej w kamienicy. Im mniej ludzi pani Wierzbickiej w kamienicy, tym czuliśmy się bezpieczniej" - zeznała świadek.
Jak dodała, nowa właścicielka mówiła o eksmitowanym lokatorze: "to gorzej jak zwierzę". "Pomału odbierano nam godność człowieka" - mówiła.
W kontekście Marka Orłowskiego była lokatorka powiedziała, że dochodziło do "segregacji ludzi najsłabszych". "Upatrzyła sobie pani Wierzbicka osoby samotne, nieporadne - osoby, które jeśli staną w trudnej sytuacji życiowej, nie będą umiały sobie z tym problemem poradzić, które nie umieją się wypowiadać, napisać jakiegokolwiek pisma do urzędu" - dodała.
Świadek zeznała, że "pani Wierzbicka często podkreślała, że wszystko, co jest w tej kamienicy, jest jej". "Żyliśmy na skraju wytrzymałości" - relacjonowała była lokatorka.
Katarzyna Gołub mówiła również, że inni mieszkańcy byli nękani i zastraszani. Wobec jednej z lokatorek podczas wyprowadzki zastosowano siłę fizyczną. "Córka pani Wierzbickiej wypchnęła sąsiadkę z mieszkania i uderzyła ją panelem" - powiedziała.
Członek komisji Adam Zieliński (Kukiz '15) pytał świadek o przeprowadzone remonty w budynku. Była lokatorka zeznała, że przed reprywatyzacją wymieniana była kanalizacja, klatka schodowa została odmalowana i wymieniono okna. Po odzyskaniu nieruchomości przez nową właścicielkę wyremontowano balkony. Zdaniem świadek remonty miały być pretekstem do późniejszych podwyżek czynszu.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.